Archiwa tagu: czytam książki Anna Kulesz

PRZYJAŹŃ

PRZYJAŹŃ, słowo, które miało kiedyś ogromne znaczenie i łączyło się z dużą odpowiedzialnością. Dzisiaj spowszedniało i określa się nim nawet bardzo luźne, zdalne kontakty, a nawet “przyjaciółmi” określa się tych, którzy na forach społecznościowych klikają w polubienia. Dużo się dyskutuje i pisze o przyjaźni, a mniej wypełnia jej zasady. Niedawno trafiłam na FB na ciekawy tekst Wojciecha Wilczyńskiego pt. „Rozmowy z Julią”, właśnie na ten temat, więc go wklejam. Cała rozmowa jest na stronie autorskiej pisarza.

„Wojtek

Julio, dwa słowa o przyjaźni. Dwoje ludzi tworzy zawsze inną, szczególną przyjaźń. Dopasowują się w jakiś sposób, szukają wspólnych zainteresowań, płaszczyzn do dyskusji, zwykle idą na kompromisy, bo intuicyjnie wyczuwają, że nie wszystko jest akceptowalne dla drugiej osoby. Gdy ich znajomość okrzepnie i nabierze cech trwałej akceptacji cech, przyzwyczajeń i temperamentu drugiej osoby rodzi się szansa na Przyjaźń. Jej fundamentem jest przekonanie, że w trudnych chwilach można zwrócić się do tej osoby i uzyskać jakieś realne wsparcie, poradę, nie tylko usłyszeć dobre słowo. Słowa, słowa, słowa. Gdy towarzyszą im dobre czyny – mają sens i stają się wiarygodne.

Obok Przyjaciela są bliskie mu osoby i czasem ich wyimaginowana niechęć do ciebie jest w stanie zniszczyć waszą Przyjaźń. Mają tę przewagę, że drążą umysł Przyjaciela nieustannie, ich nieprzychylne komentarze, jeśli jest słaby, stopniowo zmieniają w jego oczach obraz twojej osoby, niemal niepostrzeżenie deidealizują twoją postać, przestajesz być kimś niezwykłym, powszedniejesz, zaocznie oskarżany o rzeczy, o których nie masz pojęcia.

Z życia : kolegę z ławy szkolnej, z którym mam kontakt do dziś, przyjąłem do pracy w Instytucie i był naszym radcą prawnym dopóki ja byłem wicedyrektorem. Przez 10 lat. Dzięki temu ma dobrą emeryturę, bo sam z siebie w swojej kancelarii płacił składki minimalne. Wyobraź sobie, że jego żona nie mogła znieść jego „podległości” wobec mnie, szukała dziury tam, gdzie jej nie było i …dzisiaj spotykamy się z nim u mnie, na mieście.. ale do nich nie jeżdżę. Kobiety….To trudny temat. Wydaje mi się, że częściej od mężczyzn intrygują i zachowują dłużej wyimaginowane urazy. Ciekawe, czy podzielasz moje zdanie. Może jednak teraz kobiety mają szerszy niż kiedyś zakres zainteresowań i pasji, zbliżając się do mentalności mężczyzn? Wiem, emancypacja, równouprawnienie, ambicje zawodowe, sporty. Ale.. tracą przez to ciepło, przestają być ostoją domowego ogniska, które przygasa. Bardzo jestem ciekaw, co Ty o tym sądzisz. Rola kobiety w rodzinie, to coś pojawia się w „Emilii…*”.

Dobrej nocy *****) Wojtek

Julia

Zacznę od końca. Wojtku, związek Emilii jest nieco wyidealizowany. Ona jest taka, bo mężczyzna, który pojawił się w jej życiu nadaje ton temu związkowi, jest wymarzonym partnerem dla każdej kobiety. On nie ma wad. Emilia to doceniła, dlatego stworzyli wspaniały związek. W życiu zazwyczaj bywa trochę inaczej. Kobiety są bardzo roszczeniowe. Często wybierają wrażliwych partnerów, żeby móc dominować i są bardziej bezwzględne niż mężczyźni. Masz rację, kobiety stają się chłodne, wyrachowane, samodzielne. Równouprawnienie, tak, ale nie we wszystkim. Porównuję małżeństwa i związki dzieci z tych małżeństw. Na przestrzeni 30 – 40 lat rola mężczyzny bardzo się zmieniła i bardzo dobrze. Oboje pracują, wszystkie obowiązki domowe wykonują wspólnie. To też ogromny plus, ale zanika takie adorowanie kobiety przez mężczyznę, bo kobiety tracą subtelność i ciepło. W związku Emilii to wszystko było, ale w dzisiejszym życiu jest chyba inaczej.Bardzo trafnie napisałeś o przyjaźni. Myślę dokładnie tak samo, ale ująć tak zgrabnie w słowa chyba bym nie potrafiła. Zgadzam się jednak do pewnego momentu, w całości nie ze wszystkim. Nigdy nie daję wiary podszeptom dopóki sama czegoś nie sprawdzę. Zdarzało mi się przyjaźnić (bez rozczarowań) z ludźmi odrzucanymi przez większość, do których nastawiano mnie negatywnie. I bywało, że to ja przekonywałam, że pomówienia są niesłuszne. A wiesz dlaczego? Bo zawsze szukałam przyczyny, a nie oceniałam skutków zachowań. Nikt nie jest zły z natury, ale okoliczności mogą wywoływać złe reakcje. Zawsze staram się rozważyć, dlaczego ktoś zachował się właśnie tak. Piszesz: Wydaje mi się, że kobiety częściej od mężczyzn intrygują i zachowują dłużej wyimaginowane urazy. Ciekawe, czy podzielasz moje zdanie. Jestem kobietą, ale nie stanę po naszej stronie. Tak, podzielam Twoje zdanie. Mężczyźni nie są drobiazgowi, choć wyjątki się zdarzają. Zawsze łatwiej dogadywałam się z mężczyznami. Lubię proste jasne przekazy, bez manipulacji. Myślę raczej analitycznie, szybko wyczuwam krętacza i zniechęca mnie to bardzo do każdej znajomości. Nie wybieram przyjaciół, oni sami się tworzą, ale to jest długi proces, który trwa latami. Buduje się zaufanie i przede wszystkim akceptuje się inność drugiej osoby. Wielu ludzi stara się zmienić partnera, partnerkę według swoich wyobrażeń i oczekiwań. Takie związki nie mają szans na przetrwanie. Jeśli kogoś polubię, to razem z wadami. Bywa, że nawet mnie czasami rozczulają. :-)))

Zrobiło się późno i ogarnia mnie senność. Jutro przerwa w pisaniu, bo mam inne zajęcia i cały dzień nie będzie mnie przy komputerze. Życzę Ci barwnych snów. Moje są kolorowe i tak czasami oryginalne, że je zapisuję. Potem sprawdzam czy miały jakiś przekaz. Bywa, że mają. Szkoda, że nie mogę sobie pogadać o tym z Freudem. Moja mama mówiła , że “sen mara, Bóg wiara”, ale ja wiem swoje. Julia”

  • wspomniana “Emilia“, to bohaterka powieści Wojciecha Wilczyńskiego, pt. “Emilia Granice miłości

ŻMIJOWISKO WOJCIECH CHMIELARZ

Nie sięgam po książki, które mówią o tym, co jest oczywiste. Szkoda mi czasu na czytanie co sobie kto myje pod prysznicem, czy jak mucha leci do lepu i jak na nim kończy życie. To dla akcji  nie ma żadnego znaczenia, a niepotrzebnie odwraca uwagę od sedna. Rozpisywanie wszystkich czynności ze szczegółami, potrzebne jest do scenariusza filmowego, żeby  aktor wiedział jak zagrać. W powieściach, opowiadaniach  takie fragmenty w ogóle pomijam. Gdyby nie to, że będziemy omawiać tę książkę w Klubie Dyskusyjnym, to wcale bym jej nie czytała. Opisy krwawych scen, wulgarne i niecenzuralne słowa, to nie jest lektura dla mnie. Dobrnęłam do strony  367 z 470 i prawie setkę sobie darowałam. Prawie, bo dwadzieścia ostatnich przeczytałam, żeby wiedzieć jak się ta historia zakończyła. Szczegółowa instrukcja jak zaciukać dziewczynkę nożem, podana jak na dłoni. To właśnie takie filmiki podobno mają duże powodzenie na YT i pozwalają nieźle zarobić twórcom. Brawo, brawo, bardzo wychowawczo.

Gdyby była napisana bez użycia słów, które mi przeszkadzają, to może byłoby interesująco, bo temat dorastania, wchodzenia w życie młodych ludzi, ich rozterki, pierwsza miłość, zazdrość, porównanie życia w mieście do życia na wsi, to ciekawe sprawy. Wiem, wiem… słownictwo zachowane, żeby pokazać opisywane środowisko. W porządku, więc można zrobić to oszczędnie. Czytelnikowi to wystarczy, żeby wyobrazić sobie klimat, ale natłok tego, na pewno zniechęci wielu do przeczytania.

MARIA PAWLIKOWSKA-JASNORZEWSKA – “WOJNĘ SZATAN SPŁODZIŁ. ZAPISKI 1939-1945”

Kolejne spotkanie Klubu Dyskusyjnego w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Otwocku za nami. Tym razem  omawialiśmy pamiętnik Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – “Wojnę szatan spłodził. Zapiski 1939-1945”, ujęty w całość przez  Rafała Podrazę.

Zapiski bardzo szczere, momentami nawet zaskakujące i czytając zastanawiałam się, czy poetka wyraziłaby zgodę na ich publikację. Pamiętniki to zwykle bardzo osobiste notatki i przemyślenia. Dotyczą nie tylko zdarzeń, ale najczęściej naszych emocji. I tak jest w tym przypadku. Maria opowiada dość szczegółowo o chorobie, która pojawiła się pod koniec wojny, o ludziach z którymi miała kontakt i jak na nią oddziaływali. Pisanie pamiętnika, to pewnego rodzaju terapia, która zapewne Marii pomagała. Wyrzucanie napięcia na zewnątrz przynosi ulgę. Zwykle powstrzymujemy się z różnych powodów od całkowitego odkrywania swoich myśli. Najczęściej dlatego, żeby nie zrobić komuś przykrości, żeby nie ranić. Nie jestem pewna, czy taka publikacja jest słuszna.

Po przeczytaniu książki też odkryłam inną Marię. Wcześniej zbudowałam sobie wizerunek osoby delikatnej, ciepłej, wręcz eterycznej, która rozkoszowała się pięknem przyrody i była szczęśliwa w miłości. Prawda okazała się inna. A może to ja poznałam poetkę z innej strony. Maria Pawlikowska -Jasnorzewska to kobieta  o silnej osobowości, twardo stąpająca po ziemi. Nawet ułomność spowodowana wypadkiem w dzieciństwie i późniejsza choroba nie złamały jej. Cierpiała nosząc na stałe gorset, cierpiała z powodu raka jak i trwającej wojny. Znosiła wszystko bez narzekania i nawet w najtrudniejszym momencie choroby potrafiła zmobilizować się do zrobienia  makijażu i eleganckiego ubierania się. Wobec wojny była bezsilna, ale działała przeciw niej, współpracując  z czasopismami zajmującymi się polityką. Czekała też ciągle na miłość, której w życiu długo nie doznawała. Dwa nieudane małżeństwa… być może był to efekt zbyt silnej więzi z ojcem.  Rozpieszczane córki rzadko znajdują mężczyznę, który spełniałby ich oczekiwania.

Wojna ciężko doświadczyła poetkę. Maria ciągle przed nią uciekała, zmieniała miejsca pobytu. Wycieńczenie   chorobą, rozstania z rodziną, z którą była bardzo związana, spowodowały ogromne  przygnębienie i cierpienie.

Książka warta polecenia. Smutna, trudna, ale życie zwykle jest trudne.

W naszym Klubie Dyskusyjnym w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Otwocku wspomnienia Marii wzbudziły ożywioną rozmowę. Jak zwykle wszyscy przedstawiamy swoje opinie, rozważamy. Atmosfera jest bardzo przyjazna, dyskusje pełne kultury i szacunku do indywidualnych opinii co dzisiaj rzadko się spotyka.  

Przychodzimy raz w miesiącu, zawsze z kolejną przeczytaną książką. To wciąga. Zwykle jest ponad dziesięć osób, ale skład się zmienia i zawsze jest przesympatycznie i ciekawie.