BIESZCZADY – wycieczka

Wszystkie zdjęcia są autorstwa Anny i Władysława Kulesz

IMG_0078

Minęło już kilka dni od powrotu z bieszczadzkiej wycieczki , ale domowe obowiązki ciągle nie dają mi szans na napisanie czegokolwiek. Może uda się teraz przed obiadem.

Nie, nie udało się. To może przed kolacją… też nie, ale teraz siadam i piszę. Jak zwykle w nocy.

Na wycieczce było SUPER! Autokar rozśpiewany , bo jechało dziesięć osób z naszego wokalnego zespołu . To wystarczy, żeby porwać resztę uczestników do wspólnego śpiewania.

IMG_0015

Pierwszy postój był w Sandomierzu (zdj. wyżej), ale ojciec Mateusz chyba jeszcze spał, bo nie było ani jego, ani roweru na którym gania przestępców 🙂

IMG_0048

Następny przystanek, to Odrzykoń. Malownicze i tajemnicze ruiny zamku Kamieniec uwiecznionego przez A. Fredrę w “Zemście”. Stoi na wzgórzu na które wdrapywaliśmy się łapiąc z trudem w płuca upalne powietrze.Zachwycały mnie po drodze, wystające z ziemi korzenie drzew ,przypominające kształtem paluchy drapieżnych zwierząt.

IMG_0071

Zamek kamieniecki zbudowany za panowania Kazimierza Wielkiego , otrzymali Kamienieccy w roku 1396 od króla Władysława Jagiełły za obronę Wilna przed Krzyżakami. Ich potomkowie, choć rozsiani po całej Europie, spotykają się tutaj co jakiś czas na zjazdach rodzinnych.Najbardziej wyrazista jest linia polska. Nestor rodu – Andrzej Kamieniecki, prawnik z Poznania ma 96 lat.

IMG_0261

Na nocleg i obiadokolację do Bukowca, do Ośrodka Wypoczynkowego Połoniny, dojechaliśmy po 18.00. To kilka kilometrów od Polańczyka Zdroju, ale jakie miejsce… jaka cisza i przestrzeń. Przez trzy wieczory “zakłócaliśmy”ją tak skutecznie śpiewem, śmiechem i nawet tańcami, że sam właściciel ośrodka przyszedł do nas z podziękowaniem za radość jaką tam ze sobą przywieźliśmy i uczestniczył chwilę w naszych spotkaniach. A na koniec  wieczoru splataliśmy ręce w kręgu śpiewając

Ogniska już dogasa blask,
braterski splećmy krąg,
w wieczornej ciszy, w świetle gwiazd
ostatni uścisk rąk.

Ten gest zawsze i wszędzie wywołuje wzruszenie.

IMG_0248

Tuż za ogrodzeniem ośrodka płynie rzeka Solinka. Jest płytka, ale ma kamieniste koryto. Na brzegu soczysta trawa i miejsce na ognisko.

Łazienki w ośrodku są  komfortowe, co bardzo mnie ucieszyło, bo to ich wygląd wpływa najbardziej na mój humor podczas pobytu gdziekolwiek. Pokoje też przyzwoite.Z tych  na parterze  jest wyjście bezpośrednio w przyrodę, albo na zadaszony taras dla wszystkich gości. Zielono i przytulnie. Przemiła obsługa i bardzo dobre posiłki dopełniają zadowolenia z pobytu tutaj.

IMG_0121

IMG_0124

Drugi dzień to intensywne zwiedzanie. W Krośnie Kościół Farny pod wezwaniem Świętej Trójcy z Kaplicą Porcjuszów

IMG_5304

bogato zdobione ławy mieszczan krośnieńskich i oszałamiająca ambona. W ogóle bogactwo złoceń, rzeźbień  i ornamentowych motywów.

IMG_5308

A zaraz potem Centrum Dziedzictwa Szkła  z pokazem procesu produkcji szkła

IMG_5330

IMG_0202

Tam było na co popatrzeć, a nawet można było sobie podmuchać, przez specjalną do tego rurkę i zrobić jakieś szklane cudeńko.IMG_0162

IMG_0205

I kolejny przystanek to Bóbrka – Muzeum Fundacji Przemysłu Naftowego i Gazowniczego

IMG_5355

dom Łukaszewicza z pokazem multimedialnym i szyby naftowe

IMG_5363

IMG_5375

  Na koniec dnia Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu w dworku będącym darem narodu polskiego dla poetki

IMG_5395

IMG_5383

 Trzeci dzień wycieczki, to kontakt z przyrodą.

IMG_5417

Duża Pętla Bieszczadzka z zaporą w Solinie na której zaśpiewałyśmy z Danusią Zielone wzgórza nad Soliną. Na ścianie zapory jest mural ekologiczny, “malowany” wodą pod olbrzymim ciśnieniem, który przedstawia zwierzęta i rośliny występujące w Bieszczadach.

IMG_0266

Po drodze drewniana świątynia, dawna cerkiew w Górzance z przepięknym ikonostasem płaskorzeźbionym, który na początku XX wieku został  zakwestionowany przez biskupa jako niekanoniczny i rozebrany, a poszczególne figury rozmieszczono w różnych miejscach  wnętrza.

IMG_0319

IMG_0329

IMG_0331

i rezerwat żubrów, ale nie było chętnego, żeby udać się za ogrodzenie po aromatyczną trawkę 🙂

IMG_5434

IMG_5441

Ostatniego dnia, w  drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Łańcucie na zwiedzanie magnackiej rezydencji i  na obiad w restauracji przypałacowej, gdzie było pioruńsko ciasno. Bardzo bogate, interesujące  zbiory w pałacu, świetnie zachowane mozaiki drewniane podłogowe i doskonale  zachowana i utrzymana powozownia, ale mam niedosyt, bo niczego nie można tam fotografować. Nawet bez lampy. Przeszkadzają też ochraniacze na buty  z czasów PRL, które są niewygodne i bardzo śliskie. Połowa uwagi jest skupiona na tym, żeby nie zgubić kapcia, albo nie zaplątać się w podoczepiane gumki i nie rozbić sobie głowy, albo czego innego.  Odbierają one  sporo przyjemności, choć doskonale rozumiem, że przy tak wielu zwiedzających jest to konieczne. Ale w XXI wieku i przy tak drogich biletach wstępu sprawę kapciową można rozwiązać inaczej .

IMG_5523

Zdjęcia  wolno robić tylko w ogrodzie i oranżerii w której ja nie znalazłam nic interesującego, wobec czego siadłam przy kamiennym stoliku przy wyjściu nieruchomiejąc na chwilę i poprosiłam o fotkę…IMG_0360

Generalnie wycieczka bardzo udana, choć moje wspomnienia z obozów wędrownych po Bieszczadach , to zupełnie inna bajka, no i nikt nie zaśpiewał teraz Bieszczadzkich Aniołów, które noszą zielone skrzydła w plecaku  i nawet mają zielony kielonek. Nasze kielonki były najczęściej białe plastikowe  :-), ale  z całkiem dobrą zawartością… Dojechaliśmy rozśpiewani i zadowoleni.

BARWY MORZA

Zbliżają się wakacje i chyba po raz pierwszy nie przywitam morza. Nie planujemy  wyjazdu w tym roku z powodów od nas niezależnych.  Ale często o nim myślę, bo  wiążą się z moimi najlepszymi wspomnieniami , a i duchowych wrażeń też dostarcza moc. W każdej chwili jest inne, dlatego dzisiaj wierszyk o tym jak je widzę.

Anna Kulesz 11.06.2016
BARWY MORZA
Nasycone barwami nieba
i rozkołysane blaskiem
miedziano-brązowych bioder
zniewala mnie i przyciąga
magnetycznym urokiem
 
Krwawe w ognistym rozbłysku
kryjącego się słońca
jak wino czerwone w amforze z kryształu
lub chłodne brunatną zielenią
mruczy złowrogo w czeluściach nocy
 
22
Anna Kulesz – pastel na kartonie
Przyczajone czasami
kłębi się czernią i zbiera siły
by uderzyć w przeszkodę
wyrzucając w górę sprężyste
szmaragdowe ramiona
 
To znów pędzi ku brzegowi
jak na rydwanie panny młode w bieli
z włosami rozwianymi
niby wiatrem szarpane obłoki
lub łasi się delikatnie i niewinnie
otulając stopy złocistym jedwabiem
 
Drażni się cofa i przybliża
z poszumem cichym jak muzyka
na ziarnkach piasku zagrana
by uciec zaraz w bezdeń wód
i odsłonić tajemnice początków życia
w bursztynach z uwięzionymi owadami

 

 

 

 

 

KOLEJNE ROZSTANIE – kurs komputerowy

Jak ja nie lubię rozstań. Kolejne zakończenie przed wakacjami. Tym razem kurs komputerowy.  Dzisiaj odbyła się  ostatnia już lekcja odkrywająca tajemnice GIMP-a. To darmowy program graficzny przypominający narzędzie profesjonalistów, Adobe Photoshop. Trochę mniej elastyczny, ale też ma niesamowite możliwości tworzenia grafiki i przetwarzania zdjęć. Można bawić się  kolorami i obrazami na poszczególnych warstwach. Można wycinać, łączyć je, zmieniać wymiary etc. Niestety, na GIMP-a mieliśmy tylko kilka godzin, więc pozostaje ogromny niedosyt. Ale ja mam już wielki apetyt na kontynuację. Tu ogromny uśmiech do kierownika Klubu Wars i Sawa, bo to on jest pomysłodawcą i organizatorem tych kursów. W piwnicach SDK, w zabytkowej staromiejskiej kamienicy mamy profesjonalnie wyposażoną pracownię komputerową w której spotykamy się na kilka godzin raz w tygodniu.

Będzie mi też bardzo brakowało spotkań z grupą i naszą trenerką – informatykiem- Beatką, która wprowadziła przyjacielską, cudowną atmosferę i z niesamowitą cierpliwością nas uczyła. Kontakt oczywiście pozostanie, ale ja nie tracę nadziei, że poprowadzi też kolejny kurs z  rozsupływaniem tajemnic grafiki komputerowej. Ależ to jest wspaniała zabawa.

Na pierwszych zajęciach poznaliśmy Photoscape w którym poddaliśmy zdjęcia obróbce, a następnie korzystając z programu TKexe wykorzystaliśmy je do tworzenia kalendarzy.  I tak wykonaliśmy  własne egzemplarze na następny rok (z nadzieją, że dożyjemy 🙂 oczywiście). Ja tak się rozpędziłam, że zaprojektowałam kalendarz rodzinny w którym są już oznaczone podpisem pod odpowiednimi dniami, wszystkie uroczystości rodzinne. Kartki poszczególnych miesięcy mają barwę odzwierciedlającą porę roku, zawierają obrazek tematycznie z nią związany i zdjęcia osób , które w danym miesiącu mają swoje święto. Wszystko w moim wymyślonym układzie graficznym. Oczywiście, zainteresowani już  otrzymali, chociaż miałam w planie podarować go dopiero z życzeniami noworocznymi. Ale tyle mam radości, że nie wytrzymałam. Ech te emocje… tak trudno je na wodzy utrzymać.

Poniżej kartki z innego kalendarza, który zrobiliśmy w grupie, dla SDK. Tu każdy miesiąc ma zdjęcia naszego zespołu podczas zajęć, ale wklejam tylko te, bo pozostałych osób nie pytałam o zgodę na publikację ich wizerunku.

2017_06

2017_052017_09

2017_11

Ale to wszystko to dodatek, bo najcenniejsze są znajomości i ludzie , których się spotyka i zżywa z nimi przez te kilka miesięcy . Serdeczność, humor, rozmowy, a potem kontynuacja kontaktów.

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie