Wyszedł na polanę, gdzie światło ciał niebieskich rozpraszało nieco mrok nocy. Nałupał kilka cedrowych szczap, usuwając z nich mokrą zewnętrzną warstwę drewna. Skrzesawszy ognia, zapalił oliwną lampkę i od jej płomyczka rozniecił płomień na końcu jednej z pochodni. Zrobiło się nieco jaśniej.
Nagle pies znieruchomiał i z cicha zawarczał. Miszka przełożył polano do lewej dłoni, prawą ujmując rękojeść siekierki. U zwalonego pnia dostrzegł wielki, ciemny kształt z dwoma świecącymi punktami kocich oczu. Górski lew. Nie, to raczej pantera. Najwidoczniej zła, że przerwano jej nocne łowy. Czaiła się gotowa do skoku, widząc intruzów i duży zapas świeżego mięsa.
Odważny pies bez namysłu rzucił się na dwa razy większego od siebie i o wiele zwinniejszego kota, ucapiając go za kark. Pantera skoczyła w górę na sążeń i opadła na cztery łapy, starając się strząsnąć psa z grzbietu, co jej się udało, jako że pies nie posiada czepnych pazurów. Ale pies tej rasy ma nos nieco cofnięty ku tyłowi, co pozwala mu trzymać chwyt bez utracenia oddechu. Jakoż prawie cetnar mięśni zawisł na szyi drapieżnika na samej mordzie, potęgując ból.
Pantera przetoczyła się na plecy, starając się swym ciężarem przygnieść psa. Ale Miszka znał świetnie obyczaje psów i zwierząt do nich podobnych. Wiedział, że są one mistrzami polowań i walk w zespole. Przeto wyczuł, że pies liczy teraz na jego pomoc.
Dalej było trochę krwawo, więc pominę ten fragment, ale kolejna część Słowianki w obrazkach, w odcinku nr. 7
CDN