KAWIARNIANA ATMOSFERKA – zapowiedź

Kończą się wakacje, wszyscy wracają do swoich stałych zajęć i nasze próby też będą już regularne. SCENA 50 + szykuje się do występów.

Najbliższy spektakl zaplanowany jest na 6 października w Teatrze Baza, godz.18.00. Tak jak obiecałam wielu osobom, podaję termin z dużym wyprzedzeniem.

Wystąpimy w nieco zmienionym składzie. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić, ale przekonałam się, że rotacja w zespołach artystycznych to niemalże norma. Artyści odchodzą, przychodzą, wracają, próbują i tak w kółko. Ale zmiany to czasami pozytywny element, który pozwala doskonalić i uatrakcyjniać przedstawienia. Nasz scenariusz też na tym zyskał, bo dodaliśmy trochę nowych tekstów przez co  całość będzie miała nieco inną formę. Dzięki temu można obejrzeć jeszcze raz z ciekawością.

Ja dałam upust swojej twórczości i dopisałam żartobliwy wierszyk pt. “Ciągle z werwą”. Tak jak wspominałam we wcześniejszym wpisie, motywacją do wiersza może być wszystko. Ten jest przeróbką wierszowanego dialogu jaki dla zabawy prowadziłam kiedyś z nieżyjącym już poetą Jerzym Hyską. To ten, którego wiersz rozpoczyna mój blog. 

Ciągle z werwą Anna Kulesz sierpień 2019
 
Spytał kiedyś mnie poeta
skąd jest u mnie tyle werwy.
Tańczę piszę podróżuję
a on biedny dyszy ledwo.
 
No to powiem wam w sekrecie,
że gdy lata szybko płyną,
to uwierzcie mi – kobiecie,
mocna robię się jak wino.
 
Jak te skrzypce, co im starsze
choć ich drewno wysuszone,
lepsze są i więcej warte
niż te nowe, niesprawdzone.
 
Dopisuje jeszcze zdrowie
i serduszko żwawo bije,
smutki leczę czekoladą
a lodami trudne chwile.
 
Mam chęć jeszcze do skakania,
diabłu mogę urwać głowę,
radość wszystkim chcę rozdawać,
tyle mam energii w sobie.
 
Lat do setki już niewiele
z komputerem spędzam noce.
Piwko czasem sobie strzelę.
Całą resztę mam już… w nosie.
*
I myślę, że werwa  i humor udzieli się naszej widowni, czego oczywiście życzę wszystkim z całego serca z całym zespołem
SCENA 50 +
*

INSPIRACJE – Anna Kulesz wiersze

Inspiracją do napisania wiersza może być absolutnie wszytko co wyzwala jakiekolwiek emocje czy refleksje.  Mnie zainspirowała kiedyś podróż pociągiem i powstał taki wiersz
Przemijanie Anna Kulesz grudzień 2018
 
zawieszona w zamyśleniu
dostrzegam uśmiech
na tle twarzy
znużonych podróżą
 
odwzajemniam go
z zakłopotaniem
 
odwracam głowę
w stronę uciekających pejzaży
za oknem ekspresu
 
kontury naszych twarzy
odbijają się w szybie
jak w tafli jeziora
i nakładają na krajobrazy
pajęczyną zapatrzenia
 
przystanki zrywają przędzę
twarze znikają
 
na kolejnej stacji
wychylam się przez okno
pozostawionych na szybie
spojrzeń

ŚWIĘTO ANNY NA AMBONIE

26 LIPCA  W  RUMUNII

Wszyscy lubimy niespodzianki. Miłe niespodzianki oczywiście, a do takich właśnie zaliczam dzień swoich imienin na wycieczce w Rumunii. Imieniny, jakich nawet bym sobie nie wymarzyła. Program w tym dniu, przypadkowo obfitował w wiele atrakcji. Tak się po prostu zbiegło. Już z samego rana zrobiło się  potrójnie miło i słodko w autokarze,

bo były trzy solenizantki, więc życzeń, uścisków i całusów było trzy razy więcej. Zwiedziliśmy kilka miejsc i po obejrzeniu saskiego kościoła warownego w Biertan,

dotarliśmy do  Sighiosoary, by z zabytkowej Wieży Zegarowej , która była kiedyś elementem  fortyfikacji miasta, podziwiać okoliczne widoki.

Uwagę zwraca niezwykle  piękny dach wieży, dzieło dwóch artystów z Tyrolu i oczywiście zegar  z ruchomymi figurkami, zamontowany w 1648 roku.

U podstawy wieży, która ma 64 m wysokości, rozciąga się rynek z promieniście odchodzącymi uliczkami, wabiący barwnymi straganami pełnymi   regionalnych wyrobów, pamiątek  i słodkimi atrakcjami. Bardzo chętnie kupowane są przez turystów rurki , a biorąc pod uwagę wielkość –  to całe rury, opiekane na wałkach. Jeszcze gorące posypuje się różnymi posypkami, często z dużą ilością cynamonu. Miękkie w środku z chrupiącym wierzchem są bardzo chętnie kupowane i doskonale sycą.

*

Obejrzeliśmy też dom narodzin hrabiego Drakuli, jako uzupełnienie wczorajszego zwiedzania zamku Drakuli w Bran.

Dreszczyk emocji na wycieczce związany z krwiopijcą, to tak jak rozgryzione ziarnko pieprzu w łagodnej potrawie.

Po powrocie do Bazny,

gdzie nocowaliśmy, czekały już powozy,

które zawiozły nas  do ufortyfikowanego kościoła w wiosce Boian. Zarówno w tej jak i innych wioskach znajduje się po kilka świątyń różnych wyznań, zwłaszcza stare kościoły po ewangelickie, budowane jako warownie obronne. Trasa wiodła przez  wzgórza, na których rozciągają się

pola uprawne,

łąki, lasy a przy drodze  małe , ustawione szeregowo domki.

Po kilkunastu kilometrach dotarliśmy do celu.  Już z zewnątrz widok świątyni przenosi wrażliwe natury w zamierzchłe czasy i uaktywnia wyobraźnię.

Kościół wybudowano w XV w. Obecnie jest nieczynny. Nawet prace konserwatorskie rozpoczęte w latach 1968 – 1969 nie są kontynuowane. Kraj wyniszczony czasami ostrego komunizmu dźwiga się z trudem, więc sytuacja taka nie dziwi , a oglądać świątynię można dzięki uprzejmości mieszkańców, którzy w jakiś sposób  chronią te miejsca przed zapomnieniem.  Na ścianach utrzymały się jeszcze polichromie z XVI w.

Zachowały się też dwie ambony i ołtarz.

*

Na tę starszą ambonę wiodły bardzo zniszczone schody, ale to właśnie one zachęciły do wspięcia się na mównicę.

Tego dnia weszły tam trzy solenizantki Anny i zachęciły resztę grupy do wspólnego śpiewania budząc stare mury i zakamarki świątyni z uśpionej tam dawnej historii. Poszybowało ku sklepieniu

uroczyste “Sto lat” i  “Plurimos Annos” , a doskonała akustyka tego wnętrza zachęcała do dalszego śpiewania.

Cóż mogło być bardziej odpowiedniego co nie sprofanowałoby tego świętego miejsca, od   “Kochajmy się, szanujmy się, dopóki czas nam sprzyja…”. A skoro sacrum, bo kościół i dzień naszej patronki św. Anny, czyli Babki Chrystusa, to i wino czerwone się pojawiło jak w Kanie Galilejskiej , ku ogromnemu dla wszystkich,  zaskoczeniu. Wniesiono je niespodziewanie na błyszczącej niczym srebro tacy, w szklanych pucharach…Rumuni posiadają klasę… nie były to turystyczne plastikowe kubeczki 🙂

Przed kolacją również czekały na nas lampki czerwonego wina, a po posiłku na scenie, usytuowanej po środku sali, pojawił się regionalny zespół wokalno – taneczny.

Radośni młodzi artyści porwali nas do wspólnego tańca i śpiewania.

Podskoki, obroty i żywiołowa rumuńska muzyka prowokowała do śpiewania z zespołem.

W takim nastroju  zakończył się mój imieninowy dzień na wycieczce, w małej miejscowości Bazny, położonej w rumuńskim Siedmiogrodzie z barwnymi wspomnieniami, które teraz będą wzbogacały moje sny,

a drobne ozdoby którym oprzeć się nawet nie staram, przypominają kraje które odwiedzam.

 

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie