Ten obraz, a właściwie obrazek malowany jest gwaszem. Nie muszę i nie chcę korzystać z jednego rodzaju farb. Stosuję je w zależności od nastroju. Nie jestem profesjonalistką, więc nic mnie nie ogranicza i do niczego nie muszę się stosować, ale zawsze daję upust swoim nastrojom, uczuciom. Po prostu je maluję.
A kiedy się zamyślam, to chciałabym zrozumieć sens istnienia, sens cierpień, bólu. Dlaczego tak się dzieje, komu to służy. Może jesteśmy częścią jakiegoś wielkiego eksperymentu?
Zbliża się Święto Zmarłych. Nie ma osoby dla której byłoby ono obojętne. Chciałam napisać wiersz, ale powstała raczej proza poetycka, słowa, które tak właśnie się ułożyły
zapalamy znicze Anna Kulesz
listopad przywołuje wspomnienia o tych którzy odeszli na zawsze którzy nigdy już nie pojawią się obok pamięć o nich ujmujemy w wiązanki kwiatów w płonące znicze chryzantemy które stawiamy na grobach wspominamy tęsknimy rozmyślamy o tym co za nami i co przed nami
nikt nie wie kiedy przekroczy granicę między życiem a śmiercią może za chwilę może w jakimś odległym czasie czy tylko przeminie nasza cielesność czy może znikniemy całkiem i na zawsze
zapalamy znicze stawiamy chryzantemy na grobach w modlitwach przywołujemy imiona zmarłych przez jakiś czas udaje nam się zatrzymać w pamięci ich rysy twarzy bywa że przychodzą do nas w snach czy to coś znaczy czy tylko mózg odtwarza ich obraz kiedy śpimy są jak żywi śmieją się rozmawiają i znikają gdy otwieramy oczy dobrze że wpadli na chwilę może to nie tylko wyobraźnia jednak ciągle zagadka
nikt jeszcze nie poznał tajemnicy początków życia ani tajemnicy przejścia na drugą jego stronę od tysięcy lat a nawet od milionów opieramy się na wierze więc zapalamy znicze niech tradycja trwa
płomienie symbolizują pamięć ogień to trwanie i symbol że pamiętamy zmarłemu potrzebny tylko kawałek ziemi modlitwa i szczere westchnienie
Po “Przeglądarce” Anny Janko, wypożyczyłam “Dziewczynę z zapałkami” tej samej autorki. Bardzo lubię taki styl pisania. Rzeczowo, z humorem, z dystansem do siebie i świata. Czyta się trochę jak poezję.”Dziewczyna…” okazała się bliższa mi, niż się spodziewałam. Niby fikcja literacka, a książka jakby o mnie, choć bez tych dramatycznych przeżyć. W zasadzie bohaterka to niemalże identyczna osobowość, podobne tez miejsca i zdarzenia. Chyba w tym tkwi fenomen pisarza, żeby czytelnik utożsamiał się z postaciami opowieści. Tylko, żeby aż tak? Taki sam znak Zodiaku, codzienne zapiski z całego życia, lista zadań na każdy dzień, a związek z Brombergiem… chyba jednak nie każdy ma. Nawet imię podobne. No i towarzyszące “czy ty zawsze musisz inaczej niż wszyscy?”. A zegar z kukułką w domu… jaka zbieżność. Ale zapewne jestem jedną z bardzo typowych reprezentantek społeczeństwa i wiele czytelniczek powie “o, to o mnie”.
Książka jest równie interesująca jak “Przeglądarka”, dlatego na czytanie czeka już następna tej właśnie autorki, ale tematyka zupełnie inna.
SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie
Strona wykorzystuje pliki cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.Więcej informacji