Dzisiaj bezpośrednio po naszym (ALE BABKI PLUS) koncercie w SDK, przemieściłam się na ulicę Hożą . Z koncertu na koncert – pełnia życia 🙂 To tam, do Klubu na Hożej zaprosiła mnie z rodziną, Yana Zrazhewskaya, na swój koncert. Moi bliscy, również zafascynowani śpiewem tej młodziutkiej artystki syberyjskiej, już tam na mnie czekali. Zaskoczona byłam, że w starej kamienicy mieści się taki przestrzenny klub.
Wszystkie miejsca zajęte, Yana odrobinę spięta, a my oczekująco w nią wpatrzeni. Teraz, kiedy sama znajduję się raz po jednej, raz po drugiej stronie, potrafię sobie wyobrazić co czuje aktor na którego wzrok wszystkich jest skierowany. Opanowania tremy trzeba się po prostu, nauczyć. To ogromna mobilizacja i praca nad sobą.
Koncert był zachwycający z interpretacją pełną różnych emocji, od tych bardzo subtelnych po wstrząsające. Yana przymyka oczy i zdaje się wnikać w wykonywany utwór, w swoje muzyczne wnętrze.
Śpiewała rosyjskie pieśni ludowe, kozackie ballady i poezję wplatając też elementy rocka. I tak znalazły się utwory Wysockiego, Okudżawy, Mitiajewa i współczesnych autorów jak Szewczuk, Arbienina, Surganowa, Cigrakow i innych.
Doskonale też zaprezentował się kolega, którego Yana zaprosiła do udziału w swoim koncercie. Grał i śpiewał rewelacyjnie.
No i kolejny wieczór przeleciał niezauważenie, choć po koncercie długo jeszcze i miło spędzaliśmy czas… już w małym ścisłym gronie.