ZUPA DYNIOWA Z NUTĄ POMARAŃCZY

Okrasa łamie przepisy i ja też to robię, bo codzienne gotowanie wręcz narzuca konieczność zmiany w przepisach, żeby rodzina miała urozmaicenie i… eksperymentalne niespodzianki, które nie zawsze wzbudzają zachwyt.

Dzisiaj chciałam odpocząć od gotowania zupy, ale przegrałam z uzależnieniem domowników, dla których musi ona być bez względu na to jak atrakcyjne jest drugie danie.
Może i racja, bo staram się, żeby była pełna aromatycznych warzyw , ziół i odpowiednich przypraw, które leczą , łagodzą wszelkie dolegliwości, a jak trzeba chłodzą, albo rozgrzewają. Niezastąpiona dla dzieci i dziadków, oczekiwana przez nas, czyli tych w kwiecie wieku.
Staram się robić za każdym razem inną, ale bywa, że pomysły się wyczerpują, wtedy robię przegląd w zamrażarce , wyciągam jakieś stare, babcine przepisy i zestawiam swoją recepturę.
Dzisiaj wyciągnęłam woreczek z dynią , której mam zawsze zapas z jesieni. Obieram , kroję w kostkę i w zimie jak znalazł. I skoro „znalazł”, to zdecydowałam, że będzie zupa dyniowa. Często łączę ją z kalafiorem co daje wyśmienity smak, ale dzisiaj miałam ochotę coś zmienić.

Zrobiłam ją na maśle dodając trochę Warzywka (unikam jak ognia glutaminianu sodu, który jest w składzie, ale raz na jakiś czas, odpuszczam). Wrzuciłam trzy marchewki, dwie duże pietruszki (nie pasternak, który często ją udaje, „Tańcowała ryba z rakiem, a pietruszka z pasternakiem…”), duży ząbek czosnku (tylko polski, bo jest soczysty i pachnący), świeżo zmielony czarny pieprz, oregano (to dla zięcia, bo uwielbia), mielony kminek i odrobinę curry. Wkroiłam około pół kilograma ziemniaków i jak warzywa się ugotowały, to marchew i pietruszkę rozdrobniłam widelcem, a do całości dodałam jeszcze otartą skórkę z pomarańczy, którą przed tarciem należy dokładnie umyć i sparzyć wrzątkiem. Ścieram tylko pomarańczową część bez białego i dodaję stopniowo szczyptami, bo zbyt intensywny zapach może zniweczyć wysiłki na osiągnięcie oryginalnego efektu końcowego. Bo to ma być tylko nuta pomarańczy jak delikatne muśnięcie wiosennego wiatru.
Osobno ugotowałam maleńkie kładzione kluski z kaszy kukurydzianej, które dokładam już na talerzu, żeby się wcześniej nie rozpaćkały. To była prawdziwie świąteczna, niedzielna zupa. Moja synowa była zachwycona, a to chyba najwyższa ocena jaką mogłam uzyskać.

IMG_0005 ten

„Goście weszli w porządku i stanęli kołem.Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem; Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy. Idąc kłaniał się starcom, damom i młodzieży; Obok stał Kwestarz; Sędzia tuż przy Bernardynie. Bernardyn zmówił krótki pacierz po łacinie, Podano w kolej wódkę, zaczem wszyscy siedli I chołodziec litewski milczkiem żwawo jedli”(Wieszcz) 

A może jedli właśnie zupę dyniową, a nie chołodziec…

W przepisie nie ma soli, ale to nie przez zapomnienie. Akurat w tej zupie jest słone Warzywko, jednak wszystkie inne gotuję bez soli, regulując smak ziołami i przyprawami. Doskonale nadaje się do tego estragon, ale nie zawsze pasuje.
Soli jest we wszystkich kupnych produktach tak dużo, że unikam jej chociaż w tym co robię sama. Organizm tak szybko się od niej odzwyczaja, że po kilku dniach wędlina ze sklepu wydaje się tak słona, że trudno ją przełknąć. A może się nie wydaje, tylko taka jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *