WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

Taki zadumany jest zawsze początek listopada. Bardziej myślimy w tych dniach o swoich bliskich, których już z nami nie ma. Wspominamy, chodzimy na cmentarz, palimy znicze, zamyślamy się nad grobami…
Ale staramy się też spotkać w tym dniu w rodzinnym gronie. Posiedzieć dłużej przy obiedzie, bo jest wtedy czas na przywołanie wspomnień, na rozmowy o tych, którzy już odeszli. Oglądamy stare zdjęcia, dzielimy się zapamiętanymi historyjkami i czujemy ich obecność.

IMG_0013 ten

Cmentarze w tych dniach wyglądają imponująco. Kwiaty i płonące znicze, które dla zmarłych nie mają i tak żadnego znaczenia. Ilekroć jestem na cmentarzu zastanawiam się nad bezsensem stawiania ogromnych pomników. Owszem, te na starych cmentarzach zachwycają różnorodnością rzeźb. Mają niekwestionowaną wartość, bo jest to pewnego rodzaju sztuka i historia, ale dzisiejsze są niemalże jednakowe. Bardziej są wyrazem zasobności portfela niż jakiejkolwiek innej wartości. Przecież wystarczyłaby tabliczka z nazwiskiem i palący się ciągle znicz, symbolizujący pamięć o zmarłym. Nie marmury, ale modlitwa i dobre myśli o nieżyjącej osobie znaczą cokolwiek, bo nigdy nie umiera ten, kto pozostaje w naszych sercach.

NOWOCZESNY TEATR

Mile zaskoczył mnie po południu telefon od przyjaciół, którzy zaoferowali swoje bilety do teatru, bo sami nie mogli z nich skorzystać.

Nie miałam okazji być jeszcze na żadnej sztuce w Teatrze IMKA i samo wnętrze nie zrobiło na mnie wrażenia. Nie przepadam za taką nowoczesnością. Surowy wystrój i czerń dookoła nie tworzy atmosfery, którą lubię.

Sztuka Gombrowicza też w nowoczesnej formie. Krzyk, nagość, chaos, strzały i grzmoty… Akcja wartka, doskonała gra aktorów i Tomek Karolak w całej, no może w połowie swej okazałości robił na paniach duże wrażenie.
„Operetka”, bo taki jest tytuł sztuki w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, zawiera ciekawy przekaz. Pokazuje jak bardzo z upływem czasu wszystko się zmienia i nie idzie w dobrym kierunku. Świat ogarnia pęd do czegoś, robi się zamęt, jedni chcą być lepsi od innych, zakładają maski chowając swoje prawdziwe twarze, swoje ułomności, bo dzisiaj liczy się tylko doskonałość i sukces. Jednocześnie wszystkim brakuje prawdy, poszukują normalności, której symbolem w sztuce jest nagość. Myśl o nagości przewija się przez cały czas trwania akcji i jest też uwieńczeniem spektaklu.
Smaku całej sztuce dodaje muzyka Tomasza Kisewettera wykonywana na żywo. Z ogromną przyjemnością jej słuchałam.

I tak minął piątek, który zaczynałam intensywnymi domowymi pracami, a który zakończył się niespodziewanie miłym wieczorem.

 

ZAPOMNIANE WIELKIE ZWYCIĘSTWO

Dzisiaj mija pięćset lat od wydarzenia w którym książę Konstanty Ostrogski, odniósł pod Orszą ogromne zwycięstwo nad trzykrotnie liczniejszymi wojskami moskiewskimi. Na wieść o wiktorii wojsk polsko-litewskich, cesarz Maksymilian musiał zaprzestać tworzenia koalicji mającej rozebrać Rzeczpospolitą.

W Muzeum Narodowym znajduje się obraz namalowany na drewnie, upamiętniający tę bardzo ważną dla nas bitwę.

Może znajdę jutro wolną godzinkę , żeby tam wejść i podumać chwilę nad zwycięstwem sprzed pięciuset lat, utrwalonym farbami. Obraz jest wyjątkowy, bo nie pokazuje fragmentu, ale  kolejno, wszystkie etapy bitwy.  Oglądać go trzeba pasami w poziomie.

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie