DZIEŃ PRZYJAŹNI

Przyjaźń – wielkie słowo, a w życiu jest “jak zwykle” , bo związki takie istnieją dopóki nie nie zaistnieje próba. Wystarczy jakaś pożyczka, żeby rozleciała się nie tylko przyjaźń, ale i rodzinne więzi. Mądre jest powiedzenie Wisławy Szymborskiej, że “tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono”. Bywa, ze i sami się nie znamy dobrze. Dlatego nie wybieram przyjaciół, oni sami się tworzą, ale to jest długi proces, który trwa latami. Buduje się zaufanie i przede wszystkim trzeba zaakceptować inność drugiej osoby. Wielu ludzi stara się zmienić partnera, partnerkę według swoich wyobrażeń i oczekiwań. Błąd. Takie związki nie mają szans na przetrwanie. Jeśli kogoś polubię, to razem z wadami. Bywa, że nawet mnie czasami rozczulają. :-))), ale nie zaskakują, bo nie idealizuję ludzi. Jeśli ktoś mi nie odpowiada, albo widzę, że jest manipulantem, to taki układ w ogóle nie ma szans na zaistnienie. Dlatego najbezpieczniej jest zaprzyjaźnić się z pieskiem.

WOLNY CZŁOWIEK

O ironio! “Człowiek rodzi się wolny, lecz wszędzie tkwi w kajdanach”, to cytat z dzieła Jeana-Jacquesa Rousseau. I miał rację. Nigdy nie jesteśmy wolni. Zawsze coś nas ogranicza. To trochę dobrze i trochę źle, bo ludzie i świat nie jest tylko dobry. Gdyby tak było to pojęcie kary i ograniczeń, by nie istniało. Odkąd zaczynamy myśleć, to wydaje nam się, że mamy wolność, a w rzeczywistości jesteśmy niewolnikami. Najpierw kształtują nasze charaktery, rodzice, wskazując jak należy, a jak nie. Co wypada, albo czego nie wolno. Taka jest prawda, ale można znaleźć coś, w czym przez moment chociaż, poczujemy niezależność. Dla mnie jest to muzyka, a czasami też malowanie.

Anna Kulesz pastele na kartonie

CHRYSTUS NA DESCE

Dawno temu namalowałam twarz Chrystusa tak, jak mi podpowiedziała wyobraźnia. To oczywiste, że podświadomość przechowuje obrazy znane, więc i ja oparłam się na tym co znam. Malowałam na desce, którą znalazłam w piwnicy. To był czas, kiedy tworzyłam bardzo dużo i eksperymentowałam z materiałami.

Anna Kulesz – Chrystus – Olejne farby na desce

Smutna twarz. Obrazek wisiał długi czas w mało widocznym miejscu. Teraz przewiesiłam go do pokoju w którym spędzam najwięcej czasu. Bardzo często na niego patrzę. Przyciąga mój wzrok, tak… po prostu. Nie, nie myślę wtedy o niczym konkretnym, tylko patrzę. Odpręża mnie. Żyjemy w bardzo trudnej rzeczywistości; wojny, nieporozumienia, zawiść, kłamstwa, zazdrość… Zadaję sobie tylko pytanie, do czego to prowadzi? Przeczytałam wiele książek o historii Rosji. Tak, Rosji i mam dziwne skojarzenia, a może intuicyjne myśli… Nie daj Boże.

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie