Taki czas, że ciągle kogoś żegnam, ale to rozstanie jest dla mnie bardzo trudne.



Taki czas, że ciągle kogoś żegnam, ale to rozstanie jest dla mnie bardzo trudne.
Przy żadnym rozstaniu nie wiemy, czy nie jest to pożegnanie na zawsze. Niedawno, bo w maju pisałam o spotkaniu z Marią Kościuszko w Domu Opieki. Początek wiosny i tyle we wszystkich optymizmu, a niebawem infekcja tak osłabiła Marysię, że już z tego nie wyszła. Dwa dni temu dowiedziałam się, że zmarła moja przyjaciółka, zodiakalna bliźniaczka.
Urodziłyśmy się tego samego dnia i bawiła nas ta zbieżność dat. Może dlatego rozumiałyśmy się doskonale. Spędziłyśmy ze sobą wiele chwil na różnych spotkaniach, przede wszystkim poetyckich, ale świetna zabawa była też na planie etiudy filmowej “Kranz” i na moich wernisażach malarskich na których Maria zawsze była bardzo ważnym gościem i wsparciem. Dodawała odwagi w różnych sytuacjach, zapraszała do udziału i pomocy w organizowanych przez siebie Turniejach Jednego Wiersza. To tam właśnie miałam okazję zaprezentować swoją pierwszą poezję. Prowadziła też promocję“Słowianki”, książki przygodowo-awanturniczej z moimi ilustracjami. Wszędzie gdzie bywała, chciała żebym i ja była. To dzięki niej znalazłam się w Stajni Literackiej SPP w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu na wykładach profesora Piotra Muldner-Nieckowskiego i również w Saloniku Poetyckim Ani Mikos. Zapraszała też na wszystkie, nie tylko swoje, autorskie spotkania. W dedykacji podarowanych mi “Ścieżek życia” napisała “Ani z wyrazami szczerej przyjaźni”. Tak, Marysia była szczera, pogodna, z poczuciem humoru i pełna realizmu. Może nawet nieco introwertyczna. Mądra i skromna. Nigdy nie chwaliła się swoimi osiągnięciami, pełnionymi funkcjami ani odznaczeniami. O tym dowiedziałam się z przemowy laudacyjnej na pogrzebie.
Ponad dziesięć lat prawdziwej przyjaźni minęło jak chwila.
“Myślałam o tobie Aniu” – mówiła odbierając telefon i wiem, że nie była to tylko grzecznościowa formułka.
Cieszyła się wszystkimi moimi sukcesami z autentyczną szczerością, chyba jak nikt inny. Inspirowała, zachęcała do udziału w różnych literackich spotkaniach. Była jak starsza siostra. Była…
Maria Kościuszko poetka z Otwocka
Z przyjemnością przyjęłam zaproszenie z Powiatowej Biblioteki Publicznej na spotkanie autorskie promujące mój pierwszy tomik. “Pierwszy tomik, to jak pierwsze dziecko” – powiedzieli moi wydawcy czyli Ewa i Kazimierz Żarscy.
Każde spotkanie z życzliwymi osobami to wyjątkowe przeżycie. Nie jest istotne czy to widownia na występach, czy miłośnicy pisania lub malowania, bo zawsze jest to wybuch dobrej energii, serdeczności, a nawet spokoju i ciepła.
I bardzo ważna jest muzyka. Nie wyobrażam sobie bez niej życia, ani spotkania, dlatego zaprosiłam na nie skrzypka. Takie brzmienia wydały mi się najbardziej odpowiednie do wierszy z tomiku.
Oleksi Zirka zagrał m. in. utwory Mozarta, Roberta Stevena, Schuberta i Vivaldiego, a między nimi przyjaciele Beata Kazikowska
i Bernard Belka (Ben)
interpretowali wybrane wiersze. Najmłodsza uczestniczka Ola Kulesz przeczytała “obrus dla babci”.
Przesympatyczne spotkanie, dzięki niezwykle operatywnej i serdecznej Pani Dyrektor Annie Bielickiej, jej pracownikom i moim cudownym Gościom pozostanie na długo w pamięci. Sygnały od tych, którzy z ważnych powodów nie mogli uczestniczyć i tych, którzy ze mną byli, świadczą o tym, że wydarzenie było ważne dla nas wszystkich.
Często słyszę pytanie co mi sprawia większą przyjemność; malowanie czy pisanie. Nie potrafię wybrać, bo zależy to od nastroju. Kiedy chcę się wyciszyć, uciec od otaczającej agresji, zawiści, wulgarności, to tworzę kapsułę ciszy w której zamykam się z farbami i rozkoszuję tworzeniem na płótnie czy kartonie. Snuję wtedy wewnętrzne opowiadania, zamykam się z myślami. A kiedy coś mocno przeżywam, przeciw czemuś buntuję się, to odkręcam zawór bezpieczeństwa i wyrzucam emocje w formie wierszy. Poezja powstaje zawsze w efekcie jakiegoś bodźca, jednego nawet słowa, które możne zainspirować i dać początek, a potem są poprawki i rozwinięcie.
Kiedyś zapytano mnie czy więcej czasu potrzeba na napisanie wiersza czy na obraz. Tutaj też nie mam odpowiedzi, bo wiersze piszę tylko wtedy jak mam konkretną myśl, czyli w danym momencie. Skutek jest taki, że nie powstaje ich dużo, więc nie robię tego też na zamówienie. Nie, czasu nie potrzeba wiele ani na napisanie, ani na namalowanie, ale na wykończenie i kosmetykę, owszem, tak, ale w obu przypadkach jest to ogromna przyjemność. Wszystko co w życiu tworzyłam zawsze było przyjemnością.
Pani Dyrektor biblioteki Anna Bielicka utrwalona na fotce przez Krysię Obara-Morawską