W RÓŻNYCH ASPEKTACH

   Cenię sobie łatwość i prostotę w przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Najlepszą i przez tysiące lat sprawdzoną metodą podróżowania była jazda konna. Konia zastąpił motocykl, rower, podobnie jak bryczkę zastąpiło auto. Jeździć czymkolwiek  można wyczynowo, albo użytkowo.

Anna Kulesz suche pastele na kartonie

Wyścigi konne wyczerpują konia, a sporty motoryzacyjne zużywają silniki i opony ścigających się pojazdów, co czyni je bardzo kosztownymi, choć dostarczają wyjątkowych  emocji  kibicom.

 Na  podniesienie adrenaliny są też inne , tańsze sposoby, jak  na przykład uświadomić sobie, że w dzisiejszych czasach w każdej chwili można stracić pracę, albo dostać w głowę przed domem, czy paść ofiarą bezdusznego hejtu.

Można też  wyobrazić sobie, że jadąc statecznie swoją kanapową Hondą Helix, narażamy się na utratę życia przez jakiegoś szaleńca na wyścigowym Kawasaki. Nierzadko obserwuje się  sytuacje, gdy taki kamikadze wciska się przed nas na odległość pudełka od zapałek tylko po to, żeby dwieście metrów dalej błysnąć nam światłem stopu na skrzyżowaniu.

Anna Kulesz farby olejne na płótnie

Z sentymentem wspominam czasy , kiedy zjeździliśmy z przyjaciółmi  bezstresowo Polskę wzdłuż i wszerz Jawą 250. To były czasy! Ludzie uśmiechnięci, mili. Pozdrawialiśmy się w czasie jazdy serdecznym gestem, bo na drogach motocykli było niewiele.
Teraz gesty są  bardziej wymowne, a mniej serdeczne i trwa ciągły wyścig, a niecierpliwość to nasze drugie imię . Jeśli  poruszamy się za wolno, współużytkownicy pokazują nam świńskie gesty, uważając nas za… no właśnie, jakiego użyć słowa, żeby się nie narazić. Ale kiedy jedziemy nieco szybciej , pukają się w czoło przybierając minę  wściekłego Azora. O nie, kto teraz słyszał, żeby psa nazywać Azor. To obciach. Psy dumnie noszą imię Brutus, Nero, Sara czy Tosia. Może tak Ania czy Robert, ale żeby nie było, to jestem zdecydowanie przeciwniczką  nadawania  ludzkich imion zwierzętom.

Wniosek mam taki, że wszystko można  używać zgodnie z przeznaczeniem i niezgodnie z nim. Tasak służy do dzielenia drobiu, albo włosa na czworo, ale można nim również zaciukać teściową. Zły przykład. Nie można oczywiście, ale technicznie jest to możliwe.  Zapałki służą do rozpalania grilla czy ogniska, jeśli chcemy uraczyć szczególnie miłych gości pieczoną kiełbasą, czy kaszanką, ale posłużyć również mogą do tego, by podpalić wrednemu sąsiadowi stodołę.

Anna Kulesz farby olejne na płótnie

Strzelba służy do polowania, albo do współzawodnictwa na strzelnicy. Wszyscy jednak kojarzą ją obecnie  ze śmiercionośnym  narzędziem jak podobnie samochód    w rękach kierowcy  szaleńca , bo  w rękach nieudacznika staje się skarbonką bez dna. Natomiast  w rękach nowobogackich urządzeniem do demonstrowania luksusu w ramach konsumpcji prestiżowej.
I tak można mnożyć przykłady i przenosić je na różne dziadziny życia, na różne sytuacje.

Idę zaraz po zakupy i tam też będą dwie alternatywy. Wydać pieniądze bezmyślnie  nie zwracając uwagi na ceny, skład i daty ważności, albo kupować z głową. 

A którą stronę swojej osobowości odkryją przypadkiem spotkane osoby? Którą opcję wybiorą? W sklepach jest wiele sytuacji w których  ujawnia się jednak ta ciemniejsza strona.  

Anna Kulesz pisak i węgiel na kartonie

ODDZIAŁ ZAKAŹNY I KLINIKA STRACHU

To książki, które warto przeczytać.

Wchodząc do biblioteki nie miałam pomysłu co wypożyczyć. Jak zwykle zdecydował przypadek i sięgnęłam po pierwszy tytuł na który padł mój wzrok. Temat bliski moim zainteresowaniom. “Oddział Zakaźny historie bez cenzury”. Autorką jest Agnieszka Sztyler-Turovsky. Literatura faktu jest dla mnie najcenniejszą lekturą, a związana z medycyną tym bardziej, bo łączy się z zainteresowaniami i wieloma przepracowanymi latami w służbie zdrowia.

W pierwszym momencie nie wiedziałam, że publikacja dotyczy pandemii. Ten temat wszystkich chyba już zmęczył, ale… nie odłożyłam.

Pochłonęłam ją błyskawicznie. Czas izolacji znam od strony pacjenta, a książka odkrywa to co działo się za zamkniętymi drzwiami szpitali, z czym zmierzyć musiała się służba zdrowia. O problemach  organizacyjnych, zaopatrzeniowych, o strachu, o bardzo różnej reakcji lekarzy w zderzeniu z tą nową nieznaną sytuacją, a także o tym jak bywają krzywdzące opinie ludzi, którzy nie mają pojęcia o medycynie i pracy w służbie zdrowia.

Ja polecałabym przeczytanie książki właśnie takim sceptykom, tym niedowiarkom i tym ciągle niezadowolonym, roszczeniowym, krytykującym bezpodstawnie, byle się przyczepić. Również  tym, którzy lekceważą i wyśmiewają  zalecenia sanepidu i medyków nie tylko w czasie zagrożenia i oczywiście antyszczepionkowcom, bo wszyscy oni widzą tylko swój czubek nosa, a nie zdają sobie sprawy, że szkodzą wszystkim pośrednio lub bezpośrednio.

“Oddział Zakaźny” to relacje lekarzy, ratowników medycznych i pielęgniarek z czasu trwania pandemii. Ja poleciłabym  jednoczesne czytanie relacji zwykłych ludzi spisane w “Klinice Strachu” wydanej przez Stowarzyszenie Autorów Polskich.

W pierwszej książce jest opisany ogromny wysiłek tych, którzy wyrywają pacjentów śmierci, a w drugiej relacje zwykłych ludzi, jakimi sposobami starają się przetrwać izolację. Dzielą się swoimi emocjami, piszą wiersze, starają się nie poddawać. Obie książki opisują ten sam czas i przeplatając relacje z obu książek można utworzyć sobie w wyobraźni pełny obraz tego jak wyglądało życie w pandemii. Bardzo ciekawe zestawienie.

CENNA NAGRODA

Nagrody zwykle są cenne, bo zawsze wieńczą jakiś wysiłek, pracę, zaangażowanie, ale też są wskaźnikiem, że to co się robi jest zauważalne, czyli komuś potrzebne.

Wczorajszy jesienny ponury dzień 17 listopada nie zapowiadał niespodzianek, ale zdarzyło się, że wieczorem eksplodował radością. Zdarzyło się coś bardzo dla mnie miłego. W MiGOK w Łochowie odebrałam nagrodę i dyplom za I miejsce w konkursie poetyckim podczas trwania XII Łochowskiej Jesieni Poezji “Przystanek Norwid”.

Wydarzenie uatrakcyjniła opowieść o Tuwimie, piosenki, muzyka i świetna recytacja wierszy przez reżysera i aktora Grzegorza Mrówczyńskiego.

Atmosfera przyjazna, dużo radości i choć za oknem smętnie, spotkanie pełne optymizmu i serdeczności.

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie