KOCHAM KSIĄŻKI.
Książki, to najcenniejsze co posiadam. Ubrania upycham w kartonach na strychu, a książki zajmują wszystkie szafy i komody jakie są w mieszkaniu. Ale o tych nie będę pisała, bo robią to znaczący krytycy literatury i różnorakie reklamy w mediach.
Ja zajmę się książkami mniej popularnymi, którymi obdarowali mnie przyjaciele, znajomi i nieznajomi też. Książkami, które są ich autorstwa , a które zwykle nie mają reklamy z wiadomych powodów, oczywiście finansowych, chociaż są interesujące i tak jak wszystkie inne, wymagały również ogromnej pracy i sporej inwestycji, żeby je przygotować i wydać nawet w niewielkiej ilości. W mojej domowej bibliotece, te właśnie, zajmują honorowe miejsce i mają dla mnie dodatkową sentymentalną wartość. Znane nazwiska też tu są ,bo i od takich pisarzy mam dedykacje.
Zacznę od pierwszej, którą otrzymałam pocztą elektroniczną i której nie podejrzewałam o to, że tak bardzo zmieni moje życie.
A zaczęło się tak.
Przez portal NK nawiązałam kontakt z połową klasy ze szkoły średniej. Okazało się , że jeden z kolegów, który od czterdziestu lat mieszka na stałe w USA, oprócz pracy zawodowej, pisze też profesjonalne artykuły na temat technologii żywności, produkcji piwa (rodzinna tradycja) i inne, w zależności od zamówień, w tym przypadku dla Polish News, z którym współpracuje. Obecnie prowadzi też swój Blog Kulinarny ze swadą i humorem, co jest jego ogromnym atutem www.http://kulinarnefantazje.wordpress.com/
Do tych innych tematów, jakimi się zajmuje, należy również historia i to ona podpowiedziała motyw na stworzenie obszerniejszej pracy. Tak powstała opowieść wigilijna zatytułowana
************
“TAK BYĆ MOGŁO…”
Kiedy odnaleźliśmy się po 40 latach , książka była na ukończeniu i po drobnej kosmetyce, otrzymałam ją drogą elektroniczną do przeczytania. Zainteresowała mnie od pierwszych stron, choć zwykle dwadzieścia opuszczam, bo nie wnoszą nic istotnego do treści. Również język w jakim jest napisana bardzo mnie zainteresował. Język niebanalny, stylizowany na archaiczny, do którego Autor, Bartłomiej Wagner, wprowadza szereg nowych, utworzonych przez siebie słów. Cenna sprawa, bo to przecież pisarze i poeci wzbogacają nasz polski słownik.
Po przeczytaniu wywiązała się między nami wymiana spostrzeżeń i dyskusja w wyniku której Autor zaproponował mi współpracę i wykonanie ilustracji. Ale ich tematyka była tak odległa od tego co malowałam do tej pory, że trudno mi się było zdecydować. Czy potrafię przenieść się w klimat czasów narodzin Chrystusa? Jak wtedy ubierali się ludzie? Czym się otaczali? Jaką wybrać technikę? Na czym malować? Pytania, pytania… Robiłam próby ilustracji, pokazywałam je przyjaciołom, znajomym i zdecydowanie wszyscy wskazali na pastele na czarnym kartonie. Kontury zaznaczałam złotym pisakiem i uzyskałam ciekawy efekt, chociaż okazało się niestety, że po wydruku złoto trochę „siadło”.
pastela i pisak na kartonie – A. Kulesz
Współpraca z Bartłomiejem Wagnerem (pseudonim pisarski), mimo tysięcy kilometrów jakie nas dzielą, nabierała tempa i układała się pomyślnie. Pracowaliśmy przez ocean , konsultując w niezliczonej ilości e-maili, zarówno treść jak i obrazki, które fotografowałam , wrzucałam do komputera i przesyłałam pocztą z pytaniem czy ilustracja odpowiada oczekiwaniom Autora. „Tak, dokładnie tak to widzę…” – pisał. Ale bywało, że zdanie odnośnie treści czy grafiki, mieliśmy odmienne. Trwały spory, burzliwa polemika i wygrywał mocniejszy. Argument, oczywiście.
Korektę wykonaliśmy sami, a tekst do druku przygotował znajomy z dobrego serca. Dziękujemy Grzegorzowi 🙂 Sporo czasu zajęło wyszukanie odpowiedniego wydawcy, bo w większości proponowane warunki były dla nas zupełnie nie do przyjęcia. Dopiero ACAD w Józefowie spełnił oczekiwania, a jego właściciel, pan Mirek Przywózki, wykazał dużą cierpliwość podpowiadając najlepsze rozwiązania. Dzięki, Panie Mirku.
Na okładkę zaprojektowaną również przez Grzegorza, wybrałam tę ilustrację,
pastel i pisak na kartonie – A. Kulesz
co dało efekt jak niżej na zdjęciu
Nakład rozszedł się szybko, ale brak reklamy jest bardzo odczuwalny, bo to co mamy do przekazania, trafia tylko do małej grupy ludzi. Media w takich przypadkach są niezastąpione, bo z półek schodzi niemalże wszystko co nam proponują reklamy telewizyjne. Siła obrazu.
Kiedy sama przeszłam przez cały cykl tworzenia książki, zrozumiałam dlaczego muszą być one takie drogie. A właściwie, to nie książki mają wysokie ceny, tylko my zarabiamy za mało, żeby sobie móc pozwolić na ich kupowanie.
Dawno temu, na dziesiąte urodziny, dostałam od starszego brata zbiór opowiadań pod tytułem „Przyjaciel na zawsze” z pięknymi ilustracjami Antoniego Uniechowskiego. Autorka, Mira Jaworczakowa, opisuje w nich historię książki i drukarstwa polskiego. Tak się złożyło, że jej treść połączyła się z tym co realizuję dzisiaj, bo przygoda z „Tak być mogło…”, to takie kolejne opowiadanie do tamtej książki , choć tylko moje prywatne.
Zarówno czytanie jak i pisanie wciąga jak narkotyk. Po ukończeniu opowieści wigilijnej, pojawiła się pustka. Nagle czegoś zabrakło, wszystko się nagle urwało, a z bohaterami książki trudno było się rozstać, więc namówiłam Bartłomieja do kontynuowania losów zaprzyjaźnionej grupy Słowian, których wymyśliliśmy na potrzeby naszej książki. Zrobiliśmy szkic kolejnych etapów akcji i… do roboty. Tej kolejnej książce nadaliśmy tytuł
***********
“SŁOWIANKA”
Promocja “Słowianki ” Bartłomieja Wagnera (pseudonim pisarski), odbyła się w ArtSalonie w Wesołej,
wzbogacona występem Magdy Jurusz i Eweliny Koc, który wzbudził ogromny zachwyt publiczności. Na pianinie akompaniował profesor Aleksander Żukowski, a Bogumił Wtorkiewicz opisał całe wydarzenie w Kronice Salonu i podarował mi wypis.
Taki nadaliśmy tytuł książce, bo wokół Słowianki Dosi miała rozgrywać się akcja. Dosia zwana też Szczęściwą (super imię do wymówienia przez cudzoziemca 🙂 ) , Miszka, Mirko, Lupinka i inne postacie przez nas stworzone, też czekały niecierpliwie na wydarzenia i życiowe przygody jakie dla nich wymyślimy. A to wcale nie było takie proste. Tworzyliśmy przyjaźnie poddając je próbom, staraliśmy się pokazać przemianę złych ludzi w dobrych, kładąc szczególny nacisk na uczciwość, szacunek dla Natury, której jesteśmy częścią, a nie właścicielami jak się często błędnie mniema. Trzeba było znaleźć rozwiązania dla ekstremalnych sytuacji w jakie pakowaliśmy naszych bohaterów podbarwiając je humorem czy zabawnymi dialogami.
Ustalanie wszystkich szczegółów wymaga dużej uwagi, bo choć postacie fikcyjne (nie wszystkie) a przygody wymyślone, to osadzone są w konkretnych wydarzeniach jakie zanotowała historia. Wszystko musi być zgodne z dokumentem, a dla nas dodatkową trudność stanowiło to, że staramy się wybierać fakty mało znane. Trzymać się musimy też czasu jak i miejsca na mapie, bo prowadzimy naszych książkowych przyjaciół trudnymi szlakami od królestwa mrocznego Herodowego terroru, aż do Krainy, do Wistlicy, gdzie ich dom, a potem znacznie dalej, o czym będzie w kolejnym tomie.
Przez jakiś czas książka była dostępna w księgarni przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
http://prus24.pl/bookstore,details,9788362989065,SLOWIANKA.html
Im dłużej współpracowaliśmy, tym więcej pojawiało się pomysłów. Aż trudno było je wszystkie zmieścić na tych 256 stronach. Przyjaźń i wesołe przygody z dzikimi zwierzętami, zbójeckie i pirackie potyczki, przygody naszych bohaterów podczas wędrówki szlakiem bursztynowym, czy przedzieranie się przez puszcze i bory. Opisy przyrody przeplatają się tu z pełnymi grozy sytuacjami, albo zabawnymi scenami.
Mój entuzjazm i chęć tworzenia zaczął udzielać się rodzinie. Do współpracy włączyła się moja córka i zaoferowała przygotowanie książki do druku. Jest perfekcyjnym grafikiem komputerowym.
Ponieważ praca zawodowa w dzisiejszych czasach zajmuje młodym ludziom niemalże całe dnie, to pracowała nocami, a ja towarzysząc jej, miałam okazję zobaczyć jak działa profesjonalista. I zrozumiałam to, co zwykło się mówić o grafikach komputerowych, że muszą mieć anielską cierpliwość, bo praca jest bardzo żmudna, a wystarczy jeden zleceniodawca, żeby umordować wykonawcę. Dlatego pewnie jest tak dużo na ten temat żartów, a powiedzenie, że zawsze wina spada na grafika, to choć bezpodstawne, to tak się dzieje.
Tworząc nasze książki trzymamy się pewnych zasad, które nazywamy normalnością, a co dzisiaj nie jest zbyt popularne. Jesteśmy przeciwnikami szokowania sztuką w celach marketingowych, dlatego nie używamy wulgaryzmów, nie depczemy sacrum. Dlatego też i język jaki stosujemy jest piękną, barwną i śpiewną polszczyzną. Język polski jest bardzo bogaty. Należy go szanować i rozwijać. Wszystko można wyrazić w nim na różne sposoby i my staramy się to wyeksponować, a dodatkowo, żeby bardziej oddać klimat tamtych czasów, Autor stylizuje go na archaiczny, w sposób prosty i zrozumiały dla każdego.
Na zdjęciu fragment spotkania poprzedzającego promocję “Słowianki” na które nas zaproszono do DK Zacisze. Autor “Słowianki” przybył do Polski specjalnie na tę okazję.
Obecnie powstają kolejne tomy, ale brakuje mi czasu na wykonanie ilustracji. Trzecia część ma roboczy tytuł “Opowieści dla Wnusi”. Jeszcze nie zdecydowałam czy wykonam ilustracje, bo podejmuję nowe wyzwania, szkolenia, kursy… próby w zespole wokalnym też zabierają wszystkie wolne chwile.
***************
Skupiłam się teraz bardziej na pisaniu i właśnie moje felietony i wiersze ukazały się w Drugiej antologii Stajni Literackiej Stowarzyszenia Pisarzy Polskich wśród utworów innych uczestników. Na okładkę został wybrany rysunek świdermajerowego aniołka mojego autorstwa, co sprawiło mi ogromną przyjemność.
Tak dużo chce się zrobić, a dni takie krótkie.
28 lutego 2023
Dzisiaj bardzo miły dzień. Udało mi się doczekać kolejnej antologii SPP na której okładce jest mój obrazek. Ogromnie się cieszę i wdzięczni jesteśmy całą Stajnią Literacką profesorowi Piotrowi Muldner-Nieckowskiemu za ogromną pracę i zaangażowanie w wydanie antologii.
*************************************************************************
WOJCIECH WILCZYŃSKI PISARZ
Najciekawsze momenty w moim życiu dzieją się przypadkiem i zwykle za sprawą książek. Takoż i tym razem przypadek sprawił, że poznałam interesującego człowieka, pisarza, który sprezentował mi kilka swoich książek. Oczywiście z przemiłymi dedykacjami.
Wojciech Wilczyński, jego podróże, praca na różnych eksponowanych stanowiskach w wielu firmach jak i codzienne funkcjonowanie wśród ludzi z różnych środowisk społecznych i zawodowych w kraju i za granicą, są inspiracją do pisania. Opowiadania, felietony, reportaże jak i cała twórczość charakteryzuje się zwięzłością informacji. Nie ma tu zbędnych ozdobników, aczkolwiek jest ogromna dbałość o każde słowo. Piękna, literacka polszczyzna zachwyca a lekkość z jaką autor posługuje się słowem nie daje oderwać się od lektury. Każde zdanie budzi ciekawość kolejnego zdania, a treść nasycona autentyzmem pozwala na przeżywanie opisywanych historii i zostawia przestrzeń na rozwijanie wyobraźni czytelnika. Wiarygodność i szczerość to ogromne atuty pisarza.
A jak sam autor pisze o tym co robi, znalazłam na jego blogu:
“Pisanie to praca w całkowitej samotności. Meritum stanowi odkrywanie w sobie zdolności do miłości. Wiara w lepsze jutro i jej upowszechnianie jest inspiracją bloga. Dążę do stworzenia szczególnej relacji z osobami, które nie myślą stereotypowo, kierują się własną intuicją odrzucając fałszywe wzory i standardy. I wierzą w urzeczywistnienie marzeń. Prezentacja wizji przywrócenia etosu sprawiedliwości, zapewnienia słabszym równych szans i lepszych warunków życia jest sprzeciwem wobec status quo. W tekście jak w lustrze relacjonuję szczególne perypetie indywidualnych postaci, by oglądane z różnych perspektyw zyskały walor uniwersalności. To zapis obserwacji lęków, nadziei, przemyśleń i doświadczeń, które nam towarzyszą. Pragnę, by idee, które przedstawiam i wyznaję, stały się bliskie czytelnikowi.”
***********************************************************************
KAZIMIERZ NOWACKI – WIERSZE
Pisanie łączy ludzi. Poecie łatwiej chyba zrozumieć poetę, a wiersze mają bogatszy przekaz niż proza. Uaktywniają wyobraźnię. Wiersze , to jak naga kobieta za woalem. ale są też poeci, którzy wprost wyrażają swoje emocje dosadnie je precyzując w rymach. Kazik Nowacki zgrabnie to wszystko łączy w swojej poezji. Trafiałam przypadkiem na jego wiersze na FB , a potem zaczęłam ich szukać i w efekcie dostałam zaproszenie na wieczór autorski.
Spotkaliśmy się 11 kwietnia tego roku.
Otoczony wielbicielkami jego i jego poezji rozdawał autografy i uśmiechy.
Ja też dostałam miłą dedykację i tomik trafił oczywiście na moją półkę z wyjątkową twórczością.
Miłość, miłość, miłość… w piosence, w wierszach, na strunach gitary i w najnowszym tomiku “Z miłością pod rękę”. Miłość to temat wiodący w poezji Kazika, dlatego wybrałam ten tomik. A przy okazji wpisu wklejam wiersz, który dzisiaj przeczytałam na FB i bardzo mi przypadł do serca.
Kazimierz Nowacki
Ludzie mówią – masz serce z kamienia,
że nie jestem już zdolny do wzruszeń,
a ja milczę – uparcie się zmieniam
każdego dnia, wciąż kamień swój kruszę.
Ludzie mówią – że kochać nie umiem,
że miłości uleciał mi płomień,
ja wam mówię – nikt mnie nie zrozumie,
komu płoną miłości pochodnie.
Ludzie mówią, że nigdy nie wstanę
że utonę we własnym rynsztoku,
łzą wypłynie ma drzazga nad ranem
a przygniecie ich belka – z ich oczu
****************************************************************
NA GŁÓWNEJ – ANNA WAJDA
Anna Wajda, malarka, poetka, której wiersze przypadkiem przeczytałam w sieci. Tak czasami bywa, że już pierwsze słowa przyciągają jak magnes. Zwykłe sprawy, codzienne życie opisane w inny świeży sposób. Język polski jest piękny, jest elastyczny, ale nie każdemu udaje się to wykorzystać. Autorka w swojej poezji stosuje ciekawe porównania, niebanalne związki wyrazowe, które nadają wierszom lekkości i ciekawią. W tomiku “Na Głównej”, który otrzymałam od autorki, treść wierszy jest przejrzysta, choć poetka nie mówi o swoich sprawach wprost. To wspomnieniowe wiersze z zapamiętanych chwil z dzieciństwa, opowiedziane tym charakterystycznym dla pisarki językiem, który powoduje, że jestem ciekawa każdego następnego słowa.
Atutem tego wydania jest też grafika Anny Wajdy. Rysunki równie niebanalne jak słowa. Twarze , zwierzęta, przyroda ujęte w nowy sposób. Nie trzeba się niczego domyślać, zastanawiać, bo przekaz jest jasny, ale ujęty w zupełnie nowe formy z nasyconymi żywymi barwami. Piękny tomik, piękna poezja.
**********************************************************************
POEZJA JAK ŻYCIE – DANUTA BARTOSZUK
Jakiś czas temu zaintrygowały mnie mocno, refleksyjne wiersze Danusi Bartoszuk, które przeczytałam na FB . Potem wybrałam się na jej program autorski w La Boheme, na którym miałam okazję porozmawiać z poetką i osobiście ją poznać.
A potem na kolejny, bo zachwyca mnie jej warsztat pisarski. Bardzo chciałam mieć te wiersze w formie papierowej.
wieczór z poezją Terra Poetica w klubie przy ul. Hożej w Warszawie
Tomik pt. “Dotykając przemijania” rozszedł się bardzo szybko, ale ku mojej radości znalazł się jeden również i dla mnie z miłą dedykacją.
Czytam wiersze w nim zawarte jak powieść, bo choć każdy jest inny, to posiadają jedną przewodnią myśl, ż y c i e i bohaterkę, która zmaga się z różnymi sytuacjami. Bywa bezbronna, ale i czasami wzburzona w miłości, zrezygnowana ale i patrząca z nadzieją w chwilach rozstania. Przyjaźnie ale i zawody, radość ale i smutek, wspomnienia… bo takie jest życie i o tym opowiada Danusia Bartoszuk w swojej pięknej, wzruszającej poezji, która zmusza do zadumania i przemyśleń. Wklejam jeden z tomiku poezji pod tytułem “Dotykając przemijania”
Danuta Bartoszuk – Rozgrzeszenie
Przestań pytać, gdzie mnie nosi wieczorami,
nie domagaj się balastu zbędnej wiedzy.
Już od dawna nie jesteśmy tacy sami,
Nie chcesz wierzyć? Może inni opowiedzą,
że wypijam hektolitry alkoholi
i przygarniam wszystkie łajzy napotkane.
Nazywają mnie kobietą dobrej woli,
więc raz po raz z ciężką głową witam ranek.
Nie, nie pytaj, co jest bzdurą, a co prawdą,
czy wciąż tulę niekochanych i ubogich.
Idealna? Ech! To było bardzo dawno,
setki razy pomyliłam proste drogi.
Przestań pytać, nie oczekuj odpowiedzi
i o oczach oliwkowych nie wspominaj.
Tamtej nie ma – tyle mogę dziś powiedzieć.
Nie rozpaczaj, przecież to niczyja wina.
***************************************************************
PRZYPRAWY i 50 WIERSZY NA GODZINĘ
wiersze IWONY ŚWIERKULI
50 WIERSZY NA GODZINĘ to najnowszy tomik Iwonki jaki otrzymałam od autorki. Jest to główna nagroda w IX edycji ogłoszonego przez MiPBP w Będzinie OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU POETYCKIEGO im. Władysława Stefana Sebyły pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Będzina.
Iwonki poezja jest inna, taka szczególna wydobywająca z prozaicznych zjawisk zaskakujące refleksje ubrane w równie zaskakujące przenośnie. Te wiersze można czytać wszędzie; w kolejce, w autobusie ,ogrodzie i do poduszki. Ja mam je zawsze pod ręką, bo są doskonałym lekiem na codzienne kłopoty. Odrywają skutecznie od zmartwień, bo czytając całkowicie pochłaniają swoją treścią.
Na zdjęciu autorka na jednym ze spotkań prowadzonej przez siebie Fundacji Gargano, promującej wartościową literaturę.
**********************************************************************
LESZEK LISIECKI – POEZJA
Autora tych interesujących wierszy poznałam na spotkaniu z poezją w bibliotece w Wawrze 8 marca 2017 roku,
gdzie zaprezentował swoją twórczość,
a spotkanie poprowadziła zaprzyjaźniona z nami poetka Małgosia Krupińska – Nowicka
Poeta czytał wiersze nawiązując jednocześnie serdeczną więź ze słuchaczami dzięki swojej bezpośredniości i poczuciu humoru. Znaczną część poezji wyśpiewał akompaniując sobie na gitarze.
Teraz mam okazję wracać do tych wierszy w tomikach którymi poeta obdarował mnie po spotkaniu i jak zwykle pozostała wspólna fotografia.
**************************************************************************
KALEJDOSKOP KONSTANCINA – JEZIORNY przewodnik turystyczny
Ten bardzo szczegółowy przewodnik jest pracą zbiorową kilkunastu osób m.in. Elżbiety Rydel – Piskorskiej, która mi go podarowała z serdeczną dedykacją, podczas odświeżonej , po wielu latach, przyjaźni. Spotkanie w domu poprzedził spacer ulicami Konstancina bogaty w profesjonalnie podawane informacje rozszerzone o różne ciekawostki . I jak zwykle takie ciekawostki są bardzo interesujące i ożywiają przewodnikowe opisy.
Dużo jest tutaj zabytkowych budynków, których właściciele wyjechali za granicę i nie interesuje ich pozostawiona własność w Polsce, więc niekonserwowana, po prostu się rozpada. Tego mi bardzo szkoda, bo budynki warte zachowania.
Ale i wiele z nich jest chętnie nabywanych przez artystów, pisarzy, polityków etc. i te są odnawiane i zachowują swoją świetność.
Najważniejsze zabytki, sylwetki sławnych mieszkańców i wyczerpujące praktyczne informacje są opisane w przewodniku. Trochę mnie zaskoczyło, że Konstancin ma aż tak bogatą historię i dziedzictwo kulturowe. Jest bardzo interesującym miejscem blisko Warszawy. Warto się tam wybrać, ale trzeba sporo czasu, żeby wszystko zobaczyć.
Dzisiaj , a jest 16 lutego, otrzymałam bardzo miłą informację z Konstancina dotyczącą przewodnika który mi podarowała przyjaciółka, współautorka przewodnika. W sobotę odbiera nagrodę. Gratuluję Elu!
*************************************************************************
ZDROWO HIP-HOPOWO
“Zdrowo hip-hopowo”, to cienka książeczka w której Autor, Henryk Ditchen, prostymi rymowankami namawia do profilaktyki i dbania o swoje zdrowie.
Zwykle łatwo przyswajamy sobie informacje podawane wierszem. W książeczce mamy i te o funkcjonowaniu organizmu, jak i o wpływie różnych czynników na jego pracę . Myślą przewodnią jest promowanie zdrowego żywienia.
Ale Henryk Ditchen, to przede wszystkim poeta romantyczny. Wszystkie utwory jakie znalazłam w sieci mówią o głębokich uczuciach, rozterkach, o tym co dzieje się w duchowości człowieka, jak ten bez tytułu ściągnięty przeze mnie z FB
Poświata świec pcha mroku pierścień.
Chciwe płomyki aż się dławią,
Knot połykają i płoszą cień,
A świece powoli się pławią…
Miłość rodzi się przebiśniegiem,
Bojaźliwym płomykiem słońca.
Ogrzewana sercem, dotykiem
Pozostanie wierną do końca…
Przetrwa mrozy i upał i deszcz,
Chwile rozstania i zazdrości,
Zauroczenia i zdrady dreszcz
W odrodzeniu wielkiej miłości!
Bo świat bez uczuć jest pustynią,
W oczach tylko zimno kosmosu.
A miłość jest świata zbawczynią
I najpiękniejszym darem losu…
(Marzec 2016-03-05 Henryk Ditchen)
Bardzo interesujące jest też tłumaczenie wierszy Jesienina przez Henryka Ditchena. Trzeba mieć ogromną wrażliwość i być pozytywnie nastawionym do ludzi, żeby zrobić dobry przekład utworów tego wielkiego rosyjskiego mistrza słowa. Henryk potrafił wniknąć w psychikę poety i doskonale przekazać nastrój wierszy.
Dodatkową zaletą tomiku jest umieszczenie w nim utworów w oryginale co pozwala porównać klimat wierszy przetłumaczonych.
Oczywiście, książki są z dedykacją od Autora, jak wszystkie o których tutaj opowiadam.
17 wrzesnia 2016
Niewiele czasu minęło od powyższego wpisu, w którym przedstawiłam Henryka Ditchena na swojej stronie jako poetę romantycznego, a już mogę napisać o jego sukcesie w utworach o zupełnie innym charakterze. Jestem zaskoczona gwałtowną zmianą, bo wiersze, które teraz tworzy są pełne humoru ze sprytnie ukrytymi podtekstami. Jest w nich też zupełnie inna tematyka. Ten wydał mi się najbardziej interesujący.
Ballada o taboretowej nodze
Prawa noga taboretu wysokiego,
Ze szlachetnej dębiny jest wyrzeźbiona.
Żądała nadania tytułu – hrabiego,
Bo jest całkiem do tego przysposobiona.
Inne nogi z prostego drzewa pochodzą,
Nie posiadają rzeźb i są heblowane,
Nigdy pionu nie trzymają na podłodze
I na czarny kolor są pomalowane…
Jak można potraktować nogi na równi?
A gdzie jest poważanie dla nóg rzeźbionych?
Zawsze na świecie byli i będą główni
Pośród szarych mas i osób potępionych…
Nieważne, że siedzenie nie ma oparcia
I jest twarde, a nie wyściełane pianką,
Że chwieje się podczas i picia i żarcia.
Grunt, że prawa noga będzie hrabianką
A kto tego nie rozumie jak należy,
Temu odpowiedni nasz organ orzecze,
Że od opinii prawej nogi zależy,
Kto będzie mógł usiąść na taborecie?
Wówczas właściciel mebla, podjął decyzję,
Żadne Referendum nie rozstrzygnie sprawy,
Bo wejdzie z istniejącym prawem w kolizję
Bez wyroku i możliwości naprawy…
Zmienił rzeźbioną nogę na heblowaną
Pomalował na czarno, by pasowała
I dla innych nóg była kopią lustrzaną,
Żeby więcej nikogo nie znieważała.
Henryk Ditchen 2016
Za ten wiersz Henryk Ditchen otrzymał II nagrodę exequo z Pawłem Łęczukiem i Marią Mazińską, bo pierwszej w ogóle nie było, na Turnieju Jednego Wiersza, który odbył się 17 września w Muzeum Ziemi Otwockiej. Jury, w składzie: Przemysław Bogusz, Wanda Murat i Jacek Rostocki, oceniało utwory 17 osób które przystąpiły do konkursu.
******************************************************************
“MUM MUM I LEARN JUST FOR FUN”
Taką naturalność ma też w sobie książeczka do nauki języka angielskiego “Mum Mum I learn just for fun”, autorstwa Moniki Dody, którą otrzymałam od Autorki w prezencie.
Bezpretensjonalne ilustracje pełne ciepłych barw i angielskie słowa ułożone w zgrabne wierszyki, sprawiają, że tekst jest szybko przyswajany przez dzieci. Pobudza ich wyobraźnię i ciekawość.
Książka powstała w oparciu o metodę wypracowaną przez Autorkę, podczas wieloletniej pracy z dziećmi. To ich zapał do nauki i bardzo dobre oceny jakie osiągały w krótkim czasie, zmobilizował do jej wydania.
**************************************************************************
“W STRONĘ CIENIA”
to debiutancki tomik poezji Kasi Nowak. Zostałam nim obdarowana przy okazji spotkania z Poetką, jeszcze przed jej wieczorem autorskim w Klubie Batory w Otwocku, który miałam przyjemność poprowadzić.
Lubię Kasi wiersze, więc zaraz po powrocie do domu , siadłam sobie wygodnie , żeby je poczytać. I, jaka niespodzianka! Nie wiedziałam, że Kasia zadedykowała mi jeden z nich. Tak ładny, że muszę go tutaj wkleić. Wiersz ma tytuł
PEŁNIA
Stoi lato po kolana
w ciepłej wodzie strumienia.
Na głowie makowy wianek,
rozwiane włosy pajęczyn.
Maluje skrzydła motyli
pastelowa kredką słońca.
Rozgrzana skóra pachnie jak
roztarty liść soczystością.
Cały tomik bardzo udany, bo każdy wiersz ma w sobie głębokie przesłanie. Sporo w nich refleksji , subtelności, spojrzenia w siebie, więc czyta się z przyjemnością.
Wiersze Kasi, są szczególne, bo niepowtarzalne metafory otwierają wyobraźnię czytelnika. Dużo w nich emocji. Kasia tworzy swój własny poetycki język, opowiada o zjawiskach znanych i codziennych sprawach, w sposób zupełnie nowy. Mówi o miłości, tęsknotach, rozterkach tak, że zmusza odbiorcę do zadumy, a może i analizy własnych przeżyć. To powoduje, że chce się do nich wracać, czytać jeszcze i jeszcze…
Promocja drugiego tomiku
“MIĘDZY DESZCZAMI”
który też stoi już na mojej półce, odbyła się 23 lutego 2014 roku w SALI IM. PROF. JANA JANOWSKIEGO przy ul. Chmielnej w Warszawie.
Zatrzymałam w kadrze aparatu kilka chwil ze spotkania, a potem zrobiono i mnie zdjęcie z bohaterką wieczoru.
Jeszcze w drodze powrotnej do domu zatopiłam się w lekturze.
**************************************************************************
“BALLADA O BIEDACZYNIE ŚWIĘTYM FRANCISZKU Z ASYŻU”
Autorem jest Brat Cherubin Złotkowski
Książka liczy132 strony napisane wierszem. Opowiada o życiu św. Franciszka bardzo szczegółowo i choć zainteresowani je znają, to warto przeczytać ze względu na tę nietypową formę.
Na okładce z tyłu jest piękna modlitwa nieznanego autora, napisana w XIX wieku
Modlitwa Franciszkańska O Panie, uczyń z nas narzędzia Twego pokoju; abyśmy siali miłość, tam gdzie panuje nienawiść; wybaczenie, tam, gdzie panuje krzywda, jedność, tam gdzie panuje zwątpienie; nadzieję tam gdzie panuje rozpacz; światło, tam gdzie panuje mrok; radość, tam gdzie panuje smutek.Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać; nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć; nie tyle szukać miłości, co kochać;albowiem dając – otrzymujemy; wybaczając – zyskujemy przebaczenie; a umierając, rodzimy się do wiecznego życia.Przez Jezusa Chrystusa. Pana naszego. |
Podarowano mi tę książeczkę z dedykacją dla mnie od Autora i doceniam, że ktoś pomyślał, iż sprawi mi tym przyjemność. Sprawił, bo od dawna mam duży sentyment do świętego Franciszka. A Asyż zapadł mi w serce na zawsze odkąd to miasto zobaczyłam. Tam niepotrzebna wyobraźnia, bo miejsce jest tak nieprawdopodobnie malownicze, że człowiek na jawie przenosi się w inną epokę.
Wiele lat temu skopiowałam nawet fragment obrazu El Greca pt. Ekstaza świętego Franciszka z jakiegoś zwykłego dziennika, który opisywał historię odnalezienia tego dzieła. To była chwila emocji. Zapragnęłam namalować twarz tego Świętego. Oderwałam kawałek gazety z wydrukiem interesującego mnie fragmentu obrazu, wzięłam pastele i odsuwając inne zajęcia, zatrzymałam na papierze tę moją ekscytację chwilą.
pastela A. Kulesz wg fragmentu oryginału
Może właśnie ten ogromny zachwyt i pragnienie, żeby zobaczyć Asyż sprawiło, że wycieczka do Włoch zrealizowała się szybko i zupełnie przypadkowo. Ale wtedy, gdy malowałam ten obraz, nawet nie sadziłam że kiedykolwiek się zrealizuje.
Tomik ma dla mnie szczególną wartość, bo napisany jest przez Brata Kapucyna z zakonu, który wiąże się z moją historią rodzinną na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Moi wujkowie mieszkali na terenie Poczekajki w Lublinie, na której działalność prowadzili Bracia Kapucyni. Po latach odwiedziłam to miejsce, jakże inne od zapamiętanego z młodości , ale o tym wspomnę na BLOGU 2015.
Obecnie jest to Parafia Rzymskokatolicka Niepokalanego Serca Maryi i św. Franciszka z Asyżu.
**************************************************************************
“BATALION BOŃCZA”
„Tygrys”, to pseudonim kapitana Andrzeja Rumianka, uczestnika Powstania Warszawskiego, autora książki pod tytułem “Batalion Bończa”.
Autor zebrał w niej relacje swoje i swoich kolegów, żołnierzy Batalionu Bończa, zachowując oryginalną formę przekazu.
W książce znalazły się wspomnienia i zdjęcia z walk w Powstaniu na Starówce, Powiślu i Śródmieściu. Materiały te są efektem kilkudziesięciu lat pracy Andrzeja Rumianka.
Bardzo zależało mu na tym, żeby pokazać prawdę o Powstaniu bez spekulacji i sporów o jego sens. Często i dużo rozmawialiśmy na ten temat.
Bywałam ze swoją rodziną na interesujących prelekcjach, które kapitan prowadził w Muzeum Powstania Warszawskiego. Obdarowywał tam książkami, szczególnie młodzież i bardzo cieszył się każdym nowym słuchaczem.
Oprowadzał też chętnie po miejscach na Starówce gdzie odbywały się walki, wyjaśniając i opowiadając szczegółowo o tamtych wydarzeniach.
W styczniu 2011 roku otrzymałam od Autora zaproszenie na promocję jego książki, która odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie. Promocja stanowiła element uroczystości, podczas której nastąpiło przekazanie do zasobu Archiwum Akt Nowych mikrofilmów z niemieckiej dokumentacji wytworzonej podczas kampanii wrześniowej 1939 r., zakupionych przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych w USA.
Po bardzo uroczystej części oficjalnej zaproszono wszystkich gości na poczęstunek, a Autor podpisywał swoją książkę. Książkę, która pokazuje historię widzianą oczami jej uczestników, którą czyta się z ogromnym zainteresowaniem.
*****************************************************************
“SIDŁA”
To książka Wandy Szczypiorskiej, zawierająca kilkanaście opowiadań, które czytać można oddzielnie, bo nie zależą od siebie. Jak pisze Autorka „Historie są zamknięte, a przecież niedokończone, bo życie toczy się dalej”
Prosty zapis, jakby myśli wyrzucane na gorąco. Lubię taki styl. Aż dziw, jak bardzo można przez to rozbudzić wyobraźnię czytelnika. Nie ma mielenia słów. Są konkrety. Szczera relacja rozbudzająca ciekawość czytelnika.
Narratorem jest kobieta, niesamowicie bystra obserwatorka. Doskonale kreśli portrety psychologiczne opisywanych postaci i to chyba sprawia, że bliski staje się klimat tamtych czasów, czasów komunistycznej Polski. Młodzi tamtych realiów nie znają. Oni nawet nie wierzą, że tak było.
A „Sidła” są właśnie nasycone PRAWDĄ i dla mnie jest to chyba największa siła tej książki. Prawda tamtych czasów, prawda postaci pokazana często z nutą ironii.
Bardzo ciekawa książka do której wracam, a powroty zdarzają mi się niezmiernie rzadko.
Na zdjęciu poniżej Wanda Szczypiorska na tle willi Gurewicza w stylu świdermajer, podczas zdjęć do filmu pt. Kranz
*******************************************************************
“ŚLADY” Maria Kościuszko (Mój Blog nie tylko Artystyczny Anna Kulesz)
Autorką tomiku pt. „Ślady” jest Maria Kościuszko.
Poznałyśmy się kilka lat temu na spotkaniu literackim. W rozmowie okazało się, że urodziłyśmy się tego samego dnia i miesiąca, więc niespodziewanie zyskałam przyszywaną siostrę bliźniaczkę.
Maria Kościuszko (od lewej) jest twórczynią Otwockich Spotkań z Poezją, które zyskały dużą popularność i trwają już od wielu lat. Przyjeżdżają na nie uczestnicy i sympatycy z różnych stron Polski, bo przyciągają wyjątkowym klimatem, a Maria przygotowuje je z dużym zaangażowaniem i profesjonalizmem.
Poza tym prowadzi bardzo rozbudowaną działalność literacką, udzielając się tam, gdzie można propagować polską mowę i literaturę.
23 września 2011 roku miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu autorskim Poetki, zatytułowanym PO ŚLADACH. Dyrekcja Klubu Batory w Otwocku dołożyła wszelkich starań, żeby podkreślić wyjątkowość wieczoru. Dyskretne płomyki poustawianych w różnych miejscach świec, rozświetlały tajemniczy półmrok panujący w sali. Przez cały wieczór towarzyszył Marii grający i śpiewający poeta Michał Ratajczak, tworząc niezapomniane tło urzekającymi dźwiękami swojej gitary.
fot. A. Kulesz
Maria była bardzo radosna, choć Jej poezja ma w sobie wiele nostalgii. Jest często powrotem do lat dziecięcych, do przeżyć minionych, ale ważnych , do wspomnień i ukrytych tęsknot. To bardzo wrażliwa Poetka. Zasłuchaliśmy się w Jej wierszach, które na gorąco sama komentowała. Są jak obrazy malowane akwarelą, delikatne, przemyślane… Kilka osób, na prośbę Marii , czytało Jej poezję. Mnie przypadł w udziale „ List do Pana F…” I w tym , i w każdym innym wierszu Autorki, odbiorca może odnaleźć cząstkę siebie…
A potem razem statystowałyśmy w etiudzie filmowej “Kranz” G. Radomskiego i K. Mrozińskiego. Na zdjęciu czas oczekiwania na kolejne ujęcia.
Na zakończenie pracy wspólne zdjęcie na tle willi Gurewicza
fot. z FB z profilu Kranz film
**************************************************************************
CO WYŚPIEWAŁY FALE ZATOKI
OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
MUSZELKI PAMIĘCI ZNAD ZATOKI PUCKIEJ
Henryk Musa, kaszubski poeta.
Postać niesamowicie barwna o której można pisać i pisać, ale w sieci jest tak dużo informacji o nim, że nie będę ich powielała. Ograniczę się tylko do wspomnienia, kiedy się poznaliśmy. To było na jednym ze spotkań literackich. Bawił uczestników anegdotami, opowieściami o jego ukochanej ziemi kaszubskiej. Wszędzie gdzie się pojawia, wytwarza klimat ciepła i serdeczności. Ludzie się otwierają i bawią razem z nim. Zaprezentował wtedy kilka swoich wierszy i zaskakiwał niespodziankami, które uwielbia.
fot. A. Kulesz
Ten interesujący człowiek i poeta dał się poznać również poza granicami kraju, skąd przywozi ciągle liczne nagrody, dyplomy, medale, statuetki i wyróżnienia. Ma na swoim koncie 12 wydanych książek. Są to wspomnienia z różnych etapów życia, jak i tomiki wierszy. W kilku z nich mam swój udział, w formie pisanej i malowanej.
„Muszelki Pamięci” to swoisty przegląd miejsc i klimatów związanych z życiem Autora. Z osobistymi wspomnieniami przeplatają się tu wiersze poety i regionalne gawędy.
A to kolejny tomik w którym Poeta umieścił w treści moje wpisy i obraz mojego autorstwa na okładce zewnętrznej.
lipiec 2017
Właśnie została wydana książka Beaty Musy, którą Autorka uczciła siedemdziesiąte urodziny swojego ojca Henryka. Jest to zbiór krótkich wspomnieniowych opowieści osób, z którymi poetę łączy trwała przyjaźń. W tym gronie mam również swoje miejsce, ale książka jeszcze do mnie nie dotarła. Otrzymałam ją na razie w formie elektronicznej i piękny wiersz od Poety
TOBIE II
Ty jesteś kwiatem stojącym na oknie
a ja – chmurką płynącą po niebie
niesiony na skrzydłach wiatru
Ty zostajesz na ławce parapetu
ja – odchodzę w dal
Jesteś dla mnie przystanią
wiecznym marzeniem i smutkiem
miłość tysiącami wiosen
rozbłyskująca jak górskie potoki
Masz tyle uroku
i przenikasz jak górskie potoki
sny moje
************************************************************************
JEŚĆ!!!
To wspólny tytuł krótkich opowieści profesora Jerzego Bralczyka o słowach związanych z jedzeniem. To eleganckie wydanie z kolorowymi fotografiami miałam okazję nabyć dzisiaj, z dedykacją autora, bo Jerzy Bralczyk był gościem specjalnym wieczoru w wesołowskim Salonie.
Spotkanie odbyło się 7 grudnia, późnym niedzielnym popołudniem w ArtSalonie w Wesołej, obecna nazwa Wesoły Salon u Renaty Kozerskiej. Dawno tam nie byłam i przyjemnie zaskoczyły mnie zmiany wprowadzone przez gospodynię .
fot. W. Stańczak
Ale przy pianinie niezmiennie od lat, profesor Aleksander Żukowski, znany z programu „Podwieczorek przy mikrofonie”. I do znanej melodii rozpoczynającej tamtą audycję, ale ze słowami Iwonny Buczkowskiej, zaśpiewaliśmy wspólnie piosenkę , która otworzyła dzisiejszy wieczór.
Program był bardzo bogaty w poezję mówioną i śpiewaną przy akompaniamencie gitary, której strofy przenosiły słuchaczy w inne realia.
Był też tekst napisany w staropolskim języku, który wspólnie tłumaczyliśmy na współczesny. Humor , serdeczna atmosfera i to, że wszyscy czują się tam jak w domu, to zasługa Gospodyni, Renaty Kozerskiej.
*************************************************************************
W moim ogrodzie
Ta książka Henryku, jest nawiązaniem do Twoich wspomnień z grudniowego komentarza poniżej i wspomnień o poznanych Aniach.
Właśnie wczoraj otrzymałam ją od samej autorki Ani Pałasińskiej, przy okazji widowiska, którego też jest autorką i na które miałam przyjemność być zaproszona.
Zaskoczyła mnie taka Wielka Sztuka w małym mieście. Byłam tam pierwszy raz, choć teatr działa już od kilku lat. Wszystko okazało się tu wielkie. Sam teatr również, bo jego sufit , to gwiazdy, a na widowni było pewnie ponad pięćset osób. Głównie młodzi ludzie. Najmłodszy miał kilka miesięcy i przespał całą sztukę, ale wszyscy od niego starsi wpatrzeni byli w aktorów i nagradzali ich brawami. A było za co. Świetnie zagrane role, dopracowane kostiumy, a teksty pełne ciekawych myśli i humoru przeplatane rapem i tańcem dawnym . Mnie brakowało trochę, lepszego nagłośnienia, ale pewnie i to w przyszłości będzie.
Po spektaklu, autorka podpisywała swoją książkę pt. „W moim ogrodzie”. Jest to opowieść o powstawaniu teatru, rodzinie , przyjaciołach.
Wspomnienia podbarwione humorem i naturalność przekazu sprawiają, że książkę czyta się z dużym zainteresowaniem.
Do późnych godzin trwała zabawa przy ogniskach. Wspólne pieczenie kiełbasek i serdeczna atmosfera sprzyjała nawiązywaniu znajomości i kontaktów międzypokoleniowych.
Do Teatru Stajnia w Otwocku, otoczonego bujną przyrodą rzeki Świder, przychodzi młodzież, która znajduje przyjemność w tworzeniu i doskonaleniu się. Kiedy opuszczałam to miejsce, zauważyłam niewielki napis „ nie palimy, nie pijemy, nie ćpamy”. Bycie tutaj sprawiło mi ogromną przyjemność i na pewno będę tu wracała.
Obok teatru pani Ania ma stajnie i piękne konie.
********************************************************************
JOANNA KOŻAN -ŁAZOR POETKA
Poetka z Otwocka o kresowych korzeniach. Serdeczna, pełna pozytywnej energii obdarowała mnie swoimi wyjątkowymi wierszami. Dużo w nich refleksji, niebanalnych opisów przyrody, którą Joanna słyszy i czuje.
W taki sam niezwykły sposób przedstawia zwykłe zjawiska jak w tym wierszu. Cztery ściany wypełnione poezją nadchodzących świąt.
Tak, tak. Otrzymałam i dziękuję.
Jeszcze jest trzeci tomik MUSZELEK PAMIĘCI. A twoje refleksje o tych tomikach? Tylko szczerze, bez kadzenia. Dziękuję. Henryk
Aniu, technologia ŻYWNOŚCI, a nie żywienia. Żywienie człowieka to inna dziedzina wiedzy, pokrewna z nauką o żywności i przetwórstwie.
Pozwolę sobie na odrobinę kryptoreklamy na Twoim blogu I wskażę odnośnik do akapitu, który tę różnicę usiłuje wyjaśnić.
http://kulinarnefantazje.wordpress.com/2014/07/01/grubym-i-chudym-pod-rozwage/
http://kulinarnefantazje.wordpress.com/2014/07/01/grubym-i-chudym-pod-rozwage/
Serdecznie i przeddeszczowo…
Korekta przyjęta. Dzięki. Tak niewiele, a robi dużą różnicę.