Dzisiaj obchodzimy Dzień Kota. Dziwne święta zawsze wprawiały mnie w zdumienie, a więc również ustanowiony niedawno Światowy Dzień Kota. Pewnie od nienormalności wokół wszyscy kota dostajemy.
fot. Anna Kulesz
Mimo, że Dzień Kobiet niezmiennie kojarzy mi się z rajstopami, goździkiem i podpisem na liście (skaza, którą nosi moje pokolenie), to takie podkreślenie ważności kobiet ma podstawy i zdecydowanie wolę podążać tą drogą, niźli kocią.
Dlaczego porównuję akurat te dwa święta, dlaczego kobiety kojarzą mi się z kotami? Chyba dlatego, że kobiety miewają kocie oczy, kocie ruchy, albo pokazują ostre kocie pazury. Już w starożytnym Egipcie koty otaczano czcią boską. Boginię miłości i płodności – Bastet, przedstawiano jako kotkę lub kobietę z kocią głową. Podobną mamy zmysłowość, wdzięk, łagodność, ale bywamy też jak koty podstępne i zdradzieckie.
Święto, które obchodzimy 8 marca ma wiele plusów, w przeciwieństwie do tego kociego, obchodzonego w lutym. Choćby to, że kobiety w tym dniu zdecydowanie łagodnieją. Stają się delikatne, ciepłe, prawie mruczą i najchętniej posiedziałyby u kogoś na kolanach, dając się zagłaskać w ten jeden wyjątkowy dzień. Łagodnieją też teściowe i rejestratorki w przychodniach, przybierając ludzki wyraz twarzy.
To taka niby Wigilia, kiedy wszystkie mówią ludzkim głosem i nawet się uśmiechają. Niektóre tak, jak by trzymały w ustach plasterek cytryny, ale liczą się dobre chęci.
Panowie też starają się być radośni, choć do szczęścia im daleko, bo nie ma tu zbieżności interesów. Zamiast siedzieć jak zwykle w ciepłym fotelu przed telewizorem z piwem, muszą odstać swoje w kolejce po kwiaty i, o zgrozo, naruszyć ciułane potajemnie zaskórniaki.
Generalnie jednak jest miło i kolorowo. Wszędzie kwiaty i wszyscy starają się być tego dnia uprzejmi, a panie uśmiechając się rozsyłają kocie spojrzenia nawet tym, z którymi na co dzień drą koty, bo kierując się swoimi prawami, chodzą jak koty własnymi ścieżkami i nie uznają kompromisów.
Taką niezależność demonstrował kotek w bajce, którą pamiętam z dzieciństwa. Przychodził kiedy chciał, nie patrzył na to, że babcia ma emerytury tyle co kot napłakał i bezceremonialnie wypijał mleczko strącając przy okazji ogonkiem, być może ostatnie jej jajko.
Pewnie czynił tak z zemsty za to, że często odwracamy kota ogonem począwszy od wielkiej polityki, a na relacjach rodzinnych skończywszy, kiedy to mąż przyłapany na porannym powrocie do domu usiłuje wmówić żonie, że właśnie wychodzi do pracy. Takie drobne kłamstwo z obawy, że mu kota pogonić może.
Kot ma też sporo powodów, żeby czuć się źle i głupio, bo kiedy przebiega sobie radośnie drogę tuż przed nami, to obwiniamy go, że robi to umyślnie, żeby przynieść nam pecha. Analogia do bogu ducha winnej zakonnicy, której spotkanie też przyjmujemy jako złą wróżbę.
Reasumując, to niewykluczone, że nie mam jednak racji kwestionując istnienie Dnia Kota, bo skoro obarczamy je naszymi niepowodzeniami, winimy za kłótliwość, a nawet za stan po obficie zakrapianej kolacji zwany kociokwikiem, to takie święto może słusznie im się należy. Tym bardziej, że coraz częściej są nam wsparciem, kiedy swoje związki partnerskie opieramy na kociej łapie.
W swoich rozmyślaniach wyszukałam sporo podobieństw między kobietą a kotem, ale Ernest Hemingway znalazł istotną różnicę twierdząc, że „Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu.”
Mój mąż mówi, że kobieta , to też człowiek. No i znowu będziemy darli koty…