ŚWIĘTA GÓRA KRZYŻY

Wczoraj i dzisiaj tłumy wiernych modlą się na Świętej Górze Grabarce.

IMG_0325

Święta Góra Grabarka, to najważniejsze miejsce w Polsce dla wyznawców wiary prawosławnej, ale modlą się tutaj wszyscy, którzy potrzebują wsparcia i pocieszenia. Przynoszą swoje symboliczne krzyże zawierając w nich życiowe troski, tragedie, albo podziękowania i prośby. 18 i19 sierpnia w Święto Przemienienia Pańskiego, Góra oblegana jest tysiącami pielgrzymów.Wierzą w cudowną uzdrawiającą moc  tego miejsca, tak jak w roku 1710, kiedy ocalało ok.10 tysięcy ludzi, którzy schronili się na wzgórzu przed szalejącą epidemią cholery. W podziękowaniu postawiono tam pierwszą drewnianą kapliczkę Przemienienia Pańskiego.

Do dzisiaj pielgrzymi obmywają swoje ciała wodą ze źródełka, które bije u stóp góry i modlą się z wielką wiarą w jej uzdrawiającą moc.

IMG_0303a

IMG_0304

Ten ogrom krzyży różnego rodzaju i różnej wielkości robi niesamowite wrażenie, a pośród nich na szczycie wzgórza stoi mała cerkiewka.

IMG_0330

IMG_0313a

wszystkie zdjęcia na blogu są własnością autorki

Jest jeszcze jedna Góra Krzyży, w mieście Szawle na Litwie, która powstała wcześniej niż Grabarka, bo w roku 1430. Wtedy postawiono tam kapliczkę upamiętniającą przyjęcie chrztu przez Żmudzinów.

IMG_2979

IMG_2995

Tam w roku 1993 papież Jan Paweł II odprawił mszę świętą i tam też Litwini dziękowali za odzyskanie niepodległości. Góra Krzyży ma bogate znaczenie symboliczne zarówno patriotyczne jak i religijne.Nie podobało się to władzy radzieckiej, która podejmowała próby palenia krzyży, oczyszczania i zrównania z ziemią całego terenu. Jednak krzyży ciągle przybywało i trwa tak do dzisiaj.

IMG_2998

IMG_3007

ŻYCIE NA KARTKI

Połowa sierpnia tego roku to czas, kiedy mija czterdzieści lat od wprowadzenia w PRL kartek na żywność i artykuły przemysłowe. Cha, cha, cha… nigdy nie miałam i nie mam takiego zapasu spirytusu co wtedy, bo taka jest ludzka mentalność, że jeśli coś przydzielają , to trzeba brać “na wszelki wypadek”. Potem można wymienić na coś bardziej potrzebnego, albo, jak w tym przypadku… wypić, bo jak jest to trzeba zużyć “żeby się nie zmarnowało”. Raczyłam więc wtedy swoich gości ajerkoniakiem robionym na różne sposoby; z mlekiem, śmietanką, kawą, kakao, a nawet eksperymentowałam z owocami. Na parapetach stały słoje z sokiem na nalewki… i dobrze, że w końcu kartki zniesiono 🙂

IMG_0012 kartki

Kartki na cukier były pierwsze – już w roku 1976 – a potem obejmowały prawie wszystkie towary. Przydziały nie były wystarczające i każdy kombinował jak potrafił, ale pamiętam, że dla nas największym problemem była benzyna. Zbierało się ją w kanistry, żeby wystarczyło na wyjazdy urlopowe. Do Dziwnowa jechaliśmy Maluchem z pełnymi kanistrami w bagażniku i jeszcze dwa stały za przednimi siedzeniami wewnątrz samochodu. Uważam , że to cud Boski, że kumulujące się opary benzyny przy lipcowych temperaturach, nie wysadziły nas w powietrze. Śmieję się dzisiaj jak sobie to wszystko przypominam, ale takich przeżyć, absurdalnych niekiedy, nie miało żadne pokolenie.

Czekolada też była na kartki, ale nie dla wszystkich. Już nie pamiętam czy była prawdziwa, czy zastępcza jak i “opakowanie zastępcze” w którym występowała. Ale na pewno nie zapomnę paskudnego smaku wyrobów czekoladopodobnych oblepiających język i zęby margaryną, która nie chciała się ani odlepić, ani rozpuścić. W pewnym momencie były też słodycze bez cukru :-), to tak jak teraz kiełbasa bez mięsa. No czego to ludzie nie wymyślą, żeby było wesoło.

Ale kartki wcale nie zapewniały normalnego nabywania towarów. Wszystko, a szczególnie mięso i wędliny trzeba było wystać w długich kolejkach. Kiedy nadchodziła pora dostawy, “wyskakiwało się” z pracy,za zgodą kierownictwa, które samo było w podobnej sytuacji, żeby zająć kolejkę i stłoczeni przylegając ścisle do siebie ciałami, w falującym tłumie docieraliśmy w końcu  do lady. Bywało, że odchodziło się bez zdobyczy, bo ostatni kawałek szynki sprzątnął stojący tuż przed nami. To były emocje: “weźmie, nie weźmie… ooo… poooszłooo koło nosa”. Właściwie wszystko “zdobywało” się a nie kupowało, naprawiało, a nie wyrzucało i chyba to sprawiło , że jesteśmy pod każdym względem bardziej zaradni od naszych dzieci.Ta nasza praktyka trwała przecież aż do roku 1989 w którym kartki zniesiono, co wcale nie znaczy, że potem było łatwiej.Było inaczej, ale nie łatwiej.

Długie kolejki były po wszystko, tworzono nawet listy i komitety kolejkowe, pilnujące ładu, i kolejności. Upolowany papier toaletowy w ilości kilkunastu rolek nawleczonych na sznurek, niosło się z dumą zwycięzcy na szyi albo ramionach. Przez jakiś czas otrzymywało się go po oddaniu określonej ilości makulatury. Brak tego towaru sprawił, że jeszcze przez długie lata, co bardziej “zapobiegliwi” przywłaszczali go sobie z miejskich toalet, które pozostawiały i tak dużo do życzenia niemalże do dzisiejszych czasów.

I tak zbieractwo i przesadna oszczędność pozostała w nas do dzisiaj w obawie, że znowu może czegoś zabraknąć.

NIE TYLKO NAD MORZE

Nie tylko nad morze, ale każdy  dłuższy wyjazd gdziekolwiek, pozwala zregenerować siły i zaczerpnąć energię na kolejne dni .  W tym roku pogoda nie zachwyca, ale zachwycają miejsca w których się odpoczywa. Kiedyś przesyłaliśmy sobie widokówki, szukając w niektórych miejscowościach poczty, żeby kupić znaczek 🙂 Teraz można wylegiwać się na plaży i rozsyłać zdjęcia na cały świat z możliwością dostarczenia ich  do adresata  w ciągu krótkiej chwili. Dzisiaj właśnie otrzymałam  pozdrowienia znad Jeziora Michigan. Ciepło robi się na duszy, kiedy doświadczmy, że ktoś o nas pamięta, że ci , którzy pławią się w słońcu i relaksują, nie zapominają .

IMG_20160809_153142571[1] drugie

IMG_20160809_173028748_HDR[1] drugie

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie