SŁOWIANKA cz.3 w szponach rozbójników

Szczęściwa i Mirko spali pod pałatką snem sprawiedliwych. Nie zbudzili się, gdy przez polanę przemknęło kilka ciemnych zjaw. W kilka chwil oboje mieli zarzucone worki na głowy. Jeszcze chłopak w półśnie dźgnął na oślep nożem do tyłu i najwidoczniej trafił, jako że usłyszał przekleństwo w jakiejś dziwacznej mowie. Po chwili związani siedzieli oklep na koniach, które napastnicy wiedli w nieznane. Niewiasta nie wpadła w panikę. Wszak bywała w poważniejszych tarapatach i z każdej opresji wyszła w miarę szczęśliwie, dzięki swym umiejętnościom, które ludzie uważali za nadprzyrodzone. Martwiła się bardziej o swoich towarzyszy. Ale nieustannie wierzyła w potęgę magii swego zawołania.

(…) Jeńców wieziono nie więcej niż trzy mile. Zostali zsadzeni na ziemię i zdjęto im worki z głów. Rozejrzeli się ciekawie wokół. Obozowisko bandytów stanowiła spora grupa schludnych i porządnych namiotów niespotykanego kroju. Na skraju owej namiotowej osady płonęło kilka ognisk, nad niektórymi z nich wisiały kociołki lub obracało się coś na rożnie. Po obozie kręciły się postacie niewieście. Przy największym palenisku siedział na pniaku, zgadując z ubioru, herszt bandy i pomagając sobie nożem obgryzał wielki barani gnat. Zbójcy pchnęli brańców w jego kierunku. Ten podniósł oczy znad swojej kości i spojrzał na nich badawczo. Znieruchomiał z otwartą gębą, a posiłek wyleciał mu z ręki na zdeptaną trawę. Złoczyńcy widząc poruszenie swego naczelnika obnażyli krzywe pałasze.

– Precz! – rzucił im dowódca. Skonsternowani rabusie odsunęli się o kilka kroków. A on ujął nóż i zbliżył się do kobiety i młodzieńca.

(…) Herszt bandy ukląkł przed Eleutherą i nożem zaczął rozcinać jej pęta.

– Wybaczcie, pani – mitygował się. – Teraz nastały takie parchate czasy, iż najpierw należy bić, a dopiero pytać, kto zacz.

Zaskoczenie było obopólne. Niewiasta rozpoznała w tym człowieku dowódcę Herodowych Sarmatów. Rozejrzawszy się wokół, widziała same znajome gęby. Iluż z nich składała gnaty potłuczone w potyczkach czy zwykłych karczemnych burdach i zszywała rozmaite rany. A na pewno każdemu z nich przynajmniej raz wyleczyła potężny pochmiel, jako że owi żołnierze uwielbiali raczyć się najlepszymi winami bez dodatku wody.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *