ZIEMIA LUBUSKA – wycieczki cd

Nie chciałam łączyć wrażeń organoleptycznych z duchowymi, dlatego podzieliłam relację z wycieczki na dwie części. To co zobaczyłam w Klępsku, małej wsi w gminie Sulechów, jest doznaniem z niczym nieporównywalnym. Perła drewnianej architektury, sztuka najwyższej krajowej klasy, skarb. Z zewnątrz nic nie wskazuje na to co zobaczy się w środku.

img_0276

img_0279

img_0280

img_0281

img_0284

img_0319

Tam każdy szczegół chce się zachłannie utrwalić na zdjęciu i zabrać  ze sobą, żeby sycić oczy wspominając to co się zobaczyło i zapamiętać to co opowiada i jak opowiada Pani Weronika. A Pani Weronika ma podobno 92 lata, czemu ja wiary nie daję. Humor, jasność umysłu i pamięć, pamięć… szokująca.

Zupełnie inny charakter ma

img_0203które mieści się w

img_0272

img_0205

img_0269

img_0217

img_0252

img_0254

img_0244

A wokół  przestrzeń, przestrzeń, którą uwielbiam i zieleń i czyste powietrze. Tam to dopiero można medytować i pisać wiersze i wkuwać łacinę czy filozoficzne snuć rozważania…
img_0214
img_0216

ZIEMIA LUBUSKA – WINOBRANIE

Wszystkie zdjęcia na blogu są własnością autorki

img_5703

Marzenia się spełniają i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Objechałam prawie całą Polskę, ale  Ziemia Lubuska pozostawała ciągle tylko w planach. Teraz pojawiła się okazja –  Zielona Góra, Paradyż i… winobranie. I tego sobie nie mogłam odmówić. Widziałam jak działają winiarnie we Francji, degustowałam tamte wina (rewelacja!), z przyjemnością słuchałam pełnych pasji opowieści właścicieli francuskich winnic. A jak jest u nas?

img_0079

img_0028

img_0031

img_0034

Wycieczka rozpoczynała się  od winnicy “Miłosz”, gdzie podano nam jako drobną przekąskę sery i bułeczki z ziołami własnego wypieku. Wina są naturalne bez dodatku barwników i niedosładzane, dlatego moje podniebienie, przyzwyczajone do słodkości, nie było zachwycone. Właściciel winnic opowiadał o procesie produkcji i raczył nas kolejnymi gatunkami swoich win.

img_0051

img_0054

img_0057

img_5732

Następny dzień też rozpoczął się od przeglądu piwnicznych zasobów

img_0140

A zakończył w skansenie w Ochli, gdzie poznaliśmy proces wytwarzania wina w przeszłości i używany do tego sprzęt przez polską ludność przesiedloną z kresów.

img_0447

img_0386

img_0388

img_0394

img_0396

Kolejny dzień wycieczki, to czas wolny z Bachusem w Zielonej Górze. Wrocław ma swoje małe krasnoludki w różnych miejscach miasta, a Zielona Góra – Bachusy.img_0488

img_0502

img_0508

Bachus, to oczywiście ten na drugim planie…  😉

img_0524

Ale mnie zachwyciło tam, nie wino, ale zielone piwo. Lubuskie zielone piwo niepasteryzowane. Nie robię reklamy, ale tak dobrego piwa bez żadnych skutków ubocznych, to jeszcze nie piłam 🙂 🙂

img_0542

img_0530

img_0530

STARA FOTOGRAFIA (1)-wspomnienie

Oglądanie zdjęć, to duża dla mnie przyjemność. Każde jest jakąś osobną historią. Utrwala nie tylko zdarzenia, ale również nastrój, przedmioty, miejsca.

Mam w swoich zbiorach kilka takich szczególnych. Igraszki dwojga młodych ludzi w parku. Przystojny brunet obejmuje kibić roześmianej dziewczyny o słowiańskich rysach twarzy. Oboje sprawiają wrażenie bardzo zakochanych. To moi Rodzice. Tata ma na sobie takie śmieszne spodnie, które nazywano pumpami.

Jest lipiec tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku i choć mówi się o wojnie, to nikt nie przypuszcza, że pierwsze bomby spadną na kraj za niespełna dwa miesiące.

Młodzi planują ślub i życie toczy się niby normalnie. Okaże się jednak, że przez kolejne sześć lat nic nie będzie normalne. Łapanki, strach, naloty, brak jedzenia, przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Oni jeszcze o tym nie wiedzą. Śmieją się. Mają niewiele ponad dwadzieścia lat i nie wierzą w plotki o wojnie. Dociera to do nich dopiero wtedy, kiedy ich przyjaciółka o korzeniach niemieckich, opuszcza nagle Polskę, z całą swoją rodziną. Ona wie na pewno, że wojna wybuchnie. Dziewczyny, bardzo ze sobą zżyte od najmłodszych lat, zalewają się łzami. Rozstanie… to niemożliwe. Przecież są jak siostry i Helena ma być świadkiem na ich ślubie…

Do małżeństwa moich Rodziców dochodzi jednak dopiero w czasie wojny. Zima tysiąc dziewięćset czterdziestego roku okazała się wyjątkowo mroźna i śnieżna, ślub był skromny, a przyjęcie pod znakiem strachu, w domku siostry mamy, oddalonym od centrum miasta.

Portret młodej pary wykonał sam mistrz fotografii, Edward Hartwig,

który podźwignął się jakoś po tym, jak bomba zniszczyła rodzinną pracownię, zaraz na początku września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku. W Lublinie wielu robiło sobie u niego zdjęcia.

Wtedy, na tym spacerze, młodzi nawet nie pomyśleli, że doczekają złotych godów. Nie wiedzieli też, że córka, która urodzi się już po wojnie, napisze dla nich na tę okazję, rymowane życzenia. Życzenia, które wzruszą nie tylko jubilatów, ale i zaproszonych na uroczystość, gości.

Moim Rodzicom
Gdyś błogosławił Panie ten związek
wśród strzałów armatnich
łapanek i strachu
biała sukienka drżała na wietrze
przyprószył się śniegiem
garnitur Taty

Lat temu było pięćdziesiąt równiutko
gdy słowa przysięgi
oboje składali
i przez burze wojny, stalinowskie czasy
do wesela złotego
tak razem dotrwali

Gdy w Lublinie Niemcy ludzi mordowali
trudno było zdobyć
choć chleba czerstwego
syn Wam się urodził, żeby za pół wieku
z innymi tworzyć w  Polsce
rząd Mazowieckiego

Kiedy bliska była wyzwolenia chwila
a Ty Tato szedłeś
z frontem do Berlina
w lubelskiej piwnicy, w wilgoci, przy świecy
Mama urodziła
Wam drugiego syna

Potem była Bydgoszcz
ślady kul na murach
kamienica stara
okna od podwórka
dziecko trzecie przyszło
na świat – wymarzona córka

Przez te lat pięćdziesiąt
przeżyliście dużo
były chwile grozy i chwile radości
dziś życie zakłada
Wam złote korony
niech też nie zabraknie zdrowia i miłości

Siedzę zamyślona nad tą starą rodzinną fotografią, ale oczy tak jakoś dziwnie szczypią… postacie stopniowo rozmazują się, aż zupełnie znikają…

 

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie