MODA NA DZWONY

Szkoda, że nie mamy miejsca na magazyny w których można by przechować dawne ubrania, bo moda wraca, powtarza się. Wspominam z sentymentem rzeczy, które kiedyś szyłam, a po kilku założeniach oddawałam, a nawet był czas, że mogłam je sprzedać, bo zamarzyło się coś innego, nowego. Miałam formy z niemieckiej Burdy, wyobraźnię, trochę zdolności i sprytu, co wystarczało, żeby na każdą okazję mieć coś nowego. Moja młodość przypadała na czasy, kiedy w sklepach niewiele było atrakcyjnych ubrań, bo moda PRL to raczej jednolitość i szarość, a ja zawsze lubiłam inność. Robiłam sweterki na drutach, czapki na szydełku, kupowałam materiały na spodnie, sukienki, bluzki i szyłam. Były wtedy modne dzwony zaprasowane w kant, więc jedno popołudnie i były nowe spodnie. Szczególnie lubiłam z mankietami. Na zdjęciu z brązowej, dobrej jakości, wełny.

fot. prywatne archiwum

Trudno mi się było z takim krojem rozstać, bo sylwetka wyglądała zdecydowanie ciekawiej niż we współczesnych rurkach. Dzwony zakrywają wszystkie mankamenty figury, czego nie można powiedzieć o rurkach eksponujących każdą nierówność, niedoskonałość. Grubsze osoby kojarzą mi się z kasztanowymi ludzikami na zapałczanych nogach. Ja też, bo rurki noszę i ja. Cieszę się , że wraca moda z przed lat, chociaż trzeba będzie wyciągnąć zapomnianą maszynę do szycia. Bluzkę (zdjęcie) nawet ozdobiłam kwiatowym haftem. Miała kolor ciemnego niebieskiego nieba.

fot. W. Kulesz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *