POWRÓT KAPELUSZA

Wszystko w życiu się powtarza, tylko przychodzi w mniej lub bardziej  zmienionej formie. W modzie widać to najbardziej, bo jest obrazkowa.

Wracają dawne fasony butów, wracają sukienki i szerokie spódnice w grochy. O, jak ja je lubiłam. Do dzisiaj mam kilka uszytych przez siebie, tylko… jakoś się tak dziwnie   zbiegły ;-). Od kilku lat wraca też nieśmiało moda na kapelusze. Nie, nie od święta, ale do codziennego noszenia. Za czasów młodości moich rodziców, bez takiego nakrycia głowy nie wychodziło się z domu.

page 1fot. arch. rodz.

To chyba dopiero w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku kapelusze mich rodziców pozostawały coraz częściej w szafie.

Dzięki różnym spotkaniom na których bywam, poznaję bardzo ciekawe osoby. Najbardziej barwna jest chyba Basia. To wulkan pomysłów, zawsze serdeczna i uśmiechnięta bierze czynny udział w wielu  imprezach. To od niej dowiedziałam się o pokazie kapeluszy w który oczywiście też była zaangażowana.

page wpis

https://www.youtube.com/watch?v=wzxyE5pTyJU

MOJA WARSZAWA – Plac Zamkowy

page do wpisufot. Anna Kulesz

 

 Sezon wycieczkowy w pełni. Na warszawskiej Starówce ruch ,że przejść spokojnie trudno. Wśród dorodnych młodych ludzi czuję się trochę jak krasnoludek. Kolejne pokolenia dobrze rosną na hormonach którymi pędzi się kurczaki.

Przykawiarniane stoliki wszystkie pozajmowane. Wrzawa zdominowana przez głośny  śmiech i śpiew Niemców, którzy rytm  wybijają na blatach stolików,  chłodząc się piwem.  Nie tylko w Warszawie tak się bawią, ale wszędzie gdzie są w większej grupie.

Ktoś gra na  skrzypcach  zbierając  do kapelusza drobne monety na piwo, kanapkę, czy  inny cel jaki wyobraźnia podsunie, ktoś inny prezentuje umiejętności taneczne , lub zręcznościowe. Ktoś  bierze udział w sondzie ulicznej, a jakaś grupa ludzi protestuje przeciw czemuś, choć w tym zgiełku nie bardzo wiadomo o co  chodzi. I zmienia się to wszystko jak w kalejdoskopie, jedni się zwijają, inni stają na ich miejscu.

IMG_0046 bl

Takie zabawy zawsze wywołują radość dzieci.

IMG_0058 do bl

Przechodnie, turyści  fotografują albo  nagrywają filmy. Aparaty, kamerki, smartfony… bez tego prawie nikt nie rusza się  dzisiaj z domu. Dawno, a może nawet nie tak dawno, minęły czasy, kiedy nosiło się z dumą DRUHA. Też dostałam taki aparat  w prezencie z okazji Komunii św. Powinien pozostać na pamiątkę, bo to był prawdziwy druh, który towarzyszył mi  we wszelkich wydarzeniach, wędrował ze mną na wycieczki , utrwalał na kliszy twarze ważnych ludzi i najmilsze chwile w moim życiu. Trzeba było dobrze się zastanowić co i jak fotografować, żeby nie zmarnować klatki, bo filmy miały ich chyba tylko dwanaście,  a cena wcale nie była bez znaczenia dla kieszeni nastolatka.

IMG_0073

Na obrzeżach placu stoją dorożki. Dzisiaj wsiada się do nich dla atrakcji, kiedyś stanowiły normalny środek transportu. Kołysały się ciężko kiedy się do nich wchodziło i zajmowało miejsce na miękkiej kanapie wyściełanej zwykle bordowym lub zielonym aksamitem. Przed deszczem i wiatrem chroniła wielka czarna buda ze skóry, która kołysała się na nierównościach drogi.

Wtedy też chyba wszyscy znaliśmy ”Warszawskiego dorożkarza”, którego stworzył Witold Lutosławski, a słowa napisał Jerzy Miller

Ostatni dorożkarz, warszawski dorożkarz
Na Starym Rynku fajkę ćmi
Zawiązał lejce, czeka na gościa
Na dnie w butelce zostawił łyk
Drzemiącej szkapinie nasypał garść owsa
Na restauracji spogląda drzwi
Może ktoś minie taksówek rząd
Na fiakra skinie, chcąc jechać stąd

Oj, nadmuchałby się dzisiaj taki dorożkarz w balonik, nadmuchał…

page do wpisu

fot. – to właśnie fragment dorożki z dawnych lat

Ostatni dorożkarz, warszawski dorożkarz
Jak na obrazku z dawnych lat
Prawdziwa rozkosz jechać dorożką
Gdy dmucha chłodny z Powiśla wiatr
O asfalt niemodnie stukają kopyta
I strzela wesoło do taktu bat
Śmieją się gwiazdy i parska koń
Już niebo świta ze wszystkich stron

Dużą atrakcja dla turystów na placu Zamkowym jest też półnagi mężczyzna stojący w weekendy godzinami na głowie , nawet przy temperaturach minusowych. Jest alkoholikiem, jak informuje tabliczka umieszczona na stanowisku jego pracy, a praca ta podobno pomaga mu w wychodzeniu z nałogu i zarabianiu na życie. Częściej  stoi na głowie, ale bywa też, że ubrany w kwiatki tańczy w doniczce w rytm  głośnej, amerykańskiej muzyki.

Chętnie spędziłabym w tym miejscu  cały dzień, ale ciągle gdzieś się spieszę. Ogarniam więc  szybko spojrzeniem  cały plac Zamkowy utrwalając w pamięci niezwykły, magiczny klimat tego miejsca i zatrzymuję wzrok  na tablicy umieszczonej na kolumnie Zygmunta, która ma najdłuższą treść. Ta od zachodniej strony, w tłumaczeniu brzmi tak:

Zygmunt III na mocy wolnych wyborów król polski, z tytułu dziedziczenia, następstwa i prawa – król Szwecji, w umiłowaniu pokoju i w sławie pierwszy pomiędzy królami, w wojnie i zwycięstwach nie ustępujący nikomu, wziął do niewoli wodzów moskiewskich, stolicę i ziemie moskiewskie zdobył, wojska rozgromił, odzyskał Smoleńsk, złamał pod Chocimiem potęgę turecką, przez czterdzieści cztery lata panował, czterdziesty czwarty z szeregu królów, dorównał w chwale wszystkim, albo ogarnął całą.

IMG_0070 Zrobiłam oko do króla Zygmunta z szabelką i jak zwykle pognałam na piechotę Krakowskim Przedmieściem… W pociągu zatopię się znowu w przerwanej lekturze nabytej niedawno książki Jana Kochańczyka  POLSKA – ROSJA Czas wojny, czas pokoju. Tam też jest o Zygmuncie III Wazie i wielu fascynujących wydarzeniach od czasów Chrobrego do rządów Putina.

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie