Wszystkie wpisy, których autorem jest admin

MOJA MIŁOŚĆ – MUZYKA

„Jak dobrze mieć sąsiada… ” Zapewne tak, ale nie zawsze. Gdybym miała sąsiada, to na pewno nie pozwoliłoby mi to na słuchanie głośnej muzyki co uwielbiam prawie od dziecka, bo towarzyszą temu absolutnie inne, pełniejsze odczucia przy jej odbiorze. Wnika w każdy element naszego ciała, pobudza je albo wycisza i uspokaja. Lubię takie zderzenia emocji. Bez muzyki żyć nie potrafię. I dzisiaj właśnie nie spodziewając się niczego specjalnego siadłam do komputera, żeby czegoś poszukać i przypadkiem trafiłam na link do muzyki Mariusza Żółkiewki – ViNATi. Byłam dawno temu na dwóch jego koncertach, ale to co usłyszałam teraz, to trudno opisać. Huragan i subtelność. Perfekcja, wszystko dopracowane i wrażenie, że artyści nie odtwarzają muzyki, ale są muzyką. Mistrz tak mówi o swoim graniu „W muzyce klasycznej prędkość oznacza emocje, a rockowej, to właśnie gitara daje możliwość ich nadania. Wplatam więc w instrumentalną muzykę rockową poszczególne frazy muzyki klasycznej, głównie Paganiniego i Bacha.

W sieci znalazłam podsumowanie , które w pełni wyraża też moje odczucia: „Czy gitara elektryczna może brzmieć jak harfa, romantyczna lutnia, cytra, a nawet chińskie guqiu? Czy na elektrycznej gitarze wesołe allegra i smutne adagia mogą brzmieć równie pięknie i poważnie jak na starożytnych, klasycznych instrumentach? Czy w rękach człowieka przyrząd wytwarzający dźwięk przybierać może postać raz niewinnego, bezbronnego dziecka, a raz namiętnej, nieposkromionej kochanki?  MANDALA, Warszawa”
Tak, tak gra Mariusz Żółkiewka ze swoim zespołem SUNDARAM

SPOTKANIA LITERACKIE – Warszawska Szkoła Pisania – Jubileusz

To już pięćdziesiąte, jubileuszowe spotkanie Stajni Literackiej Warszawskiej Szkoły Pisania Stowarzyszenia Pisarzy Polskich ( wpisy związane – 16.02.2016 i 12.04.2016). Prowadzącym i opiekunem naszej grupy jest twórca Wielkiego słownika frazeologicznego języka polskiego, profesor Piotr Muldner-Nieckowski z którym, niestety, musieliśmy rozstać się  dzisiaj na czas wakacji. Będzie nam bardzo brakowało interesujących wykładów.

IMG_0008fot. Anna Kulesz

IMG_0006 drugiefot. Anna Kulesz

IMG_0004fot. Anna Kulesz

Nie było nas dzisiaj dużo, ale zawsze tak jest przed wakacjami. Egzaminy, przygotowania do wyjazdów etc. I nasze spotkanie też miało swobodniejszy charakter, choć kilka nowych utworów poddawaliśmy twórczej krytyce jak zawsze. Ciekawy okazał się wiersz o nodze od stołu. Zdawałoby się , że temat banalny , mało interesujący na inspirację do wiersza, a jednak… dusza artysty potrafi zaskoczyć.

Ballada o nodze od stołu

Prawie zawsze jest schowana

Pod obrusem adamaszkowym,

Jest szlachetna, inkrustowana

W dużym pokoju zamkowym.

Zapoznana z sagą rodziny,

Zna dotyki domowych butów.

Może dowieść rodowe winy,

I sekrety tajnych dysputów.

Na przyjęciach goście durnieli:

Tym jedzenie nie smakowało,

Tamci uciech nieziemskich chcieli,

Damom chętnie się plotkowało…

Lakier zadrapany ostrogą,

Szablą i pantofelkiem damskim

Jest pouczająca przestrogą

Panom, o zachowaniu chamskim…

Potem ściemniała, ze szparami

Od blatu stołu się oddziela,

Pali się na kominku z drwami

Na swoją cześć iskrami strzela…

(Henryk Ditchen 29.05.2016)

 

Z okazji Jubileuszu otrzymaliśmy antologię pt „Co jest pisane” w której zostały zebrane utwory 31 osób spośród słuchaczy przyjeżdżających do Stajni z całej Polski.

IMG_0005fot. Anna Kulesz

Na okładce książki jest obrazek mojego autorstwa. To wiosenny aniołek z fragmentem świdermajerowskiej werandy o czym są dwa wiersze wewnątrz tomiku.IMG_0005 drugiefot. Anna Kulesz

To jeden z nich, który oparłam na swoich wspomnieniach z dzieciństwa

Weranda pełna wspomnień Anna Kulesz

Ażurowa weranda

zastygła w winorośli

jak zamek opuszczony

w słowiańskich legendach

do niej przyklejone

drewniane schodki

na których bose stopy

małej dziewczynki

odmierzały upływający czas

Tu dokonywały się narodziny lalek

utkanych z dziecięcych fantazji

i kwiatowych płatków

tu rzeczywistość zmieniała się w teatr

Dzisiaj pozostała tylko koślawa ławka

i złamana deska w progu

ale miejsce jeszcze ciągle pachnie

pomarańczowymi nasturcjami

choć świdermajery odchodzą

jak starzy ludzie

jak zapomniane bajki…

JERZY HYSKA – POWRÓT

Dzisiaj dowiedziałam się o operacji  jaka czeka mojego dobrego kolegę poetę, którego wierszem rozpoczęłam pisanie blogu (wpis z 5 maja 2014). Jerzy Hyska  choruje bardzo poważnie od wielu lat i od wielu lat jest dializowany , ale mimo ciągłego cierpienia tworzy i tworzy setki nowych wierszy. Obdarowuje nimi znajomych, pisze na FB, jest zapraszany na różne spotkania literackie. Jego poezja, to PRAWDA. Pisze odważnie to co czuje i tak jak myśli bez chęci przypodobania się komukolwiek  ,  a odwaga kosztuje więc jest oczywiste, że ma zwolenników i przeciwników. Jest kontrowersyjny. Może dlatego nie wydał do tej pory swoich wierszy. Zawiera w nich to co  dzieje się wokół nas i swoje na ten temat przemyślenia, ale dużo miejsca poświęca  też opisowi śmierci klinicznej, którą przeżył dawno temu . Jego relacja z powrotu do żywych znalazła swoje miejsce w książce pt. „Polskie życie po życiu”.

We wtorek Jerzy będzie miał zabieg, pobrania wycinka z  guza wątroby. Dzisiaj wyszukałam w sieci taki jego wiersz:

Powrót

Ujrzałem z daleka, duże, piękne schody
Po których złoto spływało jak woda
Zobaczyłem postać przepięknej urody
Która szła do góry po tych złotych schodach

Dokąd one wiodły tego nie widziałem
Stałem za daleko zanurzony w cieniu
Ale nie pytając wszystko rozumiałem
Bo patrząc wiedziałem, o bożym istnieniu

Gdy ciało walczyło chorobą zmęczone
Dusza uwolniła się jak ptak z niewoli
Potem powróciła miłością wzmocniona
I służy mi dalej w doli i w niedoli

Piękna wizja wzmocniła mi miłość i wiarę
Przywrócona wiara, przyniosła nadzieję
Dawne dni już przestały być smutne i szare
A w mym sercu przed śmiercią lęk dziś nie istnieje

Teraz już nie błądzę jak dawniej bez celu
Dziś żyję dla bliźnich i dla Ciebie Panie
Wiem, że pośród ludzi jest nas tak niewielu
Że jak chorążowie niesiemy przesłanie
Wizja
Kiedy powróciłem znów do swego ciała
Ból do mnie powrócił, zimno i pragnienie
Dusza powróciła, choć już odejść chciała
By z życiem się nie zmagać, jak Syzyf z kamieniem

A potem Ty Panie dodałeś mi siły
Wzmocniłeś ciało, zabrałeś cierpienie
I znowu jak dawniej marzenia ożyły
Dziś dalej wędruję, idę za Twym cieniem

Zrozumiałem wtedy, że ciało mi służy
A ja jestem  duszą, co się w nim rozwija
Dziś jak samochodem w życiowej podróży
Jadę, a me serce rytm jazdy wybija

Ale, gdy zmęczone bić kiedyś przestanie
Jak motor, któremu zabrakło paliwa
Wierzę że moja dusza otoczona rajem
Znów będzie mogła Twą miłość podziwiać

***
Dziś gdy wróciłem i żyję od nowa
Ciągle mi ciąży jeszcze tamto życie
Próbuję piękne ołtarze budować
I pośród ludzi chcę żyć przyzwoicie

I choć podążam Panie za Twym głosem
Wciąż los złośliwy przekornie się śmieje
Nie wiem czy cierpiąc krzyż przez życie niosę
Czy  tylko wlokę za sobą nadzieję 

(Jerzy Hyska)