No tak… nie kryję nadziei, że przejdę przez epidemię bez szwanku. Stosuję się do zaleceń, a nawet bardziej, bo czerpię z doświadczeń, które nabyłam w pracy z bakteriami. Udało mi się nawet uchronić przed szkarlatyną i kokluszem, które zawisły obok mnie, akurat jak ogłoszono stan epidemii COVID- 19. Paradoksalna sytuacja, że tak się zbiegło. I w ogóle kto pamięta, że takie choroby jeszcze istnieją… Ale wracając do sedna, to pewne nawyki z pracy pozostały, więc świadomość pozwala mi racjonalnie podchodzić do problemu. Oczywiście, przypadek może zdarzyć się zawsze i każdemu, bo bywają sytuacje całkiem od nas niezależne, wynikające z cudzej beztroski , a może nawet bardziej z ignorancji.
Wychodzę po zakupy bardzo rzadko, ale wielokrotnie zdarzyło się, że osoba kupująca, a są to wyłącznie kobiety, wciskają się tuż przed moim nosem na centymetr od twarzy, żeby jeszcze przede mną sięgnąć po towar. Kupujących nie jest wielu i można zachować odległości, wszystkiego też pod dostatkiem i skąd taka reakcja, żeby złapać towar szybciej niż inni ? Czy to wynik walki i pośpiechu który stał się naszą drugą naturą jeszcze przed epidemią? Kilka razy przemilczałam, ale chyba zacznę ostro reagować.
Tak więc bardzo ograniczam wyjścia, a ten domowy czas przydaje mi się ogromnie. Tak, tak… poświęcam go w dalszym ciągu mojej najnowszej pasji… oczywiście Paint, net. Efekt dzisiejszych zmagań poniżej.
A apetyt rośnie… 🙂 🙂