Po imieninach książek znowu przybyło. Nowe, więc budzą ciekawość. Jest słonecznie i w miarę spokojnie, więc wybieram tę, która może być trudna. W podtytule “…mroczne chwile…, więc nie będzie wesoło, ale książki tak jak życie, opowiadają o wszystkim. Przeczytałam kilka zdań z początku, kilka ze środka, co robię zawsze przy wyborze lektury. Okładka mnie nie interesuje. Może jej w ogóle nie być, choć niektórzy tym własnie się kierują.
Jest prawie czwarta. Latarnie jeszcze nie pogasły. Lubię wstawać rano o wschodzie słońca, albo tuż przed. Zanim w domu zacznie się ruch, mogę zagłębić się w czytaniu… ciekawość rozpiera.
po przeczytaniu
Z trudem przebrnęłam przez 111 stron nie ujmując książce, bo to wyłącznie moje odczucie. Nie lubię opisowych treści w których autor cytuje fragmenty z różnych publikacji, badań, odczytów etc. a tego jest bardzo dużo.
Naturoterapia, opisy przyrody i na ten temat rozważania. Przyznaję się, że pewne fragmenty opuszczałam i robiłam spore przerwy w czytaniu, ale drugi rozdział był zaskoczeniem. Miałam wrażenie, że otwieram inną książkę. Co prawda akcji żadnej nie ma, ale forma i treść dużo mi bliższa. Ciekawe spostrzeżenia, ciekawe rozważania. To pewnego rodzaju poradnik, bardzo cenny na dzisiejsze czasy. Cenny dla osób, które nie radzą sobie z problemami, które nie znajdują wyjścia z trudnych sytuacji. Autorka podsuwa bardzo cenne rozwiązania, opierając je na skierowaniu uwagi na innych, a mniejszym skupianiu się na sobie. Wskazuje jak cenna jest w takich sytuacjach przyroda, jak dostrzegać drobne cuda, które dzieją się w naszym życiu każdego dnia i jak czerpać z tego radość. Sugeruje rozwijanie pasji i akceptację siebie.
Warto przeczytać, bo książka bardzo cenna, ogromna praca autorki dużo ciekawych rozważań na temat religii, feminizmu. Ja nie odkryłam tu niczego nowego, ale są osoby, którym może bardzo pomóc.