Dawno temu emeryci wiedli spokojne , nudne życie. Ja trafiłam na moment, kiedy to się zmieniało, a na pewno ja chciałam to zmienić. Dowodem są słowa na blogu w zakładce O MNIE. Wiele lat minęło i wydarzyło się też bardzo dużo. To wspaniale, że nie mam czasu, dzięki temu nie przepuszczam życia przez palce. Dopiero był szary listopad, a już cieszy nas zieleń. Rok temu posadziłam magnolie i chyba się przyjęły. Kocham te wczesne kwiaty, czy ucieszą mnie, czy potrzebują więcej czasu. Na razie oglądam swoje wiosenne obrazy w ulubionych kolorach.
Wielokrotnie pisałam, że nie przepadam za takimi świętami, ale podobno każdy powód jest dobry, żeby się pobawić. Więc spoko. Bawmy się, bo dzisiaj taki czas, że radości jest mało. Obrazka na tę okoliczność nie mam, ale jest w zbiorach jeden, którego nie lubię. Chciałam w nim pokazać, że jak się coś daje, to powinno być z całego serca. Żeby to podkreślić namalowałam takie duże dłonie. Chyba jednak nieco przesadziłam, bo nie robią dobrego wrażenia. Może powinny być nieco mniejsze, a może naturalnej wielkości.
Czasami przemalowuję prace, ale tę zostawiłam i nawet wisi na ścianie, choć nigdzie jej nie pokazuję. Tutaj zaistniała, bo na Walentynki jest odpowiednia, a może po prostu przyzwyczaiłam się.
Może nie wszyscy tak mają, ale są sytuacje, że powinno się coś powiedzieć, a gardło zaciśnięte. Powody różne; strach, wzruszenie, rozpacz. Widać, że dziewczyna na obrazku nie akceptuje czegoś co widzi. Mam wrażenie, że z trudem opanowuje łzy i nie ma odwagi czegokolwiek powiedzieć. Jest zaskoczona i niemile zdumiona. Ma wrażenie, ze drut kolczasty zaciska się wokół szyi. Co ją tak poruszyło? Każdy zinterpretuje inaczej, bo nasza wyobraźnia jest różna.
SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie
Strona wykorzystuje pliki cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Więcej informacji