Właśnie otrzymałam oczekiwaną antologię POD WIATR wydaną przez Stowarzyszenie Autorów Polskich w której jest również mój tekst.
Wklejam całą treść jaką wysłałam do redakcji.
Jeden z moich wierszy zaczyna się od słów “trudno iść drogą na której stopy wplątują się w korzenie, potykam się i podnoszę, żeby nie stracić z oczu celu podróży…”. Nie zawsze i nie wszystko daje się realizować bez trudu. Marzenia spełniają się szybko i łatwo tylko w bajkach, ale w życiu trzeba nad tym popracować i włożyć sporo wysiłku, żeby je osiągnąć.
Od dziecka bardzo chciałam zostać malarką. Chciałam mieć dom pełen swoich olejnych obrazów, bywać na wernisażach, spotykać artystów i rozmawiać z nimi o malowaniu. Wydawało mi się, że to krąg pasjonatów o wyjątkowym darze tworzenia, dla mnie niedostępny. Szybko zrozumiałam, że jest trochę inaczej, bo prawdziwie rozkochani w sztuce mają inną wrażliwość, a wielu to tylko rzemieślnicy dla których malarstwo jest źródłem utrzymania. Ale to nie było przeszkodą, żeby marzyć.
Kiedy musiałam dokonać wyboru kim zostanę, bez namysłu poinformowałam rodzinę, że chcę uczyć się malowania, ale reakcja nie była dla mnie przychylna. Mimo, że niczego mi nie odmawiano, tym razem usłyszałam, że to żaden zawód i zgody nie ma. To były czasy, kiedy większość z nas podporządkowywała się decyzjom rodziców. Zostałam chemikiem, ale moją duszę niezmiennie wypełniała fantazja i wrażliwość artysty. Oglądałam filmy o życiu malarzy, chodziłam do muzeów spędzając tam wiele czasu przy każdym obrazie, analizowałam każde pociągnięcie pędzla, a na codzień nie rozstawałam się z ołówkiem i kredkami. Ozdabiałam drobnymi rysunkami wszystko co wpadało mi w ręce i wszystko co można było pomalować. Próbowałam różnych technik i tworzyłam swoje własne, bawiąc się zaskakującymi efektami, ale marzeniem pozostawały ciągle farby olejne na dużych płótnach.
Po przejściu na emeryturę było więcej czasu na zajęcie się sobą, na spełnianie marzeń, ale realizacja najważniejszego z nich znowu napotkała trudności, choć innego rodzaju. Śniłam o pracowni, a to wiązało się z dużymi wydatkami. Materiały malarskie są bardzo drogie. Nie mogłam obciążać domowego budżetu swoimi zachciankami, bo i poparcia dla moich fantazji nie było, więc poszukałam możliwości dodatkowego zarobku na ten cel i mimo, że było trudno, to cierpliwie do niego dążyłam. Ku swojej satysfakcji osiągnęłam go dość szybko. Przyszedł moment wyjątkowo radosny, kiedy taszczyłam do domu blejtramy, pędzle, farby i wiele innych potrzebnych akcesoriów do malowania, a mieszkanie wypełniło się sosnowym zapachem terpentyny. Byłam prawdziwie szczęśliwa.
Nie miałam wiedzy teoretycznej, więc pokrywałam płótna farbami metodą prób i błędów. Kiedy powstawał pierwszy duży olejny obraz i realizowało się marzenie z dzieciństwa, farby mieszały się ze wzruszeniem.
Obrazów przybywało i przyjaciele namówili mnie na pokazanie ich na wystawie. Emocje, trema… od rana nic nie jadłam. Przygotowania i niepewność … Przyszli wszyscy zaproszeni goście; znajomi, przyjaciele, rodzina… były kwiaty, wino i pamiątkowe fotki. Rozmowa z redaktorem naczelnym lokalnej gazety zaowocowała interesującą i przychylną relacją z wystawy pt. “Świat Anny”. To było długie i bardzo udane spotkanie pełne ciepła i serdeczności. Po nim nastąpiły zbiorowe i indywidualne wystawy tematyczne w domach kultury, bibliotekach, salonach, klubach, na festiwalach kultury i aukcjach charytatywnych. Zaproponowano mi też udział w WOŚP w roku 2012, skąd otrzymałam dyplom podziękowania za podarowany na aukcję obraz. Wszystko sprawiało mi ogromną radość, bo robiłam to o czym marzyłam od dziecka, bo realizowałam to co naprawdę w życiu kochałam. Nie wiem jak potoczyłoby się moje życie gdyby mi pozwolono uczyć się malowania, ale wiem, że trzeba realizować to co w duszy gra, żeby zyskać spokój i spełnienie. Nigdy nie jest za późno.
Otrzymałam duże wsparcie, zaufanie i serdeczność od bliskich i obcych mi osób. Wszyscy pozostaną na zawsze w mojej wdzięcznej pamięci i w moim sercu.
Nigdy nie rezygnuję ze swoich marzeń, bo one się spełniają. Jeśli się czegoś bardzo pragnie, to znajdują się siły i pomysły na pokonanie przeszkód. Zrealizowałam wszystkie swoje pasje i pragnienia. Nie było lekko, ale to już zupełnie inna historia…
Malować, mając podstawy nabyte w szkole, to może i Sztuka, ale żadna sztuka. Malowanie instynktowne, to Sztuka przez duże SZ, ponieważ przesłanie wypływa z wnętrza artysty, nieskażone kanonami. Nierzadko głównym ,jeśli nie jedynym, celem malarza jest zademonstrowanie talentu, techniki, warsztatu. U Ciebie, Aniu, malarski warsztat jest narzędziem do przekazywania treści. A ponieważ mamy dziś społeczeństwo obrazkowe, Twoje malarstwo ma większą wymowę niż słowo pisane,a trafia do większej rzeszy odbiorców z większej liczby środowisk, niż dajmy na to poezja, choćby najwyższych lotów.
To naprawdę miłe dowiadywać się, że to co tworzymy nie jest obojętne odbiorcy. Cokolwiek się robi, to zawsze z myślą o drugiej osobie,bo przekazanie komuś tego co czujemy, tego co nie zawsze daje się wykrzyczeć, albo powiedzieć, jest pewnego rodzaju terapią. Robimy to w różnej formie, a poezja i obrazy są chyba najbardziej do tego odpowiednie. Malowanie mnie uspokaja, świat zewnętrzny, jego obecna agresja,przestaje wtedy istnieć. Kto wie, czy jednak nie zbuduję na nowo swojej malarskiej niszy spokoju.
Myślę, że komentarz powyżej jest trafny. Przekaz obrazu, rysunku, szkicu jest wyrazisty, prawdziwy. Slowo pisane jest dziś często środkiem manipulacji, budzi wątpliwości. Malunki ANNY np do SŁOWIANKI ( i mnóstwo innych!) są wspaniałymi ilustracjami, pracami malarskimi, tutaj obraz wspiera słowo, i je dopełnia. To sztuka prawdziwa, bo mamy ciekawe, przekonujące i barwne odzwierciedlenie naszej historii.
Z wszelką poezją, mówiąc szczerze, czasem trudno mi się identyfikować. Wielu autorów mnie nie przekonuje. Kwestia indywidualna. GRATULACJE dla Anny, za jej pasje, realizowane mimo róznych przeciwności.
Bardzo ciekawa opinia, bardzo dla mnie inspirująca, szczególnie w czasie pandemii, kiedy wszystko zaczyna tracić sens i ulatuje ochota na wszelkie działania, również artystyczne. Dziękuję serdecznie.