Papież Franciszek odleciał. Uffff… teraz dopiero odetchnęłam i teraz przyznam się jak wielki był we mnie niepokój. Po tragicznych wydarzeniach za naszą zachodnią granicą tuż przed ŚDM, byłam pełna obaw czy życie uczestników i papieża będzie w pełni bezpieczne. Udało się.
Trudno mi wyrazić zachwyt i uznanie dla organizatorów, ochrony, wolontariuszy i wszystkich, którzy zajmowali się przygotowaniem Zjazdu. To ogromny wysiłek i zaangażowanie. Zachwyciła mnie i niesamowicie zaskoczyła nadzwyczajna oprawa artystyczna i perfekcyjne dopracowanie wszystkiego. Jako Polska spisaliśmy się na medal i nie potrafię opisać swojego wielkiego dla wszystkich uznania. Choć niezmiennie mam w sercu polskiego Papieża (to mój największy autorytet), to obecny jest prawie na równi z Nim. Mądre słowa, piękna nauka miłości do bliźniego, miłosierdzia i kultury trafiły chyba do wszystkich. To Wielki Człowiek i wspaniali młodzi ludzie z całego świata. Kiedy patrzyłam na ten barwny tłum w kolorach niebiesko-czerwono-żółto-zielonych podczas relacji telewizyjnych, to miałam wrażenie, że tak wyglądają Rajskie Łąki, pełne radości, porozumienia i serdeczności. Oby to, co przeżyli młodzi i czego się nauczyli w ciągu tych kilku dni, zaowocowało kiedyś w relacjach miedzy wszystkimi narodami.
Kiedy ja byłam nastolatką, nie przypuszczałam , że nastanie taki czas swobody i że tak się może diametralnie zmienić kraj w ciągu kilkudziesięciu lat. Znam z przeszłych czasów przypadki, że zrywano dzieciom z szyi medaliki w domach dziecka, pamiętam że wyjeżdżano na daleką wieś, żeby ochrzcić dziecko, bo kontakt z kościołem spowodowałby utratę pracy. Pamiętam też ogromne napięcie i niepokój jakie towarzyszyły pierwszej wizycie Ojca Świętego Jana Pawła II w roku 1979 w Polsce. Wszelkie przejawy religijności były zwalczane i tępione, ale ludzie i tak robili swoje. Wcale nie chodzi o to, żeby wszyscy wierzyli, ale o wzajemny szacunek, kulturę i zrozumienie drugiego człowieka.