BEZ RETUSZU – więzień czerwonego terroru

Trochę chłodno i trochę pada, a czasami nawet bardzo i niespodziewanie, dlatego na rower się nie wybieram i na chodzenie też nie, chociaż staram się utrzymywać kondycję robiąc magiczne 10 tysięcy kroków dziennie, albo kilkanaście kilometrów rowerem. Ale taka pogoda najlepsza jest tylko na czytanie książek.

IMG_0010.

Kolejna lektura z mojej biblioteczki – którą skończyłam – to BEZ RETUSZU Władysława Cehaka. Są to wspomnienia pilota, uczestnika kampanii wrześniowej, który opisuje tragizm , okrucieństwo wojny i zesłania, działania NKWD, kulisy działania i stosunki polityczne Polska – Rosja – Niemcy.

W roku 1940 autor trafił do łagru w Kraju Krasnojarskim. Przerażający i trudny do uwierzenia jest opis sowieckiej rzeczywistości. Niewyobrażalny głód , który jest przyczyną nieludzkich zachowań, okrucieństwo strażników łagru, śmierć – wszystko opisane szczegółowo tak jak zapamiętał to autor – świadek zdarzeń. Książki nie da się opowiedzieć, ani streścić, powinno się ją przeczytać, bo wielu z nas zupełnie nie wie, co działo się tuż za naszą granicą. Przez wiele lat nie wolno nam było wiedzieć. Ja też poznaję tę historię od niedawna. Wszystko co przekazywano mi w rodzinie, było mówione w tajemnicy, bo groziły za to kary.

SKRZYWDZONY PRZEZ BLIŹNIEGO

Wczoraj w nocy otrzymałam wiersz od młodego człowieka, który został bardzo skrzywdzony, bez przyczyny, przez swojego rówieśnika, w wyniku czego jest od kilku lat częściowo sparaliżowany i porusza się na wózku inwalidzkim. Tragedia do końca życia. Podobny przypadek miał miejsce w Lublinie. Nasi przyjaciele stracili syna. Został pobity po wyjściu z klubu studenckiego. Wspaniały, zdolny, przystojny chłopak, którego znałam od dziecka. Co się z tymi ludźmi dzieje? Skąd tyle agresji ?

Przed wklejeniem wiersza tutaj, odszukałam go w sieci, żeby sprawdzić, kto jest autorem, ale do końca nie wiadomo kto napisał. Może sugerowany  na forum p. Jacek Daniluk z Białej Podl. Żeby zachować wszelkie zasady, podaję źródło, skąd go przeniosłam i kopiuję dopisek

” Zgodnie z Prawem Autorskim – prezentując (skopiowane):
wiersze, fotografie, teksty itp. NIE SWOJE
– bezwzględnie NALEŻY podać AUTORA
oraz link potwierdzający skąd zaczerpnięto tę informację.
Brak powyższego – nosi znamiona PLAGIATU. ”

http://forum.gazeta.pl/forum/w,29904,145736085,145736085,PIEKNY_WIERSZ_O_ROZANCU.html

Wklejam wiersz, bo chodzi mi głównie o przesłanie  jakie niesie, o to jak duże emocje może wywołać  słowo odpowiednio podane, do jakich może pobudzić refleksji. Niby zwyczajnie, a chwyta za serce.

 Wiersz o różańcu

W małej izdebce, tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.

Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
Moc mają ogromną, odpuszczają winy
Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy
Ja,grzesznik niegodny, korzystam z ich mocy.

Pierwsza dziesiątka jest za papieża
Niech nami kieruje, Bogu powierza.
Druga w intencji całego Kościoła
Modlitwą silny wszystkiemu podoła.
Trzecia za męża, co zmarł i już jest w niebie
A może w czyśćcu, lub większej potrzebie
Czwartą odmawiam w intencji syna…
Przy tych słowach staruszka płakać zaczyna

Był dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu
Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu
Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości
Dał wolną wolę dla całej ludzkości.

Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny
Zamienił na chciwość, wyzysk i wojny
I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga
Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.

Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,
Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,
Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu
Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.

Awantury, alkohol, płacz i siniaki
Czemu swym dzieciom los zgotował taki?
Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,
Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.

Ja zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,
Bogu polecam swych wnucząt udręki,
Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,
Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.

“Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie
Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.
Na nic te posty i twoje modły,
Bo los już taki musi być podły.”

Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.
Wie, że jest chora, niedługo skona.
Co będzie z synem, z jego rodziną?
Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?

I zmarła nieboga. Wezwano syna
Ten twardo powiedział – nie moja to wina.
Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,
Poczuł jak mu pęka na sercu skorupa.

Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,
W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.
Nie ma paciorków – patrzy i nie wierzy,
Palcami starte od milionów pacierzy.

Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,
Przypomniał swe kpiące o niej słowa.
Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,
Wybacz mi – krzyknął – Boże mój kochany!

Ożyło w końcu syna sumienie,
Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.
Całował zimne swej matki dłonie,
Twarz łzami zoraną i siwe skronie.

Rzucił nałogi, oddał się Bogu,
Szczęście gościło w ich domu progu.
I codziennie wieczorem, całą rodziną,
Różaniec mówili za matki przyczyną..”

UPAŁ I GRILLOWANIE

IMG_0039 drugie

A co mi tam, upał. Postanowiłam, że będzie rodzinne grillowanie, to było. U nas na pogodę nie bardzo można liczyć, dlatego wszelkie przekładanie planów mija się z celem. Ile to już razy uciekaliśmy pod dach przed deszczem , którego nikt się nie spodziewał, łapiąc ze stołu co kto mógł. I nie było wyjścia, dopiekaliśmy mięsa w kuchence elektrycznej.

Ale dzisiaj pogoda dopisała. Dopisała kilka kresek, bo było 35 st. C, a może i więcej. Wszystko na stole płynęło , a co mniej odporny na temperatury – biesiadnik , ocierał strugi potu z czoła i odklejał lepiące się ubranie z poszczególnych elementów swojego ciała. Ale to nic, to nic… apetyt dopisywał, bo pora obiadowa, a sałatki to coś do czego namawiać nigdy nie trzeba. Dzisiaj podałam dwie nowe, obie  na surowych liściach szpinaku. Jedna z serem feta, prażonymi pestkami słonecznika i suszonymi pomidorami, a druga z wysmażonymi płatkami boczku, orzechami nerkowca  i truskawkami. Obie polane octem balsamicznym z oliwką.

IMG_0012 drugie

IMG_0016 drugie

Teraz takie sałatki jada się na codzień, ale pamiętam, dawno, dawno  temu nie były popularne. Toteż, kiedy zaprosił nas przyjaciel do klubu jazzowego przy Mazowieckiej, wybrałam , wśród wielu innych zamówionych potraw, właśnie taką podobną. Reszta towarzystwa trzymała się tradycyjnych, ale ja lubię nowości i eksperymenty, którymi nie zawsze jestem zachwycona  . Mąż o tym dobrze wie i już przy zamówieniu  z dezaprobatą szepnął “czy ty zawsze musisz inaczej niż wszyscy?” I okazało się, że  wtedy miał rację, surowy szpinak w żaden sposób nie chciał mi przejść przez gardło. Dzisiaj jest to jedna z moich ulubionych sałatek.

Do mięsa najchętniej była brana jak zwykle ta z mieszanki sałat, ogórka, rzodkiewki i dymki z czosnkiem i sosem winegret i sałatka grecka, a na koniec  poszły te tradycyjne, czyli warzywna, ananasowa z żurawiną, kukurydzą i żółtym serem. O ciastach nie wspomnę, bo choć doskonałe, to na upał się w ogóle nie nadają. Jedynie wafle z masą kakaową i kajmakową własnej  roboty znikały błyskawicznie w buziach dzieci,

IMG_0011

tak jak tort do którego słabość odziedziczyły wszystkie wnuki po babuni 🙂 I jest nam z tym bardzo dobrze.

20160702_162648 drugie

Od słońca ochraniały nas wysokie sosny, a pod wieczór zrobiło się bardzo przyjemnie i nawet zerwał się spory wiatr. Kto mógł przypuszczać, że następnego dnia będzie już tylko 17 st. C. Nie bardzo wierzyłam w takie prognozy.

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie