A MNIE W DUSZY GRA

Lubię wrzesień, bo wznawiają swoją działalność placówki kulturalne i znowu coś się dzieje.

Po przerwie wakacyjnej spotkałam się z przyjaciółmi z zespołu wokalnego „Ale Babki… plus” , który współpracuje ze Staromiejskim Domem Kultury na warszawskiej Starówce. Śpiewam z nimi od kilku lat. Wykonujemy utwory muzyczne w wielu językach (polski, włoski, angielski, francuski, rosyjski, ukraiński, czeski, niemiecki) wzbogacając je ruchem tanecznym. Mamy bardzo ciekawy i różnorodny repertuar, a scenariusze kolejnych występów zmieniają się i wzbogacają o nowe, coraz ambitniejsze utwory. Wykonujemy je w dwu -, trzygłosie , lub solowo.

28 kwietnia tego roku, braliśmy udział w II Przeglądzie Piosenki Polskiej „Kocham Cię Ojczyzno” organizowanym przez DK Miś i OK Arsus w Warszawie i otrzymaliśmy pierwsze miejsce w kategorii chór.
Braliśmy też udział w V Koncercie Charytatywnym 2014 „Więcej wiosny jesienią” w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego.

IMG_0016 bfot. G. Jasinski

Spotykamy się na próbach dwa razy w tygodniu i nie ma tam czasu na gadanie. Pracujemy bardzo intensywnie, bo kierująca ( na zdjęciu ze statuetką) naszym zespołem Ania Dąbrowska, jest bardzo profesjonalna i wymagająca, co daje satysfakcjonujące wyniki.

Teraz chyba jednak prób będzie nieco mniej, bo Ania bierze udział w widowisku muzycznym „ Czas nas uczy pogody” w reżyserii Krzysztofa Materny, wystawianym w Och-Taetrze, co ogranicza jej możliwości czasowe. Nastawiamy się więc na jeszcze bardziej intensywne ćwiczenia w krótszym czasie.

Niżej zdjęcie naszego zespołu z koncertu w Sali Kilińskiego przy ul.Miodowej, z okazji 60 – lecia istnienia SDK.

IMG_2191fot. G. Jasiński

SAINT – NAZAIR i LE MONT SAINT MICHEL

Francja jednak nie dotrzymała zobowiązania o wstrzymaniu dostawy okrętów desantowych do Rosji. Pieniądz rządzi światem i nic innego się nie liczy. Właśnie dowiedziałam się, że okręt typu Mistral o nazwie „Władywostok” wyszedł wczoraj w morze na próbny rejs z załogą rosyjską z portu Saint – Nazaire.

Zdjęcie  na moście w Saint- Nazair

001

Dużo, oj dużo lat temu miałam okazję zwiedzać tę miejscowość z zaprzyjaźnioną grupą Francuzów. Nie sądziłam, że w takim kontekście przyjdzie mi wspomnieć tamte przeurocze chwile.

008fot.arch. rodzinne

Do Francji pojechaliśmy „maluchem” i nocowaliśmy w nim na parkingach. Nie było nas stać na hotele. Ale najzabawniej było na autostradach. Ludzie patrzyli z rozbawieniem i serdecznością. Pozdrawiali nas gestami sympatii. Jednak kiedy znaleźliśmy się ściśle  między dwoma olbrzymimi TIR-ami , to nie było mi do śmiechu, bo nie miałam pewności, czy nas w ogóle widzą. Gdyby się do siebie bardziej zbliżyły, to byłoby po nas…

Wtedy, czyli pół wieku temu nie było łatwo wyjechać za granicę, ale dzięki serdeczności i pomocy zorganizowanej grupy Francuzów , mieliśmy wspaniałą wycieczkę. Goszczono nas w wielu domach,pokazując Francję bogatą i tę w której ludzie byli bez pracy, wynajęto dla nas mieszkanie zaopatrzone  w podstawowe produkty i zabierano codziennie na wycieczki po kraju. Oczywiście w rewanżu gościliśmy naszych francuskich przyjaciół w Polsce.

Dużo zatarło się w pamięci, ale pozostały przyjaźnie i zdjęcia , ogromna ich ilość . Wtedy jeszcze nie cyfrowe i nie kolorowe, wiec wywoływaliśmy je sami zarywając noce. Okna pozasłaniane kocami, bo robiliśmy to w kuchni, powiększalnik, wanienki z wywoływaczem i utrwalaczem, a potem cała wanna zdjęć i dokładne ich płukanie. Najbardziej nudne było suszenie… ale odbiegam od tematu, bo zawsze jeden temat wywołuje następny.

Tajemnicze le Mont Saint- Michel  to skaliste wzgórze Świętego Michała na którym znajduje się opactwo z niewielkim miasteczkiem. Dwa razy na dobę woda odcina je od świata tworząc  niedostępną wyspę.Każdy przypływ oznajmia bicie dzwonów na szczycie klasztoru.

002

Ale może o pobycie we Francji napiszę osobno.

RODZINNY OBIAD

 Zamknęłam sezon letni rodzinnym obiadem. Tym razem małe grono, bo tylko dziesięć osób z najbliższej rodziny. Oczywiście, Babcia na honorowym miejscu, choć ona nie lubi wyróżnień. Taka kresowa skromność.
Ma osiemdziesiąt pięć lat i naturalnie falowane włosy w odcieniu platyny. Elegancko ubrana prezentuje z zadowoleniem szyte przez siebie nowe ciuszki.

Swetry na drutach, serwety, tkane kilimy, robiła od wczesnej młodości. Lubię słuchać jak opowiada „jak to ze lnem było”, zanim powstanie tkanina, w którym to procesie brała udział od fazy początkowej do gotowego produktu. Albo jaki zapach miał chleb pieczony na liściach chrzanowych i jak to za takim piecem do chleba ciepło bywało.

IMG_4

To jedna z serwet  robionych przez naszą Babcię

Opowiada też , choć trzeba ją do tego mocno namawiać, jak sobie radzili w trudnych czasach ( a czy były kiedykolwiek łatwe?), korzystając z tego co daje przyroda. Przetwory na zimę, kwaszenie kapusty (z deptaniem!) bicie prosiaka, wędzenie szynek , czy solenie na zimę słoniny.

Ale runo leśne było na pierwszym miejscu. Przede wszystkim grzyby, grzyby, grzyby…

Kiedy poznałam swojego obecnego męża i po jakimś czasie zaproszono mnie na obiad, to zachwyciłam się potrawą jakiej dotąd nie znałam. Soli się ugotowane szare gąski w kamiennym naczyniu, które po jakimś czasie nabierane porcjami płucze z nadmiaru soli, jak robi się to ze śledziami i miesza z drobno krojoną cebulą i śmietaną. Podaje się do gorących ziemniaków. Żeby jeszcze bardziej uaktywnić moje ślinianki, z glinianych kubeczków obok, unosił się aromat rosołu z gąsek szarych i zielonych. Ależ to była uczta!

Oczywiście zbieractwo przechodzi na nas z pokolenia na pokolenie jako rodzinna tradycja. Grzyby mrożone, suszone, marynowane, solone na przechowanie, a jesienne obiady bazujące na grzybkach w postaci pierogów, sosów, zup czy śniadania z jajecznicy na kurkach, albo kani i saren smażonych na maśle. Można bez tłuszczu na blasze kuchennej. Oj, rozpędziłam się. Obecne, cywilizowane kuchenki do tego się nie nadają.

IMG_0003a

I właśnie na grzybowy obiad zaprosiłam dzisiaj rodzinę, ale towarzystwo mięsożerne, więc jedną z potraw były pulpeciki drobiowe z natką pietruszki. Natka  oczyszcza i odtruwa organizm. To dzięki zawartości olejku eterycznego, którego podstawowym składnikiem jest apiol i mirystycyna. Zawiera dużo witaminy C i żelaza, więc podnosi odporność i przeciwdziała anemii. Ale  muszę ją dobrze ukrywać w potrawach, bo dzieci mają wzrok sokoli, a i wiedzą, że stosuję różne wybiegi, żeby jadły to co zielone i zdrowe, a co wcale nie budzi ich zachwytu.

Natomiast  kurze polędwiczki w panierce to niezawodne danie do którego nikogo namawiać nie trzeba. Tym razem podałam z duszoną papryką i śliwkami z odrobiną imbiru. Nie sądziłam, że taki zestaw wzbudzi zachwyt.

IMG_0005a

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie