Od dwunastu lat nie zrobiłam lepszej inwestycji jak zakup szczepionki przeciw grypie. Nigdy i żadne pieniądze nie przyniosły mi takiego zysku.ZDROWIE, którego podobno kupić nie można.
Chorowałam od dziecka dwa razy w każdym sezonie zimowym , niezmiennie z temperaturą ponad 40 st. C, bólem mięśni i koszmarnym katarem . Potem jeszcze kilka tygodni utrzymywał się męczący kaszel, a zanim odzyskałam siły, to pod koniec stycznia dopadała mnie grypa po raz drugi. Dzisiaj już bym chyba tego nie przeżyła, bo pamiętam dni z temperaturą, bólem głowy i dreszczami tak silnymi, że miałam wrażenie , że się rozpadnę. Każdy chory był dla mnie pewnikiem, że za dwa dni ja też zachoruję.
Trzynaście lat temu zainteresowałam się szczepionką przeciw grypie, ale minął rok zanim zdecydowałam się na nią. Zasięgałam informacji u mądrych bakteriologów, u znajomych którzy się szczepili, sporo na ten temat czytałam , a jako chemik wiele lat przepracowałam w bakteriologii, więc temat nie był mi obcy. Postanowiłam spróbować. Skutek oszałamiający.PO PROSTU REWELACJA.
Od dwunastu lat nie wiem co to katar czy ból gardła, a termometry porozdawałam chorującym. Dużo osób przekonałam i nie było to trudne, bo jestem widocznym przykładem, ale trzeba przestrzegać pewnych zasad. I w tym uświadomił mnie zaprzyjaźniony lekarz. Szczepić się jak jeszcze ludzie nie chorują i być na ten moment całkiem zdrowym, a po szczepieniu przez kilka dni unikać chorych, bo każdy chyba wie, że odporność nieco słabnie.
Często słyszę “a, bo szczepionka zawiera metale ciężkie…”, a nikt nie myśli o tym ile skutków ubocznych wywołują chemiczne leki, które trzeba zażywać kiedy grypa dopadnie i jak sama choroba wycieńcza pozostawiając często komplikacje na całe życie. Oczywiście, ci którzy mają wysoką odporność i grypa ich omija, to po prostu nie mają problemu i nie muszą się szczepić.
Ja pamiętam lata, kiedy chorowaliśmy całą rodziną i nie miał nawet kto wyskoczyć po chleb. Teraz generalnie świadomość jest większa i jakiś procent społeczeństwa korzysta jednak ze szczepień w efekcie czego jest mniejsza zachorowalność, dlatego zupełnie pojąć nie mogę decyzji dorosłych ludzi, często tez i wykształconych, którzy skazują swoje dzieci na choroby decydując , że nie zaszczepią. Nie potrafiłabym zrobić takiej krzywdy komuś kogo kocha się najbardziej, dziecku. Nie daj Boże, żeby doświadczyli skutków swojej decyzji przy poważnych chorobach na które niestety dzieci zapadają.
I tak każdy zrobi jak sobie wymyśli, jednak zdecydowałam się napisać o swoim przypadku, bo trudno przejść obojętnie nad niewiedzą i naiwnością chyba, kiedy problem dotyka krzywdy dzieci.