SŁOWIANKA – przedsłowie Zdzisława Tadeusza Łączkowskiego

Nie sposób pisać dalej o SŁOWIANCE nie wspomniawszy o emocjach, którymi podzielił się z czytelnikami w Przedsłowiu znany i ceniony, nieżyjący już, poeta, dziennikarz, publicysta, krytyk literacki Zdzisław Tadeusz Łączkowski, po przeczytaniu naszej powieści. Książka zapoczątkowała nasze bliskie relacje, spotkania. Był to człowiek o ogromnej wiedzy, kulturze i skromności. Niebywałe połączenie, tak rzadko dzisiaj spotykane.

Poniżej skopiowany tekst, bo mam sygnały, że na zdjęciu nie jest czytelny.

Przedsłowie

Niezwykłość i wielkość prozy Bartłomieja Wagnera

   Trudno pojąć, jak to się dzieje, że literatura polska, dotyczy to prozy i poezji, choć ma tak wysokie loty, w gruncie rzeczy w świecie ciągle jest mało znana, choć poziom artystyczny poza Oceanem i w Europie dawno już przekroczyła i osiągnęła wręcz niebywały wymiar wielkości. Myślę, iż należy to tłumaczyć częściowo niełatwą polszczyzną, trudną do przekładów, ale nade wszystko rodzimą pogardą dla pisarza, zwłaszcza tego, który przedstawia swoją twórczość wysoko.  O takich pisarzach zapada milczenie.  Tych książek nie promuje się właściwie.  Nie mówi się o twórcach utalentowanych, stają się zbyteczni i niepotrzebni.  Tak zwany szum robi się wokół autorów, podkreślam, autorów, gdyż nie są to pisarze wysokich ambicji, a których książki to najczęściej skandale, kiepskie melodramaty, sensacje i zły język. Zastanawiam się, dlaczego polska literatura, ta wartościowa, jest literaturą na wysokim poziomie światowym?  Myślę, że dlatego, iż podejmuje odwieczne tematy: być i trwać.  A czyni to w sposób wysoce moralny i etyczny.  I stąd w niej siła.  Do tych pisarzy wysokiego lotu należy Bartłomiej Wagner.  Przybrane przez niego imię, Bartłomiej, wiele mówi i świadczy o nawiązaniu do pięknego, zapomnianego już słowa, wytartego właściwie ze słownika pięknych i szlachetnych imion słowiańskich. Słowiańszczyzna!  Wagner jest zauroczony jej klimatem.  A przecież nie tylko klimat, ale i obyczaj, kultura, cywilizacja, niezwykła historia, religia jeszcze pogańska, lecz w niej też były niezwykłe przesłania.  Kultura, o której wyżej wspomniałem, a którą przyjęliśmy tak godnie od Rzymian, Greków.  Ona przecież i jej źródła śródziemnomorskie biją silnie w dzisiejszych czasach i są dla nas wzorem. Herod, jego mroczne panowanie, Jerozolima, obecnie tak bliska, a nawet ukochana przez pielgrzymów – katolików, którzy dziś tę ziemię przemierzają, odnajdując tutaj Jezusa. Książka Wagnera – to historia, która poszła w zapomnienie, okrył ją czas przemijania.  Wagner odkrył tę prawdę, którą przyprószył kurz.Pisarz w półprawdach poszukuje prawdy pełnej. Historię zapomnianą budzi z uśpienia, nadając jej pierwotny kształt i wymiar, jakże często ważny dla nas, współczesnych.  Te studia Wagnera są drogocenne nie tylko dla nauki, lecz i dla człowieka roku, który wkroczył już w trzecie tysiąclecie.  A ponadto, jakie to ważne, proza tego pisarza tworzona jest nie tylko z rozumem, ale i z sercem.  Ma on piękną duszę. A dusza nigdy przecież nie umiera!  Niewiele jest takich niezwykłych książek, które wychodzą spod pióra tak wręcz rewelacyjnie uzdolnionego i przygotowanego historycznie pisarza, jakim jest Bartłomiej Wagner. To mądrość połączona z niezwykłą wrażliwością i ukochaniem świata, narodu, a także i życia, które jest piękne ponad piękno. Wędrując z Pisarzem, z jego „Słowianką” szlakiem bursztynowym po górach, równinach bezkresnych, jeziorach, lasach, doznajemy szczęścia i radości w spotkaniach z Naturą, godnie łączymy się z nią miłością i doznajemy swego rodzaju lęku, jako że przyrodę należy kochać, a nigdy nie niszczyć, bo Ona łączy się z człowiekiem i pomaga mu trwać.  Jest nam potrzebna, to nie egoizm, ale piękno dawania człowiekowi życia… to wręcz metafizyczna odpowiedź na pytanie: dlaczego i po co?  To nadzieja na nasze trwanie! Zwierzęta, które w tej książce spotykamy, też skłaniają do refleksji, miłości do nich.  Są przez nas kochane.  Czy we współczesnej rzeczywistości człowiek odwzajemnia ich miłość i oddanie?    Nie zawsze.  Bo człowiek często okrutniejszy jest od zwierzęcia.W książce Wagnera spotykamy znakomite obrazy, wręcz malarskie, rodzajowe. Dotyczy to choćby transakcji handlowych na targach. Ileż w tych scenach świetnego humoru, dowcipu, a także mądrości.  Nam by się owe przymioty przydały w relacjach komercyjnych.Igrzyska w Circus Maximus – zawsze one mnie przerażały i podziwiałem niewiasty, które oglądały te spektakle i ich okrucieństwo.  Tutaj nasuwa mi się myśl o ludzkiej niewieściej wrażliwości.Tyle w tej prozie rzeczy wielkich, ale i małych.  Bo też taki jest człowiek, wielki i mały.  To znakomicie uchwycona psychika człowieka i świata.  O tym przecież mówi Stary Testament.Okrucieństwo.  Ono nie tylko górowało w czasach już odległych, lecz święci triumfy i dzisiaj.Wartość tej prozy polega ogólnie mówiąc przede wszystkim na pięknej ludzkiej harmonii przemiany zła w dobro.  Niezwykle też opisana została szczera słowiańska przyjaźń, przywiązanie, serdeczność, a nawet hojność – to wielkie dary, bo Słowianie mają dobrą duszę.  O tym też powiada książka Wagnera, nawet w scenie warzenia piwa, gdzie czytamy zabawne i uroczo podane opisy.  Nie spotykałem dotąd na kartach literatury tak realistycznych, z takim talentem kreślonych obrazów.Pisarz podkreślił jeszcze jedną wybitną cechę Słowian, ich ogromną kulturę bycia.  Oni nigdy nie niszczyli i nie ciemiężyli podbitych narodów, zaś ich ziemie, na których się osiedlali, traktowali z wielkim szacunkiem.  Ludność miejscowa też była traktowana po ludzku i adaptowana z sercem do nowych warunków.  Niezwykłe to i godne naśladownictwa, także i dzisiaj.Ta książka przekazuje nam, współczesnym, pewne przesłania, a mianowicie te, które zawsze są trwałe i godne, aby je utrwalać. Prawdziwe wartości nigdy nie powinny umierać. Dosia to główna bohaterka tej opowieści, zwana też Szczęściwą, posiada bardzo szlachetne cechy, zawsze jest w szczęściu i ze szczęściem, powiedziałbym nawet, że utkana została z dobra i dla dobra.  Dobra potrzebuje każdy człowiek, a szczególnie potrzebują go ludzie naszych okrutnych czasów.  Piękna postać, jest wzorem dla nas, zwykłych ludzi.  To też bardzo ważne.Literatura powinna nam pomagać, ocalać od rozpaczy i sensu zwątpienia.  I czyni to godnie proza Wagnera.  Delikatnie, z umiarem, literackim dystansem, mądrością i szacunkiem dla słowa.

  Język tej powieści stylizowany na archaiczny, dodaje jeszcze większego uroku tej prozie.  Jest czysty, komunikatywny i wprowadza do współczesnej mowy nowe, piękne i szlachetne słownictwo.  Nie ma tu słów, które zniekształcają mowę, są natomiast takie, które nasz język bogacą. Należy także złożyć podziękowanie panu Tomaszowi Wełnie, który użyczył dla potrzeb tego wydania zaprojektowaną przez siebie polską czcionkę, zwaną Apolonią.  Ciekawe to i godne pochwały.*

   Na koniec jeszcze jedna sprawa, która dotyczy ilustracji Anny Kulesz.  Także nie mam wątpliwości, iż to malarka równie ważna, jak Bartłomiej Wagner i jego opowieść.  Malarstwo, które w tej publikacji oglądamy, to obrazy pełne światła, przede wszystkim słonecznego, przestrzeni, powietrza, jakby z tamtej, odległej epoki i stąd czystego, nie zanieczyszczonego jeszcze tą cywilizacją, która jest przeciw ludzkości.  A ponadto cóż za niezwykłość farb, one żyją, w nich czuje się piękno Natury i jej wielki oddech.  Wielka książka.  Godna książka.  Jej wymiar artystyczny, wręcz niezwykły.  Zachęcam do obcowania z tą literaturą nie tylko do poduszki przed snem, ale na codzień.  Korzyść to ogromna.  Nasze życie nabiera przy niej nowych barw i nowego spojrzenia na świat i człowieka.

Zdzisław Tadeusz Łączkowski

Poeta podarował nam kilka swoich tomików, każdy z miłą dedykacją. Pozostanie na zawsze w naszej pamięci.

  • Nie wykorzystaliśmy tej oryginalnej czcionki. Książka jest gruba, a czytanie innego druku niż ten do którego przywykło oko nas wszystkich, okazało się nieco męczące.

CDN

SŁOWIANKA okładka – powieść o uczciwości, prawdzie, miłości i przyjaźni

Czas sprzyja czytaniu książek, ale ciągle jest jeszcze dużo na moich półkach tych, których nie znam. Pochłaniam je z ogromną przyjemnością, przenoszą mnie w dziwne, czasami nieprawdopodobne historie, ale często biorę do ręki tę, do której zrobiłam ilustracje. Powieść SŁOWIANKA. Autor Bartłomiej Wagner.

W zakładce KSIĄŻKI Z MOJEJ PÓŁKI opisałam jak wyglądała moja współpraca z autorem Bartłomiejem Wagnerem. To pseudonim literacki, którego używa pisząc powieści. W jego utworach próżno szukać modnej dzisiaj agresji, nie przyciąga wulgaryzmami, które bywają magnesem dla pewnej grupy czytelników. Ta książka ma zupełnie inną misję. Opowiada o prawdziwej przyjaźni, o poświęceniu, a jednocześnie pokazuje zajęcia i zwyczaje słowiańskie.

Jest to ilustrowana awanturniczo-podróżnicza powieść , która  ma początek w Imperium Rzymskim, osnuta na prawdziwych wydarzeniach historycznych z grupą fikcyjnych bohaterów. Akcja dzieje się dokładnie od 4 roku BC, czyli od śmierci Heroda, do około 1 roku BC, a właściwie do późnej jesieni 2 roku BC.

 Opisuje ucieczkę grupy naszych krajan z Jerozolimy z królestwa mrocznego Herodowego terroru do krainy, gdzie ich dom, połączoną z perypetiami jakie ich spotykają  podczas tej wędrówki. Bogata w pirackie potyczki na morzu, podróż szlakiem bursztynowym przez nieprzeniknione puszcze, bory, morza i rzeki, jak i w opisy warzenia piwa czy transakcji handlowych. A spora ich część z dużą dozą humoru. Opowiada o przemianie złych ludzi w dobrych, o mocy Natury, o wielkości Słowian. Dreszczyk emocji wyzwalają spotkania z dzikimi zwierzętami czy opis igrzysk w Circus Maximus.

Powieść napisana językiem stylizowanym na archaiczny z nielicznymi zwrotami zapożyczonymi z innych języków słowiańskich, by zaakcentować inność epoki od naszej.

Przeznaczona dla czytelnika w różnym wieku. Polecana szczególnie dla młodzieży, która dopiero poznaje historię.

OD AUTORA

Słowianka z okładki nosi się nieco inaczej niż czyniły to Słowianki, a raczej Prasłowianki jej proweniencji. One ukrywały włosy pod czepcem, warkocz pozostawiając młodym niezamężnym. Wprawdzie nasza Dosia liczy sobie wiosen trochę ponad trzydzieści, ale włosy zaplata dla wygody w podróży i walce, która była chlebem powszednim podróżników w tamtych niestabilnych czasach, a głowę przykrywa luźną chustą dla ochrony przed żarem śródziemnomorskiego słońca. Jeśli zwrócimy uwagę na laskę, którą trzyma w dłoni, zauważymy rękojeść sporządzoną z kawałka gentarum, jak wówczas nazywano bursztyn. Anna Kulesz Ilustratorka z właściwą sobie dbałością o szczegół sporządziła konterfekt bohaterki naszej Opowieści. A ja tak opisałem tę pierwszoplanową postać:

Posłano po wiedźmę.  Po chwili stanęła przed nimi niestara, może trzydziestopięcioletnia kobieta, wzrostu dość słusznego, jak na tutejsze warunki. Patrzyła na przybyszów prosto, łagodnym spojrzeniem jasnobłękitnych oczu z lekko opalonej twarzy o nieskazitelnej cerze i regularnych rysach.  Odziana była w prostą, lnianą szatę i kapcie uplecione z wierzbowej kory.  Włosy koloru pszenicy spięła srebrną spinką z dziwnym kamieniem o barwie miodowej, u nasady grubego warkocza przerzuconego do przodu, sięgającego aż do pasa.  Dłonie wsparła na prostej lasce z twardego drzewa, zakończonej gałką z takiegoż kamienia, w którego wnetrzu widniał zatopiony jakiś egzotyczny insekt.

„Jak się nazywasz?” – zapytał Baltazar po grecku, ponieważ nie znał żadnego innego z używanych tu narzeczy.
“Imię moje nie jest stworzone dla tutejszych warg”, zaśmiała się czarownica niskim, melodyjnym altem.  I wyrzekła słowo, które zabrzmiało jak sama Natura dziewicza.  Był tam szum zefiru, i brzęk cięciwy w łuku, i świst wypuszczanej zeń strzały, i zawołanie wilka, i śpiew skowronka, i dzwon cynowej misy, i plusk wodospadu, i brzęczenie roju pszczół równocześnie.

To na razie od nas taki krótki wstęp.

CDN

PRZERWA W PANDEMII

przerwa w pandemii
Anna Kulesz lipiec 2021

otrzepujemy z siebie
niepokój minionych dni
spełnia się niezwykłe marzenie
bycia razem

wiatr kołysze jak dawnej
dziecięce śmiechy w hamaku
niby w łodzi zawieszonej między sosnami
dmucha w żagiel winorośli
pełznącej po pniu z wolą przetrwania

wygładzam załamki
na lnianym obrusie
jak wspomnienie dni
których nie chcę pamiętać

domowa zupa w wazie
zwiastuje powrót do normalności

spokojem nasycają przestrzeń
bukiety lawendy
uczepione jak nietoperze
pod dachem altany

szklanki z orzeźwiającym napojem
srebrzą się kropelkami wzruszenia
żywiczny zapach sosen
przywraca równowagę

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie