Taniec jest w mojej naturze. Odkąd pamiętam tańczyłam wszędzie gdzie się dało; w sadzie, w mieszkaniu, w lesie… przy muzyce i bez niej. Nic dziwnego, że pojawił się też w moich obrazach.
W dzieciństwie doskonale bawiłam się sama śpiewając, tańcząc, tworząc spektakle z udziałem swoich lalek i psa Szumika, który był moim pierwszym i najcudowniejszym kompanem w zabawach. Robił to o co poprosiłam, nie mądrzył się i okazywał wielką radość bycia ze mną. Jadł moje zupki (nigdy nie narzekał, że za słone… ) z piasku i nasion babki lancetowatej, której było mnóstwo w sadzie cioci. Owczarek, a łagodny jak baranek.
Po snach w ostatnie noce kiedy pojawiali się moi najbliżsi zmarli, miałam dzisiaj przypadek z motylem. Nie zaniepokoiłoby mnie to, gdyby nie kolor. Był czarny jak smoła. Matowy. Zauważyłam go wczoraj siedzącego ze złożonymi skrzydłami na zasłonie. Nie zajęłam się tym, pomyślałam, że sam odleci, ale dzisiaj siedział tak samo uczepiony, bez ruchu. Miałam wrażenie, że wysechł. Nie widziałam nigdy tak czarnego motyla. Może miał też inne kolory, ale skrzydła były złożone i tak go złapałam i wyrzuciłam za drzwi. Na dłoni pozostał po nim czarny pył, który natychmiast zmyłam, ale dreszcz emocji, czy może raczej niepokoju, trochę mną wstrząsnął. Jak ochłonęłam chciałam mu się przyjrzeć, wyjrzałam na taras, ale już go nie było. Szczerze powiem, że zrobił na mnie niemiłe wrażenie, taki typowy żałobnik, który według wierzeń kryje w sobie duszę zmarłego. Kto więc mnie odwiedził? Kto potrzebował kontaktu ze mną i dlaczego? Czarny, wlatujący do domu nie jest dobrą wróżbą, ale wypuszczony może to zmienić. Jak będzie w tym przypadku? Kolejne dni przyniosą odpowiedź… albo nie.
Nie był duży. Miałam wrażenie, że wyczuwam drżenie pod palcami. Może się obudził, bo od zasłony trudno było go oderwać. Przywiódł mi na myśl obrazek czarnej tancerki, którą dawno temu namalowałam. Takie skojarzenie…
16.08.2022 wtorek
Nie czekałam długo na wyjaśnienie przypadku z motylem. Zresztą, czy to się wiąże? Można wierzyć albo nie, ale dzisiaj otrzymaliśmy zawiadomienie o śmierci naszego przyjaciela. Był od nas młodszy i zmarł nagle podczas snu. Przez długie lata spotykaliśmy się w sezonie letnim nad morzem w Błotach Karwieńskich. Spędzaliśmy tam prawie całe wakacyjne miesiące. Oni, bo byli z gospodarzami zaprzyjaźnieni, prawie jak rodzina, a ja, bo taki długi pobyt zalecił lekarz pediatra moim dzieciom. Wspólne wieczory, wspólne plażowanie, ogniska, rozmowy, codzienny kontakt bardzo zacieśnił znajomość. Dla naszych dzieci byliśmy ciociami i wujkami. Mnóstwo zdjęć, mnóstwo wspomnień i… koniec. Pogrzeb w przyszłym tygodniu. wielki smutek.
Malowanie, rysowanie zawsze przenosiło mnie w lepszy świat. Pomagało i pomaga zapomnieć o kłopotach, o strasznej rzeczywistości. Tak dzieje się i teraz. Przeglądam dawno powstałe obrazki, lubię dawać im nowe życie. Teraz w komputerze.
Ten powstał dawno. Wtedy uczyłam się malować kopiując fragmenty obrazów znanych malarzy. Nie chodziło mi o dokładność, potrzebny był wzór. Dopiero po jakimś czasie odkryłam własny styl.
SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie
Strona wykorzystuje pliki cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Więcej informacji