SPACER PO LESIE – odskocznia od zostańmy w domu

Pojechaliśmy do lasu.

W domu i przed domem robi się trochę ciasno i nudno. Dzieci zaliczyły wszystkie drzewa,

więc trzeba dać im możliwość oddechu. Przy okazji była to lekcja przyrody na żywo. Drzewa, ptaki, robaczki, motyle. Między zeschłymi liśćmi przebijają się krzewy czarnych jagód.

Mało jest jeszcze zielni, bo ziemia bardzo sucha, a las raczej iglasty przeplatany brzozami. Jest okazja poopowiadać o jej właściwościach  leczniczych, o zastosowaniu w saunie ulistnionych gałązek, które zawierają witaminy, garbniki i eteryczne olejki, a nawet przytulić się do niej na kilka chwil, żeby zregenerować umysł i ciało.

Dla dziecka takie nowinki są dużą atrakcją. Na jałowcach znajdujemy ciemne kuleczki. Rozgniatam je, wąchamy.

Dziecko dziwi się, że używamy ich do przyprawiania potraw . Mówię, że szczególnie pasuje do  dziczyzny, więc  temat wywołuje temat, bo trzeba rozwinąć, co określamy jako dziczyzna.

Jednak owoce tylko oglądamy, bo gatunków jest ogromna ilość i nie mam pewności czy nie są trujące.

Na koniec zatrzymujemy się przy  krzewie z czarnymi owocami,

ale też tylko je oglądamy. W domu będzie okazja wyszukać nazwę  w internecie. I na koniec doskonale znane mrówki, chyba najbardziej pracowite owady.

To jest pewnie  mrówka rudnica. Najczęściej spotykane w lasach iglastych. Ich przysmakiem jest spadź mszyc, bogata w cukry proste.

Nie chce się wychodzić z lasu, bo tyle tu różnych ciekawostek i wyobraźnia ma co robić, ale czas wracać na obiad.

Kanapki na wycieczkach smakują doskonale, jednak apetyt po spacerach zwykle jest wilczy, więc w drogę.

KREDKI ŚWIECOWE – TWÓRCZA IZOLACJA zostańmy w domu

Ciągle jeszcze siedzę w domu. Zelżały nieco obostrzenia związane z epidemią. Zelżały, bo musiały, bo gospodarka by się rozłożyła. To dobre posunięcie, ale oczywiste jest dla mnie, że trzeba zachowywać się tak jak nic by się nie zmieniło. Czekam jeszcze na owoce rozluźnienia związanego ze świętami, choć trzeba przyznać, że jesteśmy, na tle Europy a nawet świata, bardzo rozsądni. Może uda się przejść przez to w miarę suchą stopą.

Czasu mam chyba jeszcze mniej niż przed epidemią. Codzienne lekcje z wnuczką pochłaniają trochę czasu, ale też dają mi dużo zadowolenia. Trwają długo, bo dodatkowo słuchamy też  nauczania szkolnego na lekcjach telewizyjnych. Są naprawdę ciekawe. Matematykę pomijamy, bo  tym kierunku moja wyobraźnia nigdy nie działała.

To chyba prawda, że na starość dziecinniejemy, bo przy okazji realizowania programu przedszkolnego z wnusią, naszła mnie ogromna ochota, żeby namalować coś kredkami świecowymi, takimi ekologicznymi, dla dzieci. Nie jest to wdzięczny materiał i nigdy ich nie stosowałam. Od dawna też, a nawet od bardzo dawna nie namalowałam też niczego. Teraz pomyślałam, że wypróbuję te kredki i wyczaruję  kwiatki,  ale musiałam pomóc sobie akwarelkami, bo trudno je rozprowadzić na papierze. A farbki dla dzieci takie same jak i te kredki…

 

PORTRET BABCI – nauka w czasie epidemii

Już dwa tygodnie pracujemy w domu. Codziennie przerabiamy program przedszkolny. Spotykamy się o tej samej porze każdego dnia, a dzwonek wieści, że możemy zaczynać.

Realizujemy program przesyłany przez przedszkole, a potem zawsze jest jeszcze czas na bonusy i spełnianie własnych pomysłów. Portret babci, to samodzielna praca, która wypłynęła z potrzeby serca.

Z przyjemnością patrzyłam na rysowane z dużym zaangażowaniem, szczegóły. Umieszczone na rysunku ozdoby, korale, kolczyki, to dowód na to co dla dziecka jest ważne. Ważny jest wygląd i uśmiech. Ciepłe, radosne barwy całej postaci świadczą o pozytywnych emocjach, a długie ręce o odczuwanym przez dziecko bezpieczeństwie. Wyjątkowo ciekawie oddany wyraz oczu, ich kolor do którego użyta była kredka zielona i granatowa, no i ta grzywka jak zloty diadem z ametystem, który może być symbolem siły i otwartości. Doczekałam się wyjątkowego portretu.

 

SNY MALOWANE czyli mój sposób na (do)życie