KRĘCIMY

Właśnie wróciłam z warsztatów filmowych na które uczęszczam od lipca. Organizatorem jest Stowarzyszenie Pracownia Filmowa Cotopaxi. Nie sądziłam, że poznam tutaj takich wspaniałych ludzi i że będzie to taka fantastyczna zabawa.

10848009_783117008428690_1750551442517029126_nfot. Ada Gąska

Prowadzący, to pasjonaci, a uczestnicy, to w naszym przypadku grupa nieznających się wcześniej indywidualistów, pełnych humoru i chęci do działania.

Na początku było trochę teorii. Poznawaliśmy sprzęt z jakiego korzystają filmowcy, uczyliśmy się kadrowania, ustawiania dźwięku i oświetlenia, ale również umiejętności prowadzenia wywiadów i pracy w zespole.
Potem były ćwiczenia z kamerą , wywołujące często śmieszne sytuacje, dużo pomysłów i jeszcze więcej emocji. W efekcie zdobytej wiedzy wspólnie stworzyliśmy scenariusz wybierając najlepsze rozwiązania. Towarzyszy nam przez cały czas opiekun grupy.
Dzisiaj mieliśmy zdjęcia plenerowe. To było tak przyjemne, że nie zauważyliśmy upływu czasu.

IMG_0010fot. A. Kulesz

Po każdym kręceniu siadamy z filiżanką kawy w montażowni, przeglądamy nagrany materiał i wybieramy najciekawsze ujęcia, ale uciechy dostarczają fragmenty odrzucane, które odzwierciedlają wszelkie niedoskonałości.
Jednym słowem, doskonała zabawa, która niestety dobiega końca. Premiera filmów , które powstawały w mniejszych podgrupach odbędzie się w Kinie Muranów w grudniu.

IMG_0007fot. Ada Gąska

WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

Taki zadumany jest zawsze początek listopada. Bardziej myślimy w tych dniach o swoich bliskich, których już z nami nie ma. Wspominamy, chodzimy na cmentarz, palimy znicze, zamyślamy się nad grobami…
Ale staramy się też spotkać w tym dniu w rodzinnym gronie. Posiedzieć dłużej przy obiedzie, bo jest wtedy czas na przywołanie wspomnień, na rozmowy o tych, którzy już odeszli. Oglądamy stare zdjęcia, dzielimy się zapamiętanymi historyjkami i czujemy ich obecność.

IMG_0013 ten

Cmentarze w tych dniach wyglądają imponująco. Kwiaty i płonące znicze, które dla zmarłych nie mają i tak żadnego znaczenia. Ilekroć jestem na cmentarzu zastanawiam się nad bezsensem stawiania ogromnych pomników. Owszem, te na starych cmentarzach zachwycają różnorodnością rzeźb. Mają niekwestionowaną wartość, bo jest to pewnego rodzaju sztuka i historia, ale dzisiejsze są niemalże jednakowe. Bardziej są wyrazem zasobności portfela niż jakiejkolwiek innej wartości. Przecież wystarczyłaby tabliczka z nazwiskiem i palący się ciągle znicz, symbolizujący pamięć o zmarłym. Nie marmury, ale modlitwa i dobre myśli o nieżyjącej osobie znaczą cokolwiek, bo nigdy nie umiera ten, kto pozostaje w naszych sercach.

NOWOCZESNY TEATR

Mile zaskoczył mnie po południu telefon od przyjaciół, którzy zaoferowali swoje bilety do teatru, bo sami nie mogli z nich skorzystać.

Nie miałam okazji być jeszcze na żadnej sztuce w Teatrze IMKA i samo wnętrze nie zrobiło na mnie wrażenia. Nie przepadam za taką nowoczesnością. Surowy wystrój i czerń dookoła nie tworzy atmosfery, którą lubię.

Sztuka Gombrowicza też w nowoczesnej formie. Krzyk, nagość, chaos, strzały i grzmoty… Akcja wartka, doskonała gra aktorów i Tomek Karolak w całej, no może w połowie swej okazałości robił na paniach duże wrażenie.
„Operetka”, bo taki jest tytuł sztuki w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, zawiera ciekawy przekaz. Pokazuje jak bardzo z upływem czasu wszystko się zmienia i nie idzie w dobrym kierunku. Świat ogarnia pęd do czegoś, robi się zamęt, jedni chcą być lepsi od innych, zakładają maski chowając swoje prawdziwe twarze, swoje ułomności, bo dzisiaj liczy się tylko doskonałość i sukces. Jednocześnie wszystkim brakuje prawdy, poszukują normalności, której symbolem w sztuce jest nagość. Myśl o nagości przewija się przez cały czas trwania akcji i jest też uwieńczeniem spektaklu.
Smaku całej sztuce dodaje muzyka Tomasza Kisewettera wykonywana na żywo. Z ogromną przyjemnością jej słuchałam.

I tak minął piątek, który zaczynałam intensywnymi domowymi pracami, a który zakończył się niespodziewanie miłym wieczorem.

 

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie