MOJA MIŁOŚĆ – MUZYKA

“Jak dobrze mieć sąsiada… ” Zapewne tak, ale nie zawsze. Gdybym miała sąsiada, to na pewno nie pozwoliłoby mi to na słuchanie głośnej muzyki co uwielbiam prawie od dziecka, bo towarzyszą temu absolutnie inne, pełniejsze odczucia przy jej odbiorze. Wnika w każdy element naszego ciała, pobudza je albo wycisza i uspokaja. Lubię takie zderzenia emocji. Bez muzyki żyć nie potrafię. I dzisiaj właśnie nie spodziewając się niczego specjalnego siadłam do komputera, żeby czegoś poszukać i przypadkiem trafiłam na link do muzyki Mariusza Żółkiewki – ViNATi. Byłam dawno temu na dwóch jego koncertach, ale to co usłyszałam teraz, to trudno opisać. Huragan i subtelność. Perfekcja, wszystko dopracowane i wrażenie, że artyści nie odtwarzają muzyki, ale są muzyką. Mistrz tak mówi o swoim graniu „W muzyce klasycznej prędkość oznacza emocje, a rockowej, to właśnie gitara daje możliwość ich nadania. Wplatam więc w instrumentalną muzykę rockową poszczególne frazy muzyki klasycznej, głównie Paganiniego i Bacha.

W sieci znalazłam podsumowanie , które w pełni wyraża też moje odczucia: “Czy gitara elektryczna może brzmieć jak harfa, romantyczna lutnia, cytra, a nawet chińskie guqiu? Czy na elektrycznej gitarze wesołe allegra i smutne adagia mogą brzmieć równie pięknie i poważnie jak na starożytnych, klasycznych instrumentach? Czy w rękach człowieka przyrząd wytwarzający dźwięk przybierać może postać raz niewinnego, bezbronnego dziecka, a raz namiętnej, nieposkromionej kochanki?  MANDALA, Warszawa”
Tak, tak gra Mariusz Żółkiewka ze swoim zespołem SUNDARAM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *