Archiwa tagu: Rumunia

JESZCZE BĘDZIE PRZEPIĘKNIE…

Każdego już chyba  męczy, mniej lub bardziej, siedzenie w domu. Chcemy się spotykać, rozmawiać, ale myślę, że to na razie odległe marzenie.

Wypełniam sobie czas siedzenia w domu przeglądaniem zdjęć z wycieczek i chciałabym znowu, tak po prostu gdzieś wyjechać, oddychać czystym powietrzem, żartować  i śmiać się z przyjaciółmi,  a wieczorem przy lampce wina znowu… śmiać się, śpiewać i gawędzić do późnej nocy. Bo tak  jest na każdej wycieczce, bo spotykamy się zwykle w tym samym gronie, bardzo się lubimy i cieszymy na swój widok.

To zdjęcie to wspomnienie z wycieczki do Augustowa.

Ten wyjazd jak i wiele innych, wymaga oddzielnego wpisu.

A to nad Zalewem Zegrzyńskim i skansen w Kuligowie z wieloma atrakcjami. Mieliśmy okazję przekonać się, że  nie święci garnki lepią, bo nam też się to udało, a dodatkowo każdy pomalował farbami swój kubek. Zabawa doskonała i rywalizacja kto lepiej.

Potem rejs statkiem i

szaleństwa przy ognisku jak mielibyśmy po dwadzieścia lat.

🙂

Kolejne zdjęcia, to niezapomniana Gruzja. Cudowni ludzie.

Trudno uwierzyć, że  Stalin to też Gruzin, ale patologie zdarzają się wszędzie. Właściwie nazywał się  Iosif  Wissarionowicz Dżugaszwili. Zbrodniarz komunistyczny, sowiecki rewolucjonista, dyktator, z rozkazu którego  wysłano na śmierć miliony ludzi. Wiele na ten temat czytałam, a teraz kończę  kolejną o nim książkę  pt. “Stalin i jego oprawcy”. Trudno przy okazji zdjęć z Gruzji nie mieć skojarzenia z tym okrutnym człowiekiem. Odsuwam jednak skojarzenia na tył głowy, żeby nie przyćmić sobie wspomnienia bajkowej Gruzji, której przypadł najpiękniejszy kawałek ziemi. To był wyjątkowy przypadek, bo Gruzini są cudownymi ludźmi, a  do Polaków mają szczególny sentyment.  Nie dziwi mnie to. Gdyby historia w roku 2008  potoczyła się inaczej, to nie wiem, czy dzisiaj byłaby możliwość  żeby tam pojechać , tak jak trudno ciągle dostać się do Petersburga. Gruzini są nam bardzo wdzięczni, ale wszystko ma swoją cenę. Szczególnie odwaga.

A tutaj na zdjęciach  Ukraina. Intrygująca, ciągle tajemnicza, gdzie magia przeplata się z okrucieństwem, a świętość i religijność z profanum.

Ukraina wyzwala ogrom refleksji, przemyśleń i skłania do sięgania w przeszłość,  którą znam również z opowiadań naocznych  świadków. Ciągle  odkrywane są nowe  wstrząsające  wydarzenia z  czasów wojny.

Odwiedzamy te miejsca, czcimy,  pozostawiając polski ślad. Składamy wiązanki i zanosimy modlitwy…

Rzeź wołyńska, to też wstrząsające wydarzenie, które dziesiątki lat przekazywano sobie tylko z ust do ust. UPA  z działającym  Banderą dokonała niewyobrażalnego mordu na Polakach. Palono ich żywcem, najczęściej w kościołach w których ryglowano drzwi. Torturowano, nabijano  na pal, rozrywano brzuchy kobietom w ciąży.

Plądrowano, okradano i dewastowano  wszystkie miejsca polskiej bogatej wspaniałej  kultury , również ten kościółek blisko zamku Koniecpolskich w Podhorcach w lipcu 1944 roku. Cudem chyba ocalał.

Nie sposób wyobrazić sobie tego bestialstwa i okrucieństwa, ale wojna wyzwala najniższe instynkty.

Teraz odwiedzamy takie miejsca, coraz więcej tajemnic i zafałszowań historii  odkrywa się. Czas mija, życie się zmienia, odwiedzamy miejsca, które przed wojną były polskie.

Świat się zmienia, nastają  nowe pokolenia, ale  tam ciągle czci się  tych, którzy te zbrodnie popełniali. Bandera, w wielu miejscach zachodniej Ukrainy kultywowany  jest jak bohater. Nie tak mało jest takich kopców , miejsc uwielbienia.

*

Zmieniam klimat na weselszy, ale tak to jest, że wszystko w życiu się ze sobą łączy i wywołanie jednego tematu przywołuje inny.

A teraz wycieczka do  Rumunii. Rewelacyjna wycieczka.

Opisałam ją dość szczegółowo, choć   przekrojowo, we wcześniejszych wpisach, więc teraz krótko.

I   wycieczka  na Kurpie. Imponująca Puszcza Kurpiowska, ogromne drzewa, kolosy,  przy których wyglądamy jak mrówki.

I spotkanie z artystami regionalnymi. Nauka i pokaz wykonywania  serwetek  z użyciem czółenka i innych drobnych ozdóbek.

A potem w  Łomży też było  spotkanie z artystami, ale  spiżowymi – Hanka Bielicka przyjmuje gości na ławeczce. Dopchać się trudno. Wszyscy chcą mieć pamiątkową fotografię  z tą przesympatyczną osobą… nawet jak nic nie mówi 🙂

I oczywiście kościoły , zarówno w kraju jak i poza jego granicami, są zwykle ogromnym zbiorem dzieł sztuki i bogate w historię, gdzie rolę  przewodnika pełni miejscowy duchowny. A do tego zwiedzanie jest bezpłatne w przeciwieństwie do drogich biletów w muzeach, skąd często wychodzi się zawiedzionym ubogimi zbiorami.

I na koniec fotki  z Bawarii, z historią Ludwika II, zwanego  Bajkowym Królem , albo Ludwikiem Szalonym. Nie wszyscy go lubili za rozrzutność i fantazję,  a on przecież tylko kochał piękno i sztukę… Niestety marnie skończył zamordowany przez swoich przeciwników, co upozorowano na samobójstwo.

Pozostały po nim przecudne  wnętrza, malarstwo. Jest co oglądać i zachwycać się.

 

Uwielbiam takie klimaty, dlatego mam dla  Ludwika II dużo sentymentu, a w takich pomieszczeniach czuję się jak ryba w wodzie, ale moja wnusia mówi, że jestem “ludzką sroką” 🙂 🙂 (podobno takie istnieją)

Mogłabym oglądać wszystko godzinami. Wprawia mnie to w doskonały nastrój.

I tak… siedzę w domu i przeglądam tysiące zdjęć. Wspomnienia, wspomnienia… Podobno, kto nie ma na starość czego wspominać, ten przegrał życie, więc chyba jest dobrze.

Mam teraz na to czas. Wyrzucam mniej udane, mało ważne, zdublowane. Zrobiłam miejsce na dysku pozbywając się  prawie dwóch tysięcy, ale tysiące jeszcze pozostały i tyleż samo wspomnień,

a więc musi być jeszcze  normalnie, musi  być jeszcze przepięknie.

 

RUMUNIA – BAŚNIOWY KRAJ

RUMUNIA

To już trzeci dzień od powrotu z wycieczki do Rumunii, a mnie nie udało się zrobić wpisu. Wycieczka trwała tylko pięć dni, nie licząc dwóch dni dojazdowych, ale wrażeń jest ogromnie dużo i tysiące zdjęć, dlatego nie potrafię wybrać tych najistotniejszych, bo wszystko wydaje mi się ważne.

Rumunia bardzo mnie zaskoczyła. To zupełnie inny kraj niż ten  jaki pamiętam  z lat osiemdziesiątych. Widać jak nowe wkracza w stare. Dzięki dotacjom powstają  nowe drogi i autostrady choć jeszcze  nie na taką skalę  jak u nas.

Domy raczej się odnawia, a nie buduje, bo społeczeństwo nie jest bogate.

Rumunia to kraj wielu kultur, wielu wyznań a jednak wszyscy  się dogadują. Sąsiadują ze sobą, spotykają się.

Rumuni świadomi są swojego pochodzenia,  historii  sięgającej czasów rzymskich. Szanują tradycje i pielęgnują legendy, przesłania, a nawet przepowiednie ludzi starszych.

Przepełnieni są duchowością, nie wstydzą się wyznawanej religii o czym świadczą m.in.  charakterystyczne krzyże z wizerunkiem Chrystusa w bardzo wielu miejscach przy drogach, na prywatnych posesjach, na polach. Także   symbole wyznawanej religii usytuowane są na zwieńczeniach dachu.

Ludzie są serdeczni, życzliwi, pełni  radości, chęci  do zabawy i tańca. Polacy są wymieniani jako najbardziej lubiany przez nich naród. To było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo jednak nasze wyobrażenie o tych relacjach jest nieco inne. Jakoś zawsze Rumunię kojarzyłam z Cyganami, a Rumuni, których widujemy często na naszych ulicach nie pasują do tego co zobaczyłam na miejscu. Cyganie tam też zamieszkują, ale po prostu są jako jedna z wielu nacji.

Poza tym, pamiętam jeszcze bardzo niemiłe traktowanie nas na przejściach granicznych w czasach komunistycznych za rządów Nicolae Ceaușescu,  jak i sam przejazd przez to państwo, kiedy uciekaliśmy w popłochu z parkingu, żeby zachować to co przy sobie mieliśmy. Dzisiaj nawet mnie to nie dziwi, bo była tam wtedy ogromna bieda i strach. Kraj zaczął odżywać dopiero po śmierci dyktatora. Wiemy jak trudno się podnosić i jak trudno odzyskać dobre imię. Rumuni wkładają dużo serca i wysiłku, żeby zmienić postrzeganie ich w świecie, ale żeby się o tym przekonać trzeba tam pojechać.

*

Są solidni , serdeczni, gościnni i uśmiechnięci i czyści co ma dla podróżujących turystów ogromne znaczenie.

Jedzenie jest dobre, naturalne  z dużą gamą serów kozich i owczych, kiszonki, pasty warzywne, wspaniałe gołąbki w liściach kwaszonej kapusty,

rewelacyjne lody i tanie wina  dobrej jakości. Ceny towarów porównywalne do naszych.

Tylko ta Palinka…  tradycyjna rumuńska śliwowica, której poszukują turyści i zachwycają się,  a u mnie  sam zapach  wywołuje zawrót nie tylko głowy. Ten zapach przywołał wspomnienie pierwszego kontaktu z Litwą też z lat siedemdziesiątych, kiedy miałam okazję poznać “czar” tego trunku, choć robiony z innych surowców niż ten rumuński. Dla mnie jeden czort. Zdecydowanie wolę upajać się rumuńskim krajobrazem.

Pośród dziewiczych lasów zamieszkałych przez niedźwiedzie, które często się tam spotyka,

wiją się  serpentyny dróg na zboczach gór,

mniej lub bardziej stromo

pośród lasów, wąwozów, nad brzegiem strumieni i jezior.

Góry stanowią  1/3 powierzchni kraju a ich łańcuch  przechodzi przez środek kraju. Góry to główne  źródło wody Rumunii. Potoki i  jeziora których jest aż 3500 urozmaicają widoki. Przy drogach kolorowe domki, choć w większości skromne.

W górach zwykle drewniane, na terenach płaskich murowane.

Uwagę przykuwają drewniane bramy wejściowe, charakterystyczne dla obszaru Maramuresz, rzeźbione fantazyjnie motywami kwiatowymi i roślinnymi. Zwykle wyglądają bogato co  nie oznacza  bogatego gospodarza. Jest to po prostu element kultury tego regionu nigdzie na świecie  nie spotykany.

Obok opuszczonych chałup, kończących swój żywot , drugie życie dostają te nabywane przez nowych właścicieli.

Malowane  ostrymi barwami , wyraźnie odcinają się od szarości pozostałych. Najczęściej używany jest żółty, koralowy, fiolet, różowy i zielony. O gustach się nie dyskutuje. Jednym się to podoba inni wolą pastelowe barwy. Ja lubię  kontrasty i żywą kolorystykę jak różnorodność barw w cygańskich sukniach. To wyzwala energię i radość.

Kolorowe są wsie i małe miasteczka przez które wiedzie droga, ale i w miastach spotyka się tak pomalowane domy.

Zabudowa nie jest wysoka, w wielu miejscach zachowane piękne stare budynki, wspaniałe zabytki, których bezmyślność ludzka i furia nie zdążyła unicestwić.

*

Tutaj historia otwiera swoje drzwi.Jest na wyciągnięcie ręki.

Niestety część została bezpowrotnie utracona, kiedy w czasach komunizmu wyburzono w Bukareszcie ogromny obszar starego miasta; zabytkowe cerkwie, monastyr z XVII w i wszystko co przeszkadzało w budowie kolosalnego Domu Ludu , symbolu pychy jednego człowieka.

Likwidowano nie tylko zabytki Bukaresztu, ale wszystkich miejsc, które mogłyby przypominać dawną historię  państwa. Nigdy tego nie zrozumiem. To jest po prostu barbarzyństwo.

Po ponad dziesięciu latach od naszej wycieczki jest na ukończeniu powstająca obok Parlamentu gigantyczna prawosławna Katedra Zbawienia Narodu. Sobór ma być symbolem przywrócenia narodowi jedności z Bogiem po latach komunistycznego reżimu. Cerkiew jest zwolniona z podatków i to państwo wypłaca pensje duchownym choć według konstytucji jest ono laickie. Zdjęcia są w sieci.

Efekty tych komunistycznych zmian widać w Bukareszcie w zabudowie charakterystycznej dla architektury tego okresu. Szare i proste. Budynki kostki.

Rumunia jest czysta, choć skromna  i widać tę dbałość we wszystkich miejscach, choć na szczęście nie są to jeszcze ogródki z przyciętymi równo trawnikami i iglakami we wszystkich jednakowo. Tutaj każdy domek  ma swój charakter, przy każdym domku inaczej rosną kwiaty. Dużo jest roślinności naturalnej i oby tak pozostało, ale w większych miastach już się to zmienia.

*

*

Na tle ubogiego generalnie państwa, zdecydowanie wyróżniają się okazałe cygańskie pałace w Huedin, ale czy to właśnie Cyganie tworzą tę bogatą klasę, tego nie wiem.

*

Klasy średniej w Rumunii w zasadzie jeszcze nie ma. Są tylko biedni i bardzo bogaci. Tak jak u nas jeszcze niedawno.

Niezwykle atrakcyjny, jedyny na świecie,  jest Wesoły Cmentarz w miejscowości Sapanta.

Nagrobki drewniane z rzeźbami przedstawiającymi fragment z życia zmarłego i krótka o nim, zwykle żartobliwa,  notatka. Dominuje kolor niebieski.

Epitafia opowiadają czym trudnili się za życia mieszkańcy okolic, jakimi byli ludźmi. Nagrobki są ciągle konserwowane i stanowią niebywałą atrakcję turystyczną.

Wpisane w krajobraz cerkwie, monastyry, zamki i kościoły obronne dopełniają baśniowego charakteru państwa, bo taka właśnie jest dla mnie Rumunia… barwna i baśniowa, choć dotknięta boleśnie przez historię.

*

*

*

*
*

*

Biuro Podróży Artur prowadzone przez Ewę Dixon znowu zachwyciło perfekcją przygotowania wycieczki pod każdym względem.

Przewodnik Bartłomiej Cisowski, który był z nami przez cały czas,  bez chwili wytchnienia przybliżał nam dzieje Rumunii, opowiadał o miejscach które mijaliśmy i wzbogacał je wspomnieniami ze swoich wędrówek po tym  wyjątkowym kraju.

To była przedostatnia w tym sezonie wycieczka, zaplanowana przez Klub Seniora Wars i Sawa przy SDK w Warszawie. Szkoda… bajki kończą się szybko,

ale ja patrzę z optymizmem w przyszłość i nie tracę nadziei, że czeka mnie  jeszcze dużo równie wspaniałych wycieczek 🙂

To jeszcze nie koniec opowieści o Rumunii. Moje imieniny wypadły w dniu, kiedy program wycieczki był wyjątkowo atrakcyjny. O tym, w następnym wpisie.