BARWY MORZA

Zbliżają się wakacje i chyba po raz pierwszy nie przywitam morza. Nie planujemy  wyjazdu w tym roku z powodów od nas niezależnych.  Ale często o nim myślę, bo  wiążą się z moimi najlepszymi wspomnieniami , a i duchowych wrażeń też dostarcza moc. W każdej chwili jest inne, dlatego dzisiaj wierszyk o tym jak je widzę.

Anna Kulesz 11.06.2016
BARWY MORZA
Nasycone barwami nieba
i rozkołysane blaskiem
miedziano-brązowych bioder
zniewala mnie i przyciąga
magnetycznym urokiem
 
Krwawe w ognistym rozbłysku
kryjącego się słońca
jak wino czerwone w amforze z kryształu
lub chłodne brunatną zielenią
mruczy złowrogo w czeluściach nocy
 
22
Anna Kulesz – pastel na kartonie
Przyczajone czasami
kłębi się czernią i zbiera siły
by uderzyć w przeszkodę
wyrzucając w górę sprężyste
szmaragdowe ramiona
 
To znów pędzi ku brzegowi
jak na rydwanie panny młode w bieli
z włosami rozwianymi
niby wiatrem szarpane obłoki
lub łasi się delikatnie i niewinnie
otulając stopy złocistym jedwabiem
 
Drażni się cofa i przybliża
z poszumem cichym jak muzyka
na ziarnkach piasku zagrana
by uciec zaraz w bezdeń wód
i odsłonić tajemnice początków życia
w bursztynach z uwięzionymi owadami

 

 

 

 

 

KOLEJNE ROZSTANIE – kurs komputerowy

Jak ja nie lubię rozstań. Kolejne zakończenie przed wakacjami. Tym razem kurs komputerowy.  Dzisiaj odbyła się  ostatnia już lekcja odkrywająca tajemnice GIMP-a. To darmowy program graficzny przypominający narzędzie profesjonalistów, Adobe Photoshop. Trochę mniej elastyczny, ale też ma niesamowite możliwości tworzenia grafiki i przetwarzania zdjęć. Można bawić się  kolorami i obrazami na poszczególnych warstwach. Można wycinać, łączyć je, zmieniać wymiary etc. Niestety, na GIMP-a mieliśmy tylko kilka godzin, więc pozostaje ogromny niedosyt. Ale ja mam już wielki apetyt na kontynuację. Tu ogromny uśmiech do kierownika Klubu Wars i Sawa, bo to on jest pomysłodawcą i organizatorem tych kursów. W piwnicach SDK, w zabytkowej staromiejskiej kamienicy mamy profesjonalnie wyposażoną pracownię komputerową w której spotykamy się na kilka godzin raz w tygodniu.

Będzie mi też bardzo brakowało spotkań z grupą i naszą trenerką – informatykiem- Beatką, która wprowadziła przyjacielską, cudowną atmosferę i z niesamowitą cierpliwością nas uczyła. Kontakt oczywiście pozostanie, ale ja nie tracę nadziei, że poprowadzi też kolejny kurs z  rozsupływaniem tajemnic grafiki komputerowej. Ależ to jest wspaniała zabawa.

Na pierwszych zajęciach poznaliśmy Photoscape w którym poddaliśmy zdjęcia obróbce, a następnie korzystając z programu TKexe wykorzystaliśmy je do tworzenia kalendarzy.  I tak wykonaliśmy  własne egzemplarze na następny rok (z nadzieją, że dożyjemy 🙂 oczywiście). Ja tak się rozpędziłam, że zaprojektowałam kalendarz rodzinny w którym są już oznaczone podpisem pod odpowiednimi dniami, wszystkie uroczystości rodzinne. Kartki poszczególnych miesięcy mają barwę odzwierciedlającą porę roku, zawierają obrazek tematycznie z nią związany i zdjęcia osób , które w danym miesiącu mają swoje święto. Wszystko w moim wymyślonym układzie graficznym. Oczywiście, zainteresowani już  otrzymali, chociaż miałam w planie podarować go dopiero z życzeniami noworocznymi. Ale tyle mam radości, że nie wytrzymałam. Ech te emocje… tak trudno je na wodzy utrzymać.

Poniżej kartki z innego kalendarza, który zrobiliśmy w grupie, dla SDK. Tu każdy miesiąc ma zdjęcia naszego zespołu podczas zajęć, ale wklejam tylko te, bo pozostałych osób nie pytałam o zgodę na publikację ich wizerunku.

2017_06

2017_052017_09

2017_11

Ale to wszystko to dodatek, bo najcenniejsze są znajomości i ludzie , których się spotyka i zżywa z nimi przez te kilka miesięcy . Serdeczność, humor, rozmowy, a potem kontynuacja kontaktów.

MOJA MIŁOŚĆ – MUZYKA

“Jak dobrze mieć sąsiada… ” Zapewne tak, ale nie zawsze. Gdybym miała sąsiada, to na pewno nie pozwoliłoby mi to na słuchanie głośnej muzyki co uwielbiam prawie od dziecka, bo towarzyszą temu absolutnie inne, pełniejsze odczucia przy jej odbiorze. Wnika w każdy element naszego ciała, pobudza je albo wycisza i uspokaja. Lubię takie zderzenia emocji. Bez muzyki żyć nie potrafię. I dzisiaj właśnie nie spodziewając się niczego specjalnego siadłam do komputera, żeby czegoś poszukać i przypadkiem trafiłam na link do muzyki Mariusza Żółkiewki – ViNATi. Byłam dawno temu na dwóch jego koncertach, ale to co usłyszałam teraz, to trudno opisać. Huragan i subtelność. Perfekcja, wszystko dopracowane i wrażenie, że artyści nie odtwarzają muzyki, ale są muzyką. Mistrz tak mówi o swoim graniu „W muzyce klasycznej prędkość oznacza emocje, a rockowej, to właśnie gitara daje możliwość ich nadania. Wplatam więc w instrumentalną muzykę rockową poszczególne frazy muzyki klasycznej, głównie Paganiniego i Bacha.

W sieci znalazłam podsumowanie , które w pełni wyraża też moje odczucia: “Czy gitara elektryczna może brzmieć jak harfa, romantyczna lutnia, cytra, a nawet chińskie guqiu? Czy na elektrycznej gitarze wesołe allegra i smutne adagia mogą brzmieć równie pięknie i poważnie jak na starożytnych, klasycznych instrumentach? Czy w rękach człowieka przyrząd wytwarzający dźwięk przybierać może postać raz niewinnego, bezbronnego dziecka, a raz namiętnej, nieposkromionej kochanki?  MANDALA, Warszawa”
Tak, tak gra Mariusz Żółkiewka ze swoim zespołem SUNDARAM

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie