
Nie sięgam po książki, które mówią o tym, co jest oczywiste. Szkoda mi czasu na czytanie co sobie kto myje pod prysznicem, czy jak mucha leci do lepu i jak na nim kończy życie. To dla akcji nie ma żadnego znaczenia, a niepotrzebnie odwraca uwagę od sedna. Rozpisywanie wszystkich czynności ze szczegółami, potrzebne jest do scenariusza filmowego, żeby aktor wiedział jak zagrać. W powieściach, opowiadaniach takie fragmenty w ogóle pomijam. Gdyby nie to, że będziemy omawiać tę książkę w Klubie Dyskusyjnym, to wcale bym jej nie czytała. Opisy krwawych scen, wulgarne i niecenzuralne słowa, to nie jest lektura dla mnie. Dobrnęłam do strony 367 z 470 i prawie setkę sobie darowałam. Prawie, bo dwadzieścia ostatnich przeczytałam, żeby wiedzieć jak się ta historia zakończyła. Szczegółowa instrukcja jak zaciukać dziewczynkę nożem, podana jak na dłoni. To właśnie takie filmiki podobno mają duże powodzenie na YT i pozwalają nieźle zarobić twórcom. Brawo, brawo, bardzo wychowawczo.
Gdyby była napisana bez użycia słów, które mi przeszkadzają, to może byłoby interesująco, bo temat dorastania, wchodzenia w życie młodych ludzi, ich rozterki, pierwsza miłość, zazdrość, porównanie życia w mieście do życia na wsi, to ciekawe sprawy. Wiem, wiem… słownictwo zachowane, żeby pokazać opisywane środowisko. W porządku, więc można zrobić to oszczędnie. Czytelnikowi to wystarczy, żeby wyobrazić sobie klimat, ale natłok tego, na pewno zniechęci wielu do przeczytania.