RUMUNIA – BAŚNIOWY KRAJ

RUMUNIA

To już trzeci dzień od powrotu z wycieczki do Rumunii, a mnie nie udało się zrobić wpisu. Wycieczka trwała tylko pięć dni, nie licząc dwóch dni dojazdowych, ale wrażeń jest ogromnie dużo i tysiące zdjęć, dlatego nie potrafię wybrać tych najistotniejszych, bo wszystko wydaje mi się ważne.

Rumunia bardzo mnie zaskoczyła. To zupełnie inny kraj niż ten  jaki pamiętam  z lat osiemdziesiątych. Widać jak nowe wkracza w stare. Dzięki dotacjom powstają  nowe drogi i autostrady choć jeszcze  nie na taką skalę  jak u nas.

Domy raczej się odnawia, a nie buduje, bo społeczeństwo nie jest bogate.

Rumunia to kraj wielu kultur, wielu wyznań a jednak wszyscy  się dogadują. Sąsiadują ze sobą, spotykają się.

Rumuni świadomi są swojego pochodzenia,  historii  sięgającej czasów rzymskich. Szanują tradycje i pielęgnują legendy, przesłania, a nawet przepowiednie ludzi starszych.

Przepełnieni są duchowością, nie wstydzą się wyznawanej religii o czym świadczą m.in.  charakterystyczne krzyże z wizerunkiem Chrystusa w bardzo wielu miejscach przy drogach, na prywatnych posesjach, na polach. Także   symbole wyznawanej religii usytuowane są na zwieńczeniach dachu.

Ludzie są serdeczni, życzliwi, pełni  radości, chęci  do zabawy i tańca. Polacy są wymieniani jako najbardziej lubiany przez nich naród. To było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo jednak nasze wyobrażenie o tych relacjach jest nieco inne. Jakoś zawsze Rumunię kojarzyłam z Cyganami, a Rumuni, których widujemy często na naszych ulicach nie pasują do tego co zobaczyłam na miejscu. Cyganie tam też zamieszkują, ale po prostu są jako jedna z wielu nacji.

Poza tym, pamiętam jeszcze bardzo niemiłe traktowanie nas na przejściach granicznych w czasach komunistycznych za rządów Nicolae Ceaușescu,  jak i sam przejazd przez to państwo, kiedy uciekaliśmy w popłochu z parkingu, żeby zachować to co przy sobie mieliśmy. Dzisiaj nawet mnie to nie dziwi, bo była tam wtedy ogromna bieda i strach. Kraj zaczął odżywać dopiero po śmierci dyktatora. Wiemy jak trudno się podnosić i jak trudno odzyskać dobre imię. Rumuni wkładają dużo serca i wysiłku, żeby zmienić postrzeganie ich w świecie, ale żeby się o tym przekonać trzeba tam pojechać.

*

Są solidni , serdeczni, gościnni i uśmiechnięci i czyści co ma dla podróżujących turystów ogromne znaczenie.

Jedzenie jest dobre, naturalne  z dużą gamą serów kozich i owczych, kiszonki, pasty warzywne, wspaniałe gołąbki w liściach kwaszonej kapusty,

rewelacyjne lody i tanie wina  dobrej jakości. Ceny towarów porównywalne do naszych.

Tylko ta Palinka…  tradycyjna rumuńska śliwowica, której poszukują turyści i zachwycają się,  a u mnie  sam zapach  wywołuje zawrót nie tylko głowy. Ten zapach przywołał wspomnienie pierwszego kontaktu z Litwą też z lat siedemdziesiątych, kiedy miałam okazję poznać “czar” tego trunku, choć robiony z innych surowców niż ten rumuński. Dla mnie jeden czort. Zdecydowanie wolę upajać się rumuńskim krajobrazem.

Pośród dziewiczych lasów zamieszkałych przez niedźwiedzie, które często się tam spotyka,

wiją się  serpentyny dróg na zboczach gór,

mniej lub bardziej stromo

pośród lasów, wąwozów, nad brzegiem strumieni i jezior.

Góry stanowią  1/3 powierzchni kraju a ich łańcuch  przechodzi przez środek kraju. Góry to główne  źródło wody Rumunii. Potoki i  jeziora których jest aż 3500 urozmaicają widoki. Przy drogach kolorowe domki, choć w większości skromne.

W górach zwykle drewniane, na terenach płaskich murowane.

Uwagę przykuwają drewniane bramy wejściowe, charakterystyczne dla obszaru Maramuresz, rzeźbione fantazyjnie motywami kwiatowymi i roślinnymi. Zwykle wyglądają bogato co  nie oznacza  bogatego gospodarza. Jest to po prostu element kultury tego regionu nigdzie na świecie  nie spotykany.

Obok opuszczonych chałup, kończących swój żywot , drugie życie dostają te nabywane przez nowych właścicieli.

Malowane  ostrymi barwami , wyraźnie odcinają się od szarości pozostałych. Najczęściej używany jest żółty, koralowy, fiolet, różowy i zielony. O gustach się nie dyskutuje. Jednym się to podoba inni wolą pastelowe barwy. Ja lubię  kontrasty i żywą kolorystykę jak różnorodność barw w cygańskich sukniach. To wyzwala energię i radość.

Kolorowe są wsie i małe miasteczka przez które wiedzie droga, ale i w miastach spotyka się tak pomalowane domy.

Zabudowa nie jest wysoka, w wielu miejscach zachowane piękne stare budynki, wspaniałe zabytki, których bezmyślność ludzka i furia nie zdążyła unicestwić.

*

Tutaj historia otwiera swoje drzwi.Jest na wyciągnięcie ręki.

Niestety część została bezpowrotnie utracona, kiedy w czasach komunizmu wyburzono w Bukareszcie ogromny obszar starego miasta; zabytkowe cerkwie, monastyr z XVII w i wszystko co przeszkadzało w budowie kolosalnego Domu Ludu , symbolu pychy jednego człowieka.

Likwidowano nie tylko zabytki Bukaresztu, ale wszystkich miejsc, które mogłyby przypominać dawną historię  państwa. Nigdy tego nie zrozumiem. To jest po prostu barbarzyństwo.

Po ponad dziesięciu latach od naszej wycieczki jest na ukończeniu powstająca obok Parlamentu gigantyczna prawosławna Katedra Zbawienia Narodu. Sobór ma być symbolem przywrócenia narodowi jedności z Bogiem po latach komunistycznego reżimu. Cerkiew jest zwolniona z podatków i to państwo wypłaca pensje duchownym choć według konstytucji jest ono laickie. Zdjęcia są w sieci.

Efekty tych komunistycznych zmian widać w Bukareszcie w zabudowie charakterystycznej dla architektury tego okresu. Szare i proste. Budynki kostki.

Rumunia jest czysta, choć skromna  i widać tę dbałość we wszystkich miejscach, choć na szczęście nie są to jeszcze ogródki z przyciętymi równo trawnikami i iglakami we wszystkich jednakowo. Tutaj każdy domek  ma swój charakter, przy każdym domku inaczej rosną kwiaty. Dużo jest roślinności naturalnej i oby tak pozostało, ale w większych miastach już się to zmienia.

*

*

Na tle ubogiego generalnie państwa, zdecydowanie wyróżniają się okazałe cygańskie pałace w Huedin, ale czy to właśnie Cyganie tworzą tę bogatą klasę, tego nie wiem.

*

Klasy średniej w Rumunii w zasadzie jeszcze nie ma. Są tylko biedni i bardzo bogaci. Tak jak u nas jeszcze niedawno.

Niezwykle atrakcyjny, jedyny na świecie,  jest Wesoły Cmentarz w miejscowości Sapanta.

Nagrobki drewniane z rzeźbami przedstawiającymi fragment z życia zmarłego i krótka o nim, zwykle żartobliwa,  notatka. Dominuje kolor niebieski.

Epitafia opowiadają czym trudnili się za życia mieszkańcy okolic, jakimi byli ludźmi. Nagrobki są ciągle konserwowane i stanowią niebywałą atrakcję turystyczną.

Wpisane w krajobraz cerkwie, monastyry, zamki i kościoły obronne dopełniają baśniowego charakteru państwa, bo taka właśnie jest dla mnie Rumunia… barwna i baśniowa, choć dotknięta boleśnie przez historię.

*

*

*

*
*

*

Biuro Podróży Artur prowadzone przez Ewę Dixon znowu zachwyciło perfekcją przygotowania wycieczki pod każdym względem.

Przewodnik Bartłomiej Cisowski, który był z nami przez cały czas,  bez chwili wytchnienia przybliżał nam dzieje Rumunii, opowiadał o miejscach które mijaliśmy i wzbogacał je wspomnieniami ze swoich wędrówek po tym  wyjątkowym kraju.

To była przedostatnia w tym sezonie wycieczka, zaplanowana przez Klub Seniora Wars i Sawa przy SDK w Warszawie. Szkoda… bajki kończą się szybko,

ale ja patrzę z optymizmem w przyszłość i nie tracę nadziei, że czeka mnie  jeszcze dużo równie wspaniałych wycieczek 🙂

To jeszcze nie koniec opowieści o Rumunii. Moje imieniny wypadły w dniu, kiedy program wycieczki był wyjątkowo atrakcyjny. O tym, w następnym wpisie.

10 myśli nt. „RUMUNIA – BAŚNIOWY KRAJ”

  1. Urzekła mnie Pani opowieść o Rumunii, dowiedzieć można się więcej niż z niejednej relacji telewizyjnej 😉 Nie miałam żadnych wyobrażeń na temat tego kraju, a zdjęcia i snuta przez Panią opowieść – zaskakuje. Oczywiście na plus 🙂 Pozdrawiam serdecznie, Agnieszka

    1. Miłe słowa, Pani Agnieszko, dziękuję. Zawsze staram się opowiadać o wszystkim tak jak ja to widzę i jak sama czuję. Poznałam jeden region Rumunii, a cały kraj bogaty jest zapewne w inne interesujące elementy. Może kiedyś będzie okazja i o nich opowiedzieć. Pozdrawiam cieplutko 🙂

      1. Może się kiedyś z całą naszą Stajnią Literacką wybierzemy na jakąś wycieczkę? Byłoby ciekawie 🙂 Ja bardzo lubię wystawy, ostatnio byłam w Zamku Królewskim na wystawie klejnotów i biżuterii wieków dawnych. Bardzo miłe wyjście, zwłaszcza, że oprowadzał nas przewodnik, który opowiadał dużo ciekawostek o realiach historycznych. Zupełnie jak w Pani relacji o Rumunii, takie “z życia” opowiadanie…pozdrawiam serdecznie 🙂

        1. Otwarta jestem na takie propozycje, ale chyba nie jest to realne. Spotykamy się bardzo rzadko i mało mamy czasu w Stajni nawet na chwilę prywatnej rozmowy.Jednak można taki pomysł rzucić na najbliższym spotkaniu. Jest kilka osób z którymi znamy się i widujemy od kilku lat, może warto coś zainicjować.
          Na tę wystawę w Zamku Królewskim też się wybierałam, ale jakoś nie wyszło. Natomiast po drodze mi było i raz w tygodniu bywałam przez długi okres czasu w Muzeum Narodowym. To były wspaniałe chwile, kiedy mogłam być sam na sam ze sztuką. Wokół cisza, a ja mogłam stać przed każdym obrazem i oddychać nim ile tylko dusza zapragnęła. Odkryłam wtedy, że bywanie samej w takich miejscach ma dużo pozytywów.
          Pozdrawiam 🙂

  2. Aniu dzięki Tobie ” liznęliśmy “trochę Rumunii. Tez uwielbiam te kilkudniowe wypady do sąsiadów. Całuje i pozdrawiam spod Radziejowic

      1. No, Aniu, masz talent literacki! Pięknie opisałaś wycieczkę po Rumunii. Możesz pisać przewodniki turystyczne. Z wielkim zaciekawieniem przeczytałam twoją relację i bardzo żałuję, że nie pojechałam z wami. Muszę przypilnować następnych okazji. Gratuluję, brawo!

        1. Bardzo mi miło. Czekam na wspólne wyjazdy. Jeszcze kilka miesięcy i znowu będziemy zwiedzać. Buziaczki 🙂 🙂 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *