To już pięćdziesiąte, jubileuszowe spotkanie Stajni Literackiej Warszawskiej Szkoły Pisania Stowarzyszenia Pisarzy Polskich ( wpisy związane – 16.02.2016 i 12.04.2016). Prowadzącym i opiekunem naszej grupy jest twórca Wielkiego słownika frazeologicznego języka polskiego, profesor Piotr Muldner-Nieckowski z którym, niestety, musieliśmy rozstać się dzisiaj na czas wakacji. Będzie nam bardzo brakowało interesujących wykładów.
fot. Anna Kulesz
fot. Anna Kulesz
fot. Anna Kulesz
Nie było nas dzisiaj dużo, ale zawsze tak jest przed wakacjami. Egzaminy, przygotowania do wyjazdów etc. I nasze spotkanie też miało swobodniejszy charakter, choć kilka nowych utworów poddawaliśmy twórczej krytyce jak zawsze. Ciekawy okazał się wiersz o nodze od stołu. Zdawałoby się , że temat banalny , mało interesujący na inspirację do wiersza, a jednak… dusza artysty potrafi zaskoczyć.
Ballada o nodze od stołu
Prawie zawsze jest schowana
Pod obrusem adamaszkowym,
Jest szlachetna, inkrustowana
W dużym pokoju zamkowym.
Zapoznana z sagą rodziny,
Zna dotyki domowych butów.
Może dowieść rodowe winy,
I sekrety tajnych dysputów.
Na przyjęciach goście durnieli:
Tym jedzenie nie smakowało,
Tamci uciech nieziemskich chcieli,
Damom chętnie się plotkowało…
Lakier zadrapany ostrogą,
Szablą i pantofelkiem damskim
Jest pouczająca przestrogą
Panom, o zachowaniu chamskim…
Potem ściemniała, ze szparami
Od blatu stołu się oddziela,
Pali się na kominku z drwami
Na swoją cześć iskrami strzela…
(Henryk Ditchen 29.05.2016)
Z okazji Jubileuszu otrzymaliśmy antologię pt “Co jest pisane” w której zostały zebrane utwory 31 osób spośród słuchaczy przyjeżdżających do Stajni z całej Polski.
fot. Anna Kulesz
Na okładce książki jest obrazek mojego autorstwa. To wiosenny aniołek z fragmentem świdermajerowskiej werandy o czym są dwa wiersze wewnątrz tomiku.fot. Anna Kulesz
To jeden z nich, który oparłam na swoich wspomnieniach z dzieciństwa
Weranda pełna wspomnień Anna Kulesz
Ażurowa weranda
zastygła w winorośli
jak zamek opuszczony
w słowiańskich legendach
do niej przyklejone
drewniane schodki
na których bose stopy
małej dziewczynki
odmierzały upływający czas
Tu dokonywały się narodziny lalek
utkanych z dziecięcych fantazji
i kwiatowych płatków
tu rzeczywistość zmieniała się w teatr
Dzisiaj pozostała tylko koślawa ławka
i złamana deska w progu
ale miejsce jeszcze ciągle pachnie
pomarańczowymi nasturcjami
choć świdermajery odchodzą
jak starzy ludzie
jak zapomniane bajki…