Fotografia, to nasza wspólna rodzinna pasja. Mieliśmy w domu cały sprzęt potrzebny do wywoływania zdjęć, wtedy jeszcze czarno-białych. Kuchnia grała rolę ciemni i zablokowana była na całą noc dla reszty domowników, a rano suszenie odbitek. To najmniej przyjemny moment z całego cyklu. Dla mnie , po prostu nudny, ale dzisiaj z sentymentem wspominam tamte dni i oglądam zdjęcia, które utrwaliły naszą historię.
Bułgaria. Wczasy pod namiotem tuż przy plaży, dorodne ociekające sokiem brzoskwinie o cudownym aromacie, szampan zamiast wody, zawsze ciepła woda w morzu i słońce każdego dnia. Namiot przy namiocie i międzynarodowe znajomości. Zrodziły się też przyjaźnie z miejscowymi Bułgarami, którzy zapraszali nas do swoich mieszkań odkrywając tajemnice regionalnych potraw i racząc domową rakiją. Ludzie byli inni, czasy były inne. Jakoś tak było serdecznie…
Nie lubię rozstań, wyjazdów, ale zwykle też nie wracam do tego co było, nie czytam dwa razy tej samej książki i nie oglądam tego samego filmu. Mam w sobie nieodpartą potrzebę poznawania i odkrywania nowych miejsc, nowych ludzi i czerpania z tego radości.
Wspomnienia utrwalone na zdjęciach i w kronice rodzinnej są bezcenne.